Medziugorje, 24 czerwca 2001. Rozmowa z o. Petarem Ljubiciciem
WYKORZYSTAJMY CZAS NA NASZE NAWRÓCENIE
– Ojcze Petarze, proszę powiedzieć gdzie Ojciec był w minionych latach, od kiedy został przeniesiony z Medziugorja, gdzie teraz Ojciec przebywa?
– W Medziugorju byłem przez 10 lat i 5 miesięcy. Dla mnie był to czas prawdziwie niezapomniany. Poznałem bardzo wielu ludzi, zdołałem zgromadzić niemało doświadczeń. Nadszedł potem taki moment, że zaczęto zadawać mi pytania: „Czy nie zechciałbyś już trochę odpocząć?” Moje zmęczenie stało się widoczne. Odpowiedziałem: „Jeżeli ktoś zechce prowadzić dalej tę pracę, którą tu wykonałem, chętnie wypocznę.”
Wysłano mnie do Szwajcarii, do pewnej parafii, z misją służenia robotnikom. przez trzy i pół roku byłem w Zurychu. Następnym miejscem mego „przesiedlenia” była kolejna parafia, tym razem we włosko-języcznym kantonie Szwajcarii, gdzie utworzyłem misję. Pozostałem tam przez niespełna dwa lata. Kolejnym miejscem mojej duszpasterskiej służby jest Fulda, w której jestem ponad rok. Mieszkam w klasztorze i troszczę się o parafię, obejmującą 2.500 wiernych. Od chwili, kiedy opuściłem Medziugorje minęło ponad 6 lat.
– Jak bardzo, w dalszej pracy kapłańskiej, pomogły Ojcu doświadczenia z Medziugorja?
– Nieustannie towarzyszyła mi szczególna miłość i uwielbienie dla Gospy. Zapoczątkowane tu objawienia – w prawdziwość których nigdy nie wątpiłem – okazały się dla mnie czymś niezwykle pożytecznym; zmieniły nieco moje pojmowanie wiary. Wcześniej byłem w tym względzie nader surowy i nieustępliwy. W Medziugorju lepiej zrozumiałem, jak silne może być i jest oddziaływanie łaski Bożej. Uświadomiłem sobie, że pewne sprawy, które usiłujemy sami rozwiązać, należy powierzać właśnie działaniu tej łaski; łaski pozwalającej niektóre problemy lepiej zrozumieć. W Medziugorju miałem możliwość poznania nie setek, ale tysięcy ludzi, którzy tu właśnie otworzyli swoje serca, wcześniej oddalone od Boga, grzęznące w grzechu. Gdy człowiek jest świadkiem takich przemian, jego pewność w wierze wzrasta. Potrafi wówczas przezwyciężać zwątpienia i każdą trudność; czuje się bardziej bezpieczny.
– Co Ojciec odczuwa przybywając do Medziugorja z okazji rocznic objawień?
– Z tego rodzaju okazji byłem tu już wielokrotnie i dla mnie jest to zawsze szczególne przeżycie. Każdy dzień w Medziugorju to dzień nadzwyczajny; dzień spotkań z Bogiem, który nas kocha, ukazując to przez miłość błogosławionej Maryi Dziewicy. Ujawnia to szczególnie w okresach, kiedy do Medziugorja przybywają tłumnie tysiące ludzi. Przyjeżdżają podziękować Bogu, pozdrowić Królową Pokoju i również Jej dziękować, że objawia się by prowadzić nas do Swego Syna Jezusa Chrystusa, w którym znajdujemy pokój, szczęście, radość i bezpieczeństwo. Są to przeżycia i doświadczenia, które trudno opisać słowami.
– Co może nam Ojciec powiedzieć o Medziugorju po 20 latach?
