Andrej Ajdić: Medziugorje to miejsce wielkich zdarzeń

Rzeźba i jej twórca

Rozmowa z Andrejem Ajdiciem, przeprowadzona 30 stycznia 2004, w słoweńskiej Poljanie

MEDZIUGORJE TO MIEJSCE WIELKICH ZDARZEŃ

Nazywam się Andrej Ajdić, urodziłem się w słoweńskim Lasko. Po ukończeniu nauki w gimnazjum, zdobyłem zawód złotnika. Następnie podjąłem studia w Laibach, w Szkole Sztuk Stosowanych. Mój ojciec był siodlarzem, w wolnych chwilach lubił rysować. To była jego pasja. Zdołał mi przekazać już w latach dzieciństwa zainteresowanie rysunkiem i sztuką. Po ukończeniu nauki w Laibach, zamiar dalszych studiów zaprowadził mnie do Wiednia, gdzie zdobywałem wiedzę i umiejętności praktyczne w zakresie klasycznej grafiki. Po powrocie do domu, wykonywałem różne prace właśnie w dziedzinie grafiki, rysunków, malarstwa, między innymi kalendarze, plakaty, kartki świąteczne.
Mój dotychczasowy dorobek artystyczny, z minionych 50 lat jest dość bogaty. Wiele dzieł było eksponowanych w różnych krajach świata. Jedną z wystaw zorganizowano w wiedeńskim Pałacu Sztuki, gdzie za wystawione tam moje rzeźby uhonorowany zostałem Złotym Medalem. W roku 1991 wiedeńska Akademia nadała mi tytuł magistra sztuki. Obecnie mieszkam w małej wiosce słoweńskiej, ponieważ lubię żyć i tworzyć w samotności, pozwalającej spokojnie rozmyślać i doskonalić artystyczny warsztat.

Jest Pan artystą rzeźbiarzem słoweńskim. Pragnę przede wszystkim zapytać o Pana pierwsze kontakty z Medziugorjem.

O Medziugorju usłyszałem już w roku 1981, na początku objawień. W Słowenii wykonywano już wówczas dużo pamiątek przeznaczonych dla pielgrzymów i jako artysta oczywiście również się tym interesowałem. Tak można określić moje pierwsze związki z tym miejscem maryjnych objawień. Drugi i już bezpośredni kontakt miał miejsce wtedy, kiedy sam pojechałem do Medziugorja, co umożliwił mi mój przyjaciel, Slavko Nemanić, sędzia śledczy w Celje. Zabrał mnie ze sobą. Był to rok 1996. Pierwsze wrażenia nazwałbym swego rodzaju zdziwieniem, że wszystko przebiega tu w szybkim tempie i wszędzie wokół można było dostrzec coś, co nazwałbym komercjalizacją. Kiedy jednak później byłem również w innych miejscach, w których gromadzą się liczne rzesze pielgrzymów, na przykład w Fatimie bądź w Lourdes, zauważyłem podobne zjawisko. Szczerze jednak powiem, iż równocześnie przeżywałem w każdym z tych miejsc szczególny rodzaj pokoju, dar Boży, który można odczuć tylko w ciszy. Jeżeli chodzi o Medziugorje powiem krótko, że czuję, iż tam naprawdę dzieje się coś istotnie wielkiego.

Jest Pan twórcą niezwykłej rzeźby Chrystusa Zmartwychwstałego, wzniesionej między innymi też w Medziugorju. Co może Pan powiedzieć o swoim dziele?

Kiedy zadaje mi się takie pytanie, zwykłem od razu mówić, że jako artysta nie jestem jak większość tych, którzy temat ukrzyżowania przedstawia w sposób tradycyjny, klasyczny. Chrystus na krzyżu… ileż powstało już takich dzieł w sztuce. Z kolei Zmartwychwstanie z reguły przedstawiane jest jako temat odrębny.
Moja rzeźba Chrystusa Zmartwychwstałego daleko odbiega od klasycznych ujęć i niczym ich nie przypomina, jest następstwem innego podejścia do tematu, twórczych przemyśleń. To, co udało mi się stworzyć, przedstawia w jednej rzeźbie zarówno ukrzyżowanie jak również zmartwychwstanie Chrystusa. Mój Jezus jest postacią symbolizującą i jedno, i drugie. Jest postacią stojącą z rozłożonymi rękami, ale już nie na krzyżu. Wznosi się ponad krzyżem, który leży pod Nim, na ziemi i na którym widoczne są jednak odciśnięte zarysy ukrzyżowanego ciała. W tym właśnie tkwi cała tajemnica nowego, artystycznego spojrzenia. W jednej rzeźbie zdołałem przedstawić dwa misteria: Ukrzyżowanie i Zmartwychwstanie. Właśnie to na wskroś nowatorskie podejście do tematu wzbudza podziw i uznanie wszystkich, którzy już mieli okazję zobaczyć rzeźbę z bliska.

