Rozmowa przeprowadzona w dniu 11 września 2004 roku z ojcem Jozo Zovko, w Śirokim Brijegu
UCZYNIMY WSZYSTKO DLA SPEŁNIENIA ŻYCZEŃ MATKI BOŻEJ
– Ojcze Jozo, znajdujemy się w Instytucie Świętej Rodziny. Ojciec odprawił dzisiaj Mszę św. dla dzieci z okazji rozpoczęcia roku szkolnego. Proszę nam powiedzieć coś bliższego o tej Wspólnocie…
– Wspólnota Świętej Rodziny roztacza opiekę nad dziećmi, które w latach wojny utraciły jednego bądź oboje rodziców, zostały więc pozbawione pełnej opieki rodzicielskiej. Już w pierwszych latach działalności zainteresowaliśmy losem tych sierot wiele rodzin w krajach zachodnich. Nie zabrakło dobrych ludzi, prawdziwych chrześcijan, którzy ofiarnie przyszli z pomocą dzieciom skrzywdzonym przez wojnę. Obecnie w naszej wspólnocie znajduje się około 5 tysięcy dzieci i niemal ta sama jest liczba rodzin w krajach zachodnioeuropejskich, które złączone z nami więzami serdecznej przyjaźni wspomagają naszą działalność. Razem tworzymy jakby wielką i zrodzoną w Kościele rodzinę, w której każdy jest gotów pomagać innym, potwierdzając czynami słowa wyjęte z Ewangelii św. Mateusza: „Byłem głodny, a daliście Mi jeść… Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie… Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie…” (Mt 25,35)
W czasach obecnie przeżywanych tak wielu jest ludzi biednych, głodnych, napiętnowanych. Wzmaga się Zło wywoływane wojnami, klęskami żywiołowymi, narkomanią, rozwodami, jawnie popełnianymi grzechami. Cały świat ogarniają nieszczęścia, katastrofy, choroby, miliony ludzi głoduje – przy jednoczesnym nadmiarze żywności w bogatych regionach świata. Światu potrzebny jest samarytanin, który potrafiłby owe rany opatrzyć i wyleczyć: Zło zastąpić Dobrem. Nasz dom, nasza wspólnota jest w rzeczywistości takim „samarytaninem”, który przyjmuje biednych, opatruje rany, przywraca radość życia. Patrząc na nasz dom można łatwo dostrzec, że nie jest tylko zwykłą budowlą. Jest jakby pomnikiem miłosierdzia, wskazującym do czego zdolna jest miłość tych, którzy ewangeliczny nakaz miłości potrafią potwierdzać konkretnymi czynami, niemal podobnymi do cudów. W domu, w którym się znajdujemy przebywa ponad 40 dziewcząt. Są wychowywane w duchu chrześcijańskim i czują się tu szczęśliwe.
– Ojciec wydaje się być w tym domu zarazem kierownikiem jak i ojcem…
– Istotnie. Staram się również zastępować im prawdziwego ojca. Dużo obowiązków, sam nie potrafiłbym im sprostać. Pomocne jest grono oddanych współpracowników, którzy u mego boku ofiarnie służą dzieciom.
Śledzimy ich dorastanie i dojrzewanie, wychowujemy również z myślą, by w przyszłości mogły żyć jako samodzielne dobre matki. Wszystkie dzieci uczęszczają do szkół: młodsze do miejscowych, starsze podejmują studia uniwersyteckie w Mostarze.
We wspólnocie wszystkim zapewniamy dobre warunki do nauki, opracowane są odpowiednie programy. Obowiązuje też przestrzeganie regulaminu, w którym uwzględniony jest czas na naukę, prace porządkowe i modlitwę. Jest to niezbędny warunek dla właściwego wykorzystania każdego dnia.
– Kriżevac będzie w dniu jutrzejszym miejscem uroczystej Mszy św. z okazji Święta Podwyższenia Krzyża. Z pewnością Ojciec będzie tam też obecny. Proszę powiedzieć jakie znaczenie, zdaniem Ojca, ma krzyż w życiu chrześcijanina?
– Krzyż prowadzi do zbawienia. Chrystus każdemu z nas wskazuje i podaje krzyż, a kiedy go przyjmiemy i nosimy, zmierzamy do zbawienia, za przykładem Jezusa. Święto Podwyższenia Krzyża to dzień, w którym szczególnie rozważamy Jego tajemnicę, dziękując Bogu, że krzyż został nam dany.
Ja również dźwigam przyjęty krzyż i nawet jeżeli jego ciężar może wydawać się ponad siły, nigdy go nie odrzucę. Nie mogę tego uczynić, odrzucenie krzyża oznaczałoby zejście z drogi wiodącej do zbawienia; zaniechanie służby, odmowę udzielania pomocy nieszczęśliwym – sierotom, chorym, głodnym, wygnanym. W Medziugorju Maryja pomaga milionom ludzi w świecie przyjmować krzyż, wskazując, jak zmniejszyć jego ciężar. Każdego dnia poucza, co należy czynić, aby właśnie w krzyżu znaleźć siły do pokonywania zła, które wyrządzają nam inni.