– Po 20 latach? Chętniej przeliczam to na dni. Jest to 7500 dni objawień Gospy, która nieustannie kieruje do nas zaproszenie, prosi o otwarcie serc dla orędzi, właściwe ich zrozumienie, nawołuje do nawrócenia, modlitw i postów. Modlitwa jest swego rodzaju pożywieniem, bez którego życie duchowe staje się niemożliwe. Dzień po dniu życie dostarcza niespodzianek i różnego rodzaju pokus. Dlatego właśnie w modlitwie należy poszukiwać sił, które tak bardzo są nam potrzebne, a które możemy zyskać w sakramencie pokuty. Krótko: Medziugorje posiada olbrzymie znaczenie.
Już miliony ludzi doznały tu nawrócenia. Doświadczając bliskości Boga zdołali zmienić swoje życie, nie tyle w sensie fizycznym, lecz duchowym i psychicznym. Jestem przekonany, że siła Medziugorja tkwi w przykładach wstrząsających nawróceń i cudownych uzdrowień. Temu zawdzięczać należy, że orędzia z Medziugorja są już tak w świecie rozpowszechnione, dotarły do milionów ludzi i pozwoliły im rozpocząć nowe życie. Powiem jeszcze, iż bez Medziugorja nie byłoby tych setek i tysięcy utworzonych grup modlitewnych. Znam wielu, którzy mówią, że gdyby nie było Medziugorja ani tych niezliczonych łask i tego wszystkiego co tu właśnie przeżyli, ich życie potoczyłoby się inaczej: nie zwracaliby żadnej uwagi na modlitwy, nie byliby zdolni do poświęceń i w ogóle – nie wiedzieliby po co żyją.
– Rozmawiamy w pokoju zmarłego Ojca Slavko. Ojciec był z nim w Medziugorju przez wiele lat. Co można powiedzieć o Ojcu Slavko?
– Osobowość jedyna w swoim rodzaju. Myślę, że każdy z nas jest oryginalnym dziełem Stwórcy; Bóg stworzył nas takimi, jakimi jesteśmy. Ojciec Slavko był jednak, w moim przekonaniu, prawdziwie unikatowym człowiekiem: niezmordowanym w pracy, której się poświęcił. Mówiłem mu niejednokrotnie: „Za dużo pracujesz, musisz odpocząć, człowiek nie jest maszyną, a nawet ona od czasu do czasu wymaga postoju!”
Znamiennym dla mnie jest fakt, że na dwa miesiące przed śmiercią był w Fuldzie. Odbywały się „Dni Maryjne”, był głównym celebransem Mszy świętej. Właśnie wtedy wyczułem, że nie jest już tym samym Slavką, którego znałem wcześniej. Jego zmęczenie było wyraźnie widoczne, przeczuwałem, że jego życie zbliża się do kresu. Kiedy odwiedził nas w Blankenau, nie wiem czy to, co mu wtedy powiedziałem było przejawem podszeptu, przeczucia, żartu, ale zabrzmiało wówczas jak przepowiednia:
„Slavko, masz teraz okazję, aby choć trochę odpocząć. Biskup chce, żebyś przez krótki czas pobył poza Medziugorjem, dla wytchnienia. Pozostań przez jeden miesiąc z nami. Będziemy się modlić, nie pozostaniesz bezczynny. Będzie ci łatwiej w Medziugorju; przy tym źródle, do którego każdy przybywa szukając pomocy, a ty nie potrafisz im tej pomocy odmówić. Wypocznij, a potem znów do dzieła… Jeśli tego nie zrobisz, wkrótce umrzesz.”
Dokładnie po dwóch miesiącach, może o jeden dzień wcześniej lub później, kiedy wróciłem do klasztoru, jeden z braci powiedział mi, że w czasie, kiedy byłem w parafii w Fuldzie, nadszedł fax o śmierci kogoś w Medziugorju. Od razu pomyślałem: chyba nie chodzi o Ojca Slavko? A jednak to On właśnie doszedł w Medziugorju do kresu drogi krzyżowej. Nie wierzę, że umarł, po prostu ze zmęczenia zamknął oczy i kiedy je znów otworzył już był przy Jezusie, dla którego żył i pracował.