Andrej Ajdić

Kiedy rozpoczął się proces tworzenia tej rzeźby?

Pierwsze rysunki wykonałem w roku1990, rzeźba w obecnym kształcie została odlana w rok później. Kiedy była eksponowana na wystawie w Niemczech, wzbudziła tak wielkie zainteresowanie, że zakupiło ją kilka kościołów, z różnych niemieckich miast, między innymi z ówczesnej stolicy, Bonn. Wspomnę, że choć na tej wystawie znalazło się 40 moich rzeźb, to jednak zwiedzający najdłużej zatrzymywali się właśnie przy tej jednej. Sądzę, iż jest w niej coś, co zmusza do dłuższego oglądania i pewnie do głębszych refleksji.
Z upływem czasu rzeźba wzbudzała coraz większe zainteresowanie. Kiedy Ojciec Święty, Jan Paweł II przybył do Słowenii w roku 1996, władze kościelne uznały, iż szczególnym dla niego podarunkiem będzie również moja rzeźba odlana w srebrze. Obecny biskup diecezji Laibach, był wówczas członkiem Watykańskiej Rady do spraw Kultury. Kiedy już po wizycie Ojca Świętego spotkał się ze mną w Lubljanie, powiedział, że w Watykanie każdy, kto rzeźbę zobaczył, był nią oczarowany, widząc w niej coś szczególnego, co przykuwało uwagę.

Jak to się stało, że rzeźba ta została ustawiona w Medziugorju?

Kiedy wraz przyjacielem Slavko Nemanicem pojechałem w roku 1996 po raz pierwszy do Medziugorja, zabrałem z sobą model rzeźby dla pokazania go kapłanom. W owym roku proboszczem był ojciec Ivan Landeka, prowincjałem – ojciec Tomislav Pervan. Oni również byli nią zachwyceni, wyrażając pragnienie, by także w Medziugorju znalazło się miejsce dla niej.
Koszt realizacji tego zamierzenia sięgał 300 tysięcy euro. Wysoki, ale warto podkreślić, że w całości pokryło go dwóch fundatorów: pewien Słoweniec oraz zapewne nieubogi Żyd, zamieszkały w Genewie.
Fakt ustawienia rzeźby na terenie Medziugorja sprawił mi radość szczególną, bo przybywają tu z całego świata liczne rzesze pielgrzymów. Rzeźba usytuowana jest w miejscu, gdzie tłem jest tylko i wyłącznie błękit nieba, co zresztą było moim życzeniem – aby dzieło nie zlało się z otoczeniem. Wiem, że w Medziugorju rzeźba spełnia jeszcze inną rolę: gromadzi wokół siebie pielgrzymów, którzy nie będąc w pełni sprawni fizycznie nie mogą odbywać wędrówek na górę Kriżevac.

Jak w ogóle zrodziła się ta idea, pomysł właśnie takiego przedstawienia tematu, co w praktyce oznacza nowy trend w sztuce, w tym przypadku rzeźbie?

Stało się to, jeżeli można tak powiedzieć, przypadkiem. Pewnego dnia byłem zajęty formowaniem czegoś z gliny. Trzymałem wtedy w ręce krzyż Mestrovica, który pewnie przez nieuwagę wpadł do pojemnika z rozrzedzoną gliną. Przestraszony szybko go wyciągnąłem, ale w glinie zobaczyłem odcisk krzyża, ale i zarysu ukrzyżowanej postaci. Uważam, że to właśnie był ów decydujący moment, kiedy w myślach zrodził się pierwszy kształt przyszłej rzeźby – połączenie w jednym zarówno Ukrzyżowania jak i Zmartwychwstania. Tylko tyle potrafię o tym powiedzieć. Z jednej strony przypadek a równocześnie pewien znak, który w moim myśleniu pozostawił trwały ślad.
Dzisiaj jestem szczęśliwy, że to wydarzenie pozwoliło mi dostrzec możliwość innego, nowego przedstawienia Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Nie wątpię, że podobne przypadki mogły się zdarzyć innym twórcom, pytanie czy ich również doprowadziły do czegoś nowego?

Czy może Pan – jako twórca – powiedzieć jeszcze coś bliższego o tej rzeźbie?

