OSOBY WIDZĄCE MÓWIĄ PRAWDĘ
Dr Nicola Bartulica pracuje od ponad 45 lat jako lekarz psychiatra. Mieszka w St. Joseph w stanie Missouri w USA, gdzie zrobił specjalizację. W związku z tym, że dr Bartulica od samego początku, już od roku 1981, badał objawienia i osoby widzące, poprosiliśmy go, aby podzielił się z nami swoimi osobistymi spostrzeżeniami.
– Poznał Pan biskupa Zanicia?
– W 1983 i 1985 byłem w Medziugorju w czasie objawień, które otrzymywała Vicka. W tym czasie odwiedziłem Mostar. Proboszczem katedry Matki Bożej był wtedy ojciec Luka. Pewnego razu na śniadanie przyszedł do nas świętej pamięci biskup Zanić. Rozmawiałem z nim chwilę i przekonałem się o jego negatywnym nastawieniu do Medziugorja. Nie wiedziałem jeszcze, że to nastawienie było tak negatywne, że już napisał oficjalną opinię biskupów na temat Medziugorja.
– Kiedy zdecydował się Pan napisać o Medziugorju?
– W Ameryce w latach 80-tych zaczęto na wielką skalę pisać o Medziugorju, dzięki czemu wielu Amerykanów odwiedziło to miejsce. Zdecydowałem się napisać książkę, ponieważ miałem dostatecznie dużo informacji ze źródła. Ponadto ukazało się wówczas wiele publikacji negujących prawdziwość objawień, m.in. książki: Michaela Jonesa pt.: „Medziugorje, niepełna historia”, Ivana Sivricia, profesora z Pensylwanii, który pochodzi z Medziugorja i twierdził, że jest ono imitacją Lourdes, oraz książka zażartego przeciwnika Medziugorje, biskupa Zanicia.
Tak więc w roku 1989 odwiedziłem Medziugorje i osoby, które otrzymują objawienia oraz kilka innych osób. Szukałem argumentów i dowodów, aby podważyć głoszone powszechnie wypowiedzi. W roku 1991 wydałem własnym nakładem książkę w języku angielskim pt.: „Czy mówią prawdę?”. Miała to być odpowiedź na trzy wyżej wymienione książki. Wydano jej 3000 egzemplarzy i bardzo szybko zostały one wykupione.
– Uwierzył Pan natychmiast w autentyczność objawień?
– Nie mogę powiedzieć, że od razu na sto procent uwierzyłem, ale byłem otwarty na rozgrywające się tutaj wydarzenia. Stawiałem sobie pytania, czy możliwe jest, aby objawienia trwały codziennie. Czytałem o innych objawieniach w Kościele, tak więc wiedziałem, że Matka Boża objawiła się w Lourdes 18, a w Fatimie 6 razy – a w Medziugorju codziennie. Trochę to było dla mnie niepojęte. Ale przecież niezwykłe zjawiska takie jak obracający się krzyż, napis na niebie MIR czy też taniec słońca zdawały się być głosem Boga, pytającego: „Czy jeszcze nie widzicie, że Ja Jestem?” Nie miałem żadnych wątpliwości. Według słów Jezusa „po owocach ich poznacie”, stało się dla mnie jasne: rzeczywiście objawia się tam Maryja, bez względu na negatywne opinie wydawane przez miejscowego biskupa.
– Czyli mógłby Pan potwierdzić, że zachodzące zjawiska są nadprzyrodzone? Do dzisiejszego dnia nie można ich wyjaśnić.
– Mamy sześć osób, które otrzymywały codziennie objawienia. Widziałem je w pokoju, w którym miały widzenia. Wszystkie równocześnie upadły na kolana, gdy pojawiła się Matka Boża. Przestawały się modlić na głos, tylko szeptały. Gdyby była to jedna osoba, można by stwierdzić, że ma halucynacje albo nawet oszukuje. Natomiast z punktu widzenia psychologii niemożliwym jest fakt, aby naraz sześć osób w tych samych sześciu minutach miało halucynacje. To absurd.