Slavko był niestrudzonym pracownikiem. Często rozmawialiśmy, co i jak należałoby jeszcze zrobić. Ubolewam, że w Medziugorju nie ma dwóch grup duszpasterzy, które pracując zmieniałyby się co tydzień. Dla kapłanów byłoby to dużym ułatwieniem.
– Kiedy Ojciec przebywał w Medziugorju, poznał Ojciec wszystkich widzących, a w tych dniach zapewne spotkał ich ponownie. Co Ojciec sądzi teraz o widzących, kiedy od dłuższego już czasu nie jest razem z nimi?
– Często o tym mówię i powtarzam: wszystkie, trwające od 20 lat wydarzenia w Medziugorju, są czymś niezwykle ważnym i wielkim. Byłem tu przez lat dziesięć. Usiłowałem, co tylko możliwe, czynić i bliżej poznać. Napisałem dwie książki, w których zawarte jest wszystko czego doświadczyłem, opisy zdarzeń. A jednak zmuszony jestem powiedzieć, że całości nie zdołałem zgłębić. Nasze życie jest zbyt krótkie, aby dokładnie poznać, co Bóg pragnie nam tu przekazać. Moje osobiste przekonanie podpowiada, że na początku objawień, nawet sami widzący nie dorośli jeszcze do pełnego zrozumienia orędzi. Bóg jednak właśnie nimi się posłużył. Wiemy, że Bóg nie wybiera najzdolniejszych i najbardziej wymownych, więc i tym razem przekazał swój dar im: wybranym z grona małych mieszkańców Medziugorja. Oni sami wielokrotnie oświadczali, iż nie wiedzą, dlaczego Bóg właśnie ich wybrał.
To orędzie – a nie waham się powiedzieć, iż od czasów Jezusa nie było bardziej znaczącego – jest nam dane dla nawrócenia, dla podjęcia pokuty, postów i dla modlenia się sercem, po to, żebyśmy mogli pomóc samym sobie oraz innym ratować ludzkie dusze.
– Ojciec został przez Boga również włączony do tego planu, za pośrednictwem widzącej Mirjany?
– Tak, to prawda, że i ja zostałem wybrany: do ogłoszenia tajemnic, które zostały Mirjanie przekazane przez Gospę*. Tajemnice te u wielu wywołują podniecenie. Ludzie zadają pytania, dlaczego po dzień dzisiejszy jeszcze nic się nie dokonało?
O tajemnicach nie potrafimy wiele powiedzieć; można tylko snuć przypuszczenia, powtarzać jedynie to, co już o tym powiedziała Mirjana. Wiadomo, że powierzone jej zostało 10 tajemnic. Otrzymała je po półtora roku w postaci czegoś, co może przypominać pergamin nieziemskiego pochodzenia, zawierający owe dziesięć tajemnic, od pierwszej do dziesiątej i dopiero we wskazanym czasie będzie można odczytać pierwszą. Dwie pierwsze zawierają przestrogi oraz ostrzeżenia. Stanie się więc coś, co będzie wyraźnym dowodem, że Gospa tu była. Potwierdzenie, iż widzący niczego nie zmyślili, nie kłamali. Trzecia z tajemnic dotyczy znaku na Górze Objawień – znaku trwałego i niezniszczalnego. Co to będzie nie należy zgadywać, to również ma pozostać tajemnicą.
– Moim zamiarem nie było dowiedzenie się czegoś o tajemnicach, bo w ogóle nie można o nich wiele powiedzieć. Interesuje mnie bardziej to, jak Ojciec, jako kapłan, przyjął powierzone zobowiązanie?
– Kiedy dowiedziałem się od ludzi, że to ja w wyznaczonym czasie mam te tajemnice ogłosić, byłem zaskoczony; sądziłem nawet, że żartują*. Dopiero po kilku dniach spotkałem Mirjanę i gdy ona to potwierdziła, znów pomyślałem, że to niemożliwe, abym ja został w tym celu wybrany, uznałem bowiem, że to zbyt wielki zaszczyt, zaufanie i przede wszystkim wielka odpowiedzialność. Będę się cieszył, jeśli stanie się to powodem do radości wszystkich, zwłaszcza tych, którzy w Medziugorje wierzyli. Jeżeli w dodatku okaże się, iż pomoże to w uznaniu przez Kościół prawdziwości objawień w Medziugorju, moja radość będzie tym większa.