– Ojciec był w pierwszych dniach objawień w Medziugorju proboszczem. W niedawnym, sierpniowym orędziu Gospa przypomina te początki, nawołując, aby z taką samą gotowością oraz zapałem nadal zmieniać swoje życie, wytrwale kroczyć drogą prowadzącą do zbawienia. A jakie są Ojca wrażenia z tamtego okresu?
– Entuzjazm, zapał, gotowość do nawróceń, rzeczywiście jest to szczególnie godne przypomnienia i w moim przekonaniu stanowi sedno sierpniowego orędzia. Nie ulega wątpliwości, że te pierwsze dni miały zasadniczy wpływ i znaczenie dla wszystkich późniejszych wydarzeń, aż do dzisiejszego dnia. Jest także rzeczą oczywistą, nie wymagającą wyjaśnień, że to nie my tworzymy Medziugorje. To ono kształtuje nas i wszystkich tak tłumnie przybywających do tego miejsca łask. Tu każdy ma szansę jakby na nowo się narodzić. Nie my jesteśmy autorami orędzi, lecz są nam one dane przez Gospę. Nie jest też naszym zadaniem rozważać i dociekać, o czym Gospa mówi, co myśli. Jej rady i życzenia są przecież dla każdego w pełni zrozumiałe. Naszą jedyną powinnością jest żyć zgodnie z Jej wskazaniami, tym samym potwierdzając swoje nawrócenie.
Nawiązując raz jeszcze do początkowego okresu objawień, przypominam sobie innego rodzaju zdarzenia. Dla ludzi mieszkających w bardziej odległych miejscowościach, a pragnących przybyć do Medziugorja, często brakowało miejsca w przepełnionych autobusach. Niezrażeni odbywali piesze wędrówki. Kiedy publicznie odmawiali różaniec, zdarzało się, że odbierano im różańce. Wtedy modlili się jeszcze głośniej, aby nieustraszenie wyznać swoją wiarę. Władze ówczesne zakazywały podróżowania do Medziugorja, nie wolno było rozmawiać i rozpowszechniać wieści o objawieniach i orędziach. Zakazy, prześladowania nie na wiele się zdały, bo niemal z każdym tygodniem rosła liczba pielgrzymów, przybywających z różnych stron świata. Objawienia i orędzia Gospy owocowały; rosła liczba nawróceń. U wszystkich, zarówno miejscowych parafian, szczególnie u widzących, jak i u pielgrzymów, można było dostrzec bezgraniczne oddanie Matce Bożej i Bogu. Wszyscy także byli gotowi znosić dla Gospy wszelkie prześladowania ze strony komunistycznej władzy.
Parafianie, mieszkańcy Medziugorja, gościnnie przyjmowali pielgrzymów, zapewniali noclegi, informowali, dodawali otuchy. Powiem i to, że w tym pierwszym okresie przybywający do Medziugorja byli najprawdziwszymi pielgrzymami. Przybywali do tego źródła łask, czerpali z niego siły i wiarę, przeżywali nawrócenie i odmienieni wracali do domu. W okresie nieco późniejszym zdarzało się jednak, że przybywający oczekiwali lepszych warunków pobytu i siłą rzeczy z upływem czasu zmienił się obraz miejscowości i codzienne życie samych mieszkańców, dla niektórych tłumy przybyszów mogły stać się swego rodzaju ciężarem.
W każdym razie prawdą jest, że od pierwszych dni zjawiskiem łatwo dostrzegalnym było szczere uniesienie względem objawień i orędzi Matki Bożej. Powszechnym niemal pragnieniem było móc usłyszeć, co Maryja mówi. Każdego dnia oczekiwano: co dzisiaj Gospa powie? A co jutro? Orędzia były oczekiwane z niecierpliwością, były przecież kierowane nie do samej tylko parafii, lecz do całego świata. Orędzia padały na żyzną glebę.
– Zdaniem Ojca, co jeszcze w tych pierwszych dniach miało szczególne znaczenie dla duchowego rozwoju Medziugorja?
– Z najwcześniejszego okresu przypominam sobie jeszcze pewne dość ważne zdarzenie. Przed domami, w których mieszkały widzące dzieci, dyżurowali policjanci, pilnujący, aby nikt nie wyszedł. Zdarzyło się wówczas, że w domu Jakova ukazała się Maryja i przekazała chłopcu krótkie orędzie nawołujące do postów:
„Uczyńcie to, wasze posty są mi bardzo potrzebne!”
Jakov odrzekł, że nie będzie mógł tego orędzia przekazać, gdyż przed domem policjanci nie pozwalają nikomu wyjść. Wtedy Matka Boża powiedziała do Jakova, aby odmówił pięć razy: „Ojcze nasz…” Jakov to życzenie spełnił, a następnie z dziecięcej ciekawości chciał sprawdzić, co Gospa w tym czasie zdołała uczynić. Ostrożnie spojrzał przez okno i zobaczył policjantów, którzy jakby ze zmęczenia zasnęli pod ścianą domu.