Dlatego próbuje się mówić o parapsychologicznym zjawisku i jego nieznanych przyczynach. Biskup Zanić, gdy już nie mógł zaprzeczyć, że w Medziugorju dzieją się nadzwyczajne zjawiska, próbował argumentować, iż są one dziełem diabła. W odpowiedzi na te słowa zmarły już ojciec Ljudević Rupcić napisał, że byłby to największy cud, bo oznaczałby, że diabeł się nawrócił, skoro prowadzi ludzi do sakramentu pokuty oraz do Komunii św. To kolejny absurd.
W końcu przybyli francuscy naukowcy, zbadali osoby widzące (zdjęcia pochodzą z tych badań prowadzonych przez dr Joyeux) i napisali książkę o przeprowadzonych w Medziugorju badaniach.
W roku 2005 przyjechali ponownie i stwierdzili przy pomocy nowoczesnej aparatury, że osoby w czasie objawień znajdują się w innej rzeczywistości. Nie słyszą, nie widzą, co się dzieje wokół nich, nie można ich z tego stanu wybudzić, a mózg znajduje się w stanie medytacyjnego spokoju. Nie ma żadnego naukowego wyjaśnienia na wspomniany kilkuminutowy stan transu, ekstazy, spotkania z Kimś nadprzyrodzonym. Jako psychiatra mogę stwierdzić, że te osoby są zdrowe psychicznie. Natomiast nie mogę naukowo wyjaśnić, jak dochodzi do kontaktu między nimi a Maryją.
– Jak ocenia Pan sposoby przeprowadzenia badań, czyli traktowanie osób widzących? Wiemy, że pierwsze badania pozostawiły ślady na ciele Vicki.
Czy tak powinny wyglądać badania?
– To były średniowieczne metody. Wówczas zależało biskupowi, aby badania tylko dodały negatywnego zabarwienia tym zdarzeniom. O to, czy w ogóle powinny zostać przeprowadzone, dzieci postanowiły spytać Matkę Bożą, która powiedziała, iż nie są konieczne. Ale dzieciom pozostawiła wolny wybór poddania się badaniom. Po tym, jak zostały przeprowadzone, zostało od strony naukowej potwierdzone, że nie mamy do czynienia z wymyślonymi stanami, ale naprawdę nie można znaleźć racjonalnych, naukowych sposobów ich wyjaśnienia.
Z tego, co wiem, zespół naukowców napisał następnie książkę i wysłał ją do Watykanu. Konsekwencją tego było wezwanie w roku 1985 biskupa miejsca w celu wyjaśnienia w Rzymie jego negatywnych sądów. Postanowiono powołać komisję, czym zajęła się konferencja biskupów byłej Jugosławii. Komisja miała za zadanie zbadać sytuację i zdarzenia w Medziugorju. Wybuchła jednak jugosłowiańska wojna domowa (1991-1995).
– Jak patrzy Pan na opinie o tych wydarzeniach?
– Nauka nie jest w stanie wyjaśnić objawień. Albo się wierzy albo nie. Kościół – jak się twierdzi – nie wymaga wiary w objawienia, ale myślę, że trzeba mieć otwarte serce. Natomiast do myślenia skłaniają obserwacje zachowań osób otrzymujących objawienia, słuchanie ich słów, pochodzących z innego świata. Nie możemy również zaprzeczyć takiej ilości nawróceń.
Mirjana twierdzi, że podczas objawienia zapomina o swojej rodzinie. Trwa w niebie i chciałaby na zawsze zostać z Maryją. Kiedy Maryja znika, Mirjana płacze ze smutku, ponieważ musi powrócić do ziemskiej rzeczywistości.
– Jak wyjaśniałby Pan to jako lekarz psychiatra?
– Powiedziałbym, że przeżycia osób widzących są szczere i prawdziwe. Właśnie one otrzymały możliwość spotkań z Maryją jako charyzmat, szczególny dar. Interesująca wydaje się wskazówka Matki Bożej, że gdyby mieli wybrać między Nią a mszą świętą, powinni wybrać mszę świętą.
– Czym charakteryzuje się halucynacja?