– Co Ojciec może powiedzieć tym, którzy do Medziugorja przybywają, bez względu na to, czy kieruje nimi wiara, niewiara czy zwykła ciekawość?
– Medziugorje samo w sobie jest orędziem. Wszystkim jest potrzebny pokój. Rzeczą znamienną jest, że Gospa przychodzi tu jako Królowa Pokoju. Mówi, co powinniśmy czynić, aby zyskać pokój oraz prawdziwą radość, prawdziwe szczęście jak również to życie, do jakiego tęsknimy i do którego zostaliśmy stworzeni. Musimy się nawrócić! A to nie znaczy nic innego jak każdy dzień poświęcać Bogu, aby On mógł nasze życie odmienić.
Nie możemy tego powiedzieć, ja również nie potrafię o sobie powiedzieć, że już się nawróciłem. Jednak Bóg każdego dnia daje nam szansę nawrócenia: w spotkaniach z Nim we Mszy świętej, w sakramencie pokuty, w Komunii świętej. To jest właśnie najbardziej ważne. Kiedy się nawrócę, będę się modlił, będę wierzył. Wiara, modlitwa oraz nawrócenie to trzy główne warunki dla uzyskania pewności, że jestem ocalony, żyjąc w łasce, jak Bóg tego ode mnie oczekuje. Wówczas będę gotów lepiej służyć Bogu, będę zdolny odmawiać sobie rzeczy, które same w sobie nie są złe. Uważam, iż właśnie w tym tkwi sedno orędzi z Medziugorja i każdy, kto przyjmuje je sercem i całą duszą oraz stara się nimi żyć – choć może nie każdego dnia mu się to udaje – odczuje zadowolenie, radość i pokój.
Wiele osób, które w tych dniach spotykałem w Medziugorju, mówiło, że przybywają tu dla nabrania mocy i sił do nowych, duchowych zwycięstw. Życie jest walką, której nie można toczyć bez udziału łaski Bożej; bez niej jestem bezsilny.
Moje przesłanie jest następujące: Należy wykorzystać obecny czas do naszego nawrócenia, do życia w modlitwie i najprawdziwszej wierze, która będzie nam towarzyszyła zawsze; jedynie tą drogą posiądziemy radość i pokój. Być prawdziwym, wierzącym katolikiem to znaczy rozpoczynać każdy dzień z Bogiem i Bożym błogosławieństwem. Tylko to zapewnia nam ocalenie. Proszę wszystkich, by każdą chwilę życia przemieniali w chwile ratunku: dla siebie, dla naszych sióstr i braci.
Cóż to dla mnie oznacza? Zawsze być świadomym, że Bóg mnie kocha. Dowodem tego jest przyjście Gospy, Królowej Pokoju, do Medziugorje; Gospy nieustannie nawołującej: Dzieci kochane, jestem waszą Matką! Gdybyście wiedziały, jak bardzo was kocham, płakałybyście z radości! Czegóż nam jeszcze potrzeba? Oto moja prośba i gorące życzenie dla wszystkich, którzy to czytają i nad tym rozmyślają, od dwóch już dziesięcioleci, od kiedy Gospa tu się objawia. Ktoś powiedział, że Medziugorje to radość dla nas wszystkich, to łaska, którą powinniśmy przyjmować, aby wspólnie pomóc Gospie w tym, aby nadeszły czasy lepsze, szczęśliwsze, błogosławione.
Rozmowę prowadził vd. Tłumaczenie z niem.: B. Bromboszcz z: Medjugorje. Gebetsaktion. Maria – Konigin des Friedens, 3/2001, str. 20-24