Krzyż, który w tej rzeźbie leży na ziemi i z odległości jest oczywiście mniej widoczny, dla mnie posiada jednak szczególne znaczenie. Na krzyżu widoczny jest zarys postaci Chrystusa, jest to widomy dowód, że Jezus był na nim ukrzyżowany. Natomiast nad leżącym krzyżem wznosi się już wyprostowany Chrystus z rozłożonymi ramionami i jakby wznoszący się do niebios. W takim właśnie ujęciu rzeźba przyjmowana jest z uznaniem jako nowatorska. W Watykanie podkreślano zwłaszcza to inne przedstawienie w rzeźbie Zmartwychwstania z jednoczesnym pozostawieniem krzyża na ziemi. Jezus zmartwychwstał, pozostawiając na ziemi wielki i trwały ślad. Wszyscy wiemy, że Chrystus był człowiekiem z ludzkim ciałem. Kto spogląda na ślad pozostały na krzyżu, potrafi sam wyobrazić sobie jego postać na krzyżu.

Zapewne wiadomo Panu, że przed kilku laty z rzeźby zaczęły wypływać krople wody. Rzeźba była w Medziugorju ustawiana pod Pana osobistym nadzorem, co można sądzić o tym zjawisku wypływających kropli wody?

Kiedy o tym usłyszałem, byłem rzeczywiście zaskoczony. Sądzę, że chodzi o jakieś zjawisko fizyczne, które naukowcy umieliby na pewno w sposób naturalny wyjaśnić. W moim przekonaniu jest to możliwe i nie zamierzam o tym rozmyślać.
Byłem obecny w Medziugorju przez cały okres montażu rzeźby. Została tu dowieziona w czterech częściach. W dwóch częściach krzyż oraz w dwóch postać Chrystusa. Kiedy ustawiano dolną część korpusu, od nóg na głębokość 2-3 metrów w głąb ziemi umieszczono dwie stalowe sztaby, a cała pionowa część rzeźby została wypełniona betonem. Rzeźba jest również zabezpieczona przed ewentualnymi wyładowaniami atmosferycznymi, które mogłyby ją uszkodzić, a nawet roztopić.

Co Pan odczuwa, jako twórca, mając świadomość, jak liczne rzesze pielgrzymów przybywają do Medziugorja i modlą się u stóp rzeźby, którą nazwał pan „Chrystus Zmartwychwstały”?

Wierzę, że udało mi się stworzyć coś naprawdę znaczącego, właśnie poprzez to inne, zrywające z tradycjami spojrzenie na dwa tematy: Ukrzyżowania oraz Zmartwychwstania. Połączenie dwóch misteriów w jednej rzeźbie przemawia do wiernych głębiej, aniżeli uczyniłyby to dwa odrębne dzieła. Doświadczyłem tego, kiedy byłem w Medziugorju. W czasie montażu pewien pielgrzym z Afryki pojawiał się przy rzeźbie codziennie fotografując kolejne etapy robót. To jednak nie było jeszcze tak ważne. Kiedy ustawianie rzeźby dobiegało kresu, zbliżyły się do niej trzy kobiety, uklękły i rozpoczęły modlić się. Cóż się okazało? To były trzy Hinduski, które do Medziugorja przypłynęły z Kanady. Ta scena do głębi mnie wzruszyła. Pomyśleć… przybyły z innego kontynentu, wyznawały kiedyś może inną religię, a teraz modliły się przed rzeźbą Zmartwychwstałego Chrystusa, więc i one dostrzegły w niej coś niezwykłego.
Jeszcze jedno zdarzenie z tamtych dni. Po uroczystym poświęceniu rzeźby, w okresie Świąt Wielkanocnych 1998 roku podeszła do mnie naznaczona już wiekiem wieśniaczka. Wręczyła mi jedno jajko i powiedziała: „Jak dobrze, że Pan tego Chrystusa tu przywiózł. Dziękuję”. Dla mnie jej słowa i ten prosty gest miały większą wartość od pochwalnych publikacji w mediach, od zarobionych pieniędzy. Wieśniaczka wyraziła swoje zdanie prostym słowem, ale wypowiedziała je również sercem. Stanowi to dla mnie zapłatę bezcenną, która na zawsze utkwi w pamięci – w przeciwieństwie do pieniędzy, które się wydaje i znikają.

Rozmowę prowadził vd z redakcji „Medziugorje. Gebetsaktion” nr 72 z 2004, str. 22-24. Przekł. z niem.: B.B.