– To anormalne, psychiczne wrażenia, które świadczą o chorobie. Ale halucynacje nie występują jako objawy samodzielne. Cała struktura psychiczna i mentalna osoby chorej jest naruszona. Halucynacje pacjenta są symptomem choroby równocześnie z jej nieracjonalnym zachowaniem. Natomiast osoby widzące zachowują się bardzo normalnie. W czasie objawienia znajdują się w stanie ekstazy. Na przykład w roku 1991 odwiedził mnie w St. Joseph Ivan. Wieczorem o godzinie 18.30 odczuł, że będzie miał objawienie. Wstał, ukląkł obok kanapy, zaczął się modlić, przerwał, rozmawiał z Matką Bożą. Uklękliśmy obok niego i też się modliliśmy.
Biskup powiedział, że Maryja żyje w Bogu. Czy znaczy to, iż Ivan był podczas objawienia duchem zjednoczony z Maryją czy też Matka Boża rzeczywiście przyszła do mojego pokoju? Nie wiedziałem wtedy, co mam myśleć.
– Czy ten dar został przeznaczony jedynie tym osobom czy mógłby zostać
udzielony komuś innemu?
– Myślę, że to był wybór Pana Boga. Kiedy 27 lat temu poznałem Vickę, pytałem ją, co ona sama myśli o tym, że została wybrana. Odpowiedziała mi: „My także stawialiśmy to pytanie Matce Bożej, a Ona wtedy powiedziała, że wcale nie chodzi o wybór najlepszych.”
Maryja wyraziła w ten sposób, że wybiera tego, kogo chce i osoby widzące nie różnią się od innych. Na tyle, na ile poznałem widzących mogę stwierdzić, że są to osoby zwyczajne, skromne, głęboko wierzące, nie można im niczego złego zarzucić. Nie są święci, o tym zadecyduje Bóg. W minionych latach pozostawali osobami, które starały się żyć w równowadze i nie dać się sprowadzić na złą drogę. Wykazują się dojrzałością, a jedyną ich nauczycielką jest Matka Boża.
– Czy Pan jako naukowiec był raczej obserwatorem czy patrzył Pan na wszystko z wiarą?
– Obserwacje prowadziły do patrzenia z coraz większą wiarą. Teologowie oraz inni ludzie, którzy zetknęli się z tymi nadzwyczajnymi zjawiskami, wyrażają opinie, że tak wielka interwencja Boga jest naprawdę ogromną łaską, którą naród powinien przyjąć otwartym sercem.
Albert Huber, który napisał książkę o historii objawień w Kościele, spędził w Medziugorju miesiąc. Gdy zobaczył, co tam się dzieje, napisał książkę pt.: „W obronie Medziugorja”. Jego zdaniem takie wydarzenia nigdy nie miały miejsca w dziejach Kościoła od samego pojawienia się Jezusa na ziemi.
– Co powiedziałby Pan o nastawieniu Kościoła do objawień?
– Z tego, co wiem, Kościół pozostaje otwarty i pozostawia wiernym decyzję, czy wierzą czy nie. Niektóre objawienia mają charakter prywatny i nigdy nie zostaną powszechnie ogłoszone. Z kolei niektóre (jak na przykład Fatima czy Lourdes) zostają ogłoszone, kiedy osoby widzące otrzymują wyraźnie zadanie rozpowszechnienia treści objawień.
– Czy objawienia są znakami tych czasów?
– Większość ludzi wierzy, że tak, szczególnie tak częste. Matka Boża sama powiedziała, że w ten sposób zjawia się pośród nas po raz ostatni i zaprasza ludzi do nawrócenia. Mówi nam, że Bóg istnieje. Jeśli człowiek nie będzie szukał przebaczenia u Boga, sam z siebie nie znajdzie pokoju ani nie wprowadzi go w rodzinach czy w świecie. Gdy obserwujemy wydarzenia w świecie, wiemy, że te objawienia są ważne i powinniśmy traktować je z całą powagą.
– Czy świat byłby uboższy bez tych objawień?
– Z pewnością tak. Mówi się, że dotychczas Medziugorje mogło już odwiedzić 40 milionów ludzi. Jeśli każdy z nich ma trzech albo czterech członków rodziny, możemy założyć, że z Medziugorjem miało kontakt około 200 milionów ludzi. Do tego dochodzi wiedza o wielu nawróceniach i łaskach, które mają swe źródło w Medziugorju. Mówimy o tysiącach konkretnych istnień ludzkich. Tak więc z pewnością Medziugorje jest nieocenionym darem Boga dla świata i Kościoła.