Cicho otworzył okno i wybiegł. Na ulicy zatrzymał pierwsze przejeżdżające auto. Kierowca bez zbędnych pytań umieścił go w bagażniku i zawiózł do kościoła. W wypełnionym wiernymi kościele właśnie dobiegała końca Msza św., przygotowywałem się do udzielenia błogosławieństwa. Jakov przedarł się przez zgromadzony tłum, podszedł do ołtarza i powiedział mi o otrzymanym od Matki Bożej ważnym orędziu. Zakończyłem błogosławieństwem Mszę św. Jakov przyjął podany mu przeze mnie mikrofon i sam przekazał treść otrzymanego orędzia. Powiedział: Gospa objawiła się dzisiaj mówiąc:
„Zacznijcie pościć! Wasze posty są mi potrzebne!”
Następnie zapytał zgromadzonych: Czy zrozumieliście? Wierni odpowiedzieli zdecydowanym: „TAK!” Tak samo odpowiedzieli na kolejne pytanie: „Czy będziecie pościć?”
Wówczas pewien obecny w kościele mężczyzna zawołał donośnym głosem: Uczynimy wszystko, aby spełnić życzenia Matki Bożej!
Wierni jednomyślnym aplauzem przyjęli to przyrzeczenie, co oznaczało, iż wszyscy pragną je wypełnić.
Uważam, że był to przełomowy i decydujący moment w całych dziejach Medziugorja. Słowa: „Uczynimy wszystko, aby spełnić życzenia Matki Bożej!” zawierały siłę, która pozwoliła pokonać wszelkie przeciwności oraz przeszkody.
Wkrótce rozpoczęły się prześladowania i można się było przekonać, że parafianie uczynili rzeczywiście wszystko, co wcześniej przyrzekli. Jeszcze dziś, z perspektywy minionego czasu można z całą pewnością stwierdzić, że wszystko, co wówczas zostało przyrzeczone i spełnione pozwoliło pokonać wszelkie przeciwności. Medziugorje wciąż żyje. Nic i nikt nie zdoła tego zniszczyć.
Dlatego podkreślam z mocą, że Medziugorje nie jest przez pielgrzymów odwiedzane i cenione za dobre jedzenie, restauracje, stoiska z pamiątkami, dobre wino, lecz z powodu głębi modlitwy, doznawanego tu nawrócenia, postów, pokoju. W tym właśnie można dostrzec owoce owego przyrzeczenia, publicznie złożonego w kościele wówczas, gdy Jakov przekazał wiernym treść orędzia Gospy.
– Czy Ojciec pamięta jeszcze inne, ważne chwile z tych pierwszych dni objawień?
– Innym ważnym zdarzeniem w owych dniach było moje wezwanie wiernych na spotkanie poświęcone szczególnym modłom do Gospy, kiedy ujawniły się w nas pewne pokusy. Wszyscy zjawili się tłumnie. Wcześniej w tym dniu spotkałem się z młodzieżą, na lekcji religii. Kiedy następnie wszedłem do kościoła, ku mojemu zaskoczeniu był on przepełniony. Klęcząc odmówiliśmy cały różaniec. W czasie modlitwy odczuliśmy obecność Maryi i skierowane do nas Jej słowa: „Odmawiajcie różaniec każdego dnia, odmawiajcie wspólnie, módlcie się sercem!” Trwa to aż do dzisiejszego dnia. Należy więc umieć rozpoznawać te ważne chwile, które posiadają szczególne znaczenie i stanowią jakby pieczęć i znak rozpoznawczy Medziugorja – do dziś. To wszystko, co można nazwać swego rodzaju programem, nie zostało wymyślone przez nas, lecz zostało nam przekazane przez Matkę Bożą i spontanicznie przyjęte przez wszystkich.
– Ojciec był też świadkiem pewnego zdarzenia, które dotyczyło bezpośrednio wzniesienia Kriżevac. Czy możemy się dowiedzieć, co się wówczas wydarzyło?
– Oczywiście przypominam sobie te ważne chwile związane z górującym nad Medjugorje Kriżevacem. Zdarzyło się to pewnej niedzieli o godz. 8.30. O tej porze w kościele przewidziana była Msza św. Jednak owej niedzieli nie można jej było odprawić. Wszyscy bez wyjątku wierni klęczeli na zewnątrz poza kościołem i spoglądali na Kriżevać. Krzyż na szczycie wzniesienia był zupełnie niewidoczny, cała góra otoczona była dziwną jasnością. Dopiero po pewnym czasie wyłonił się krzyż i jakby od niego bezpośrednio w dół spływały słowa orędzia: Pokój, Pokój, Pokój. Wszyscy modląc się nadal klęczeli i widzieli słowa Matki Bożej.
Krzyż stał się dla mnie symbolem i szczególnym znakiem we wszystkich cierpieniach, które znosiłem dla Maryi i dla Medziugorja. Właśnie w tym krzyżu odnajdowałem pocieszenie, błogosławieństwo, siłę i spokój pozwalające mi nadal dźwigać własny krzyż.
Rozmowę przeprowadził vd dla kwartalnika Gebetsaktion Medjugorje Koenigin 4/2004. Przekład z niem.: B. Bromboszcz