MEDZIUGORJE – SZCZEGÓLNE ŹRÓDŁO ŁASKI BOŻEJ
Wywiad z siostrą Olgą przeprowadził Vitomir Damjanović 19.03.2014 w Medziugorju
– Czy może nam Siostra powiedzieć kilka słów o sobie?
– Pochodzę z północno-zachodnich Niemiec. Urodziłam się w roku 1961, a od 1988 roku żyję we Wspólnocie Błogosławieństw. Wstąpiłam do wspólnoty w Niemczech, następnie posługiwałam w Czechach, Moskwie, Francji i w Niemczech. W Medziugorju jestem od 11 lat.
– Objawienia w Medziugorju rozpoczęły się w roku 1981. Kiedy po raz pierwszy usłyszała Siostra o nich?
– Pierwszy raz zetknęłam się z objawieniami w Medziugorju, gdy pracowałam jako asystentka parafialna. Grupa pielgrzymów po powrocie z Medziugorja dzieliła się w parafii swoimi przeżyciami. Prawdę mówiąc, w pierwszym momencie byłam przerażona ich opowieściami. Była to mała grupka, która każdego dnia w domu modliła się modlitwą różańcową. Było mi smutno, że nie chcą modlić się w kościele. Postawiłam znak zapytania nad Medziugorjem, ponieważ omijanie parafii było dla mnie – jako osoby wierzącej – znakiem rozbijania jedności wśród parafian. A więc zachowywałam sceptycyzm, dopóki nie znalazłam się we Wspólnotach.
Pierwszy raz przyjechałam do Medziugorja w roku 1989 razem z siostrą. Było to wspaniałe doświadcze-nie z powodu intensywności modlitwy, atmosfery sprzyjającej skupieniu i refleksji. Wrażenie bliskości nieba zachowuję w sercu do dnia dzisiejszego. Obecność łaski Bożej czuje się tutaj niemal na wyciągnięcie ręki.
– Z pewnością znała Siostra Lourdes i Fatimę. Jakie myśli towarzyszyły wyjazdowi do Medziugorja, z jakimi jechała Siostra wyobrażeniami i oczekiwaniami?
– Nigdy nie byłam w Lourdes ani w Fatimie. Przybywając tutaj, byłam bardzo skupiona na spotykanych ludziach, nowych miejscach i atmosferze modlitwy. Wszystko złożyło się na intensywne doświadczanie tego miejsca.
– Czy miała Siostra okazję być świadkiem objawienia?
– Wielokrotnie miałam okazję być świadkiem objawienia. Po kilku latach pobytu tutaj nauczyłam się chorwackiego na tyle, by rozumieć osoby widzące, gdy mówią w swoim ojczystym języku. Dla nas, żyjących w tym miejscu, bardzo ważne są relacje z osobami widzącymi oraz ojcami franciszkanami. A jednocześnie szanujemy ich potrzebę ciszy i odpoczynku, konieczną przy tak wielkiej ilości pielgrzymów.
Mnie osobiście zawsze uderzała prostota i bezpośredniość osób widzących. W czasie pierwszych lat pobytu tutaj nie mówiłam dużo o Medziugorju. Za to wszystkiemu się przyglądałam i pozwalałam, by różne widziane osoby i wydarzenia zostawiały ślad w moim sercu.
Po trzech latach zauważyłam, że osoby widzące nie szukają rozgłosu. Są tak samo proste i bliskie ludziom jak wcześniej. Nie podważam zdania Kościoła ani nie chcę wyprzedzać faktów, lecz osobiście jestem przekonana, że to, co się tutaj dzieje, jest autentyczne.
– Jak Siostra przeżywa objawienie? Czy obecność Matki Bożej jest w jakiś sposób odczuwalna?
– Różnie to wygląda. Czasami jest to doświadczenie bardzo odczuwalne, a czasami opieram się jedynie na wierze.
Przypominam sobie zabawne wydarzenie. Pewnego razu, chociaż byłam na skraju zmęczenia, uczestniczyłam w objawieniu, które było dane Ivanowi. Usiadłam na kamieniu, z którego ze zmęczenia prawie spadłam. Objawienie trwało bardzo długo, tak, że w pewnym momencie powiedziałam w sercu do Matki Bożej: „Nigdzie się stąd nie ruszę, dopóki Ty tu jesteś. Ale jeśli objawienie będzie trwało dłużej, chyba naprawdę spadnę z tego kamienia.” Dokładnie w tym momencie objawienie się zakończyło. Później myślałam sobie: Ach, to tak jak z małym dzieckiem… Kiedy jest bardzo zmęczone, mama kła-dzie je do łóżka. W tamtej chwili czułam, że Matka Boża cieszy się mną. Zauważyła, że rzeczywiście spadłabym z kamienia, gdyby się o mnie nie zatroszczyła.
– Ma Siostra piękne apostolstwo – troskę o przygotowanie Eucharystii dla niemieckojęzycznych pielgrzymów.
– Od 11 lat jestem odpowiedzialna za przygotowanie mszy świętych. Przez pierwsze półtora roku pomagałam pielgrzymom francuskojęzycznym. Parafia poprosiła nas o pomoc zarówno pod względem oprawy muzycznej, jak i przy usprawnieniu ogólnej organizacji. Muszę przyznać, że jestem tą pracą zachwycona, ponieważ umożliwia mi bezpośredni kontakt z pielgrzymami. W ten sposób podczas Eucharystii mogę zawierzać ich intencje Bogu. I chciałabym ich zachęcić do tego, by mówili nam o swoich szczególnych intencjach, ponieważ pragniemy w ten sposób ich wspierać.
– Co Siostra robi, gdy nie ma kapłana, który odprawiłby mszę św. po niemiecku?
– Jeśli grupa jest wystarczająco duża, możemy zwrócić się do jednego z tutejszych franciszkanów. W innym przypadku msza św. byłaby tłumaczona. Jednak dobrze by było, gdybyśmy wcześniej wiedzieli, że jest potrzeba szukania kapłana, tak by wcześniej móc go poprosić. W końcu wszystkie sprawy omawiamy z parafią. Cieszę się, że z biegiem lat między nami a parafią zrodziła się relacja pełna ufności, tak, że mogę spokojnie zwrócić się do proboszcza, gdy mam jakiś problem. Ufam, że współpraca nadal będzie się układać tak samo pomyślnie.
– Słyszeliśmy, że Siostra wkrótce opuszcza Medziugorje. Można zapytać o powód?
– Ostatnie 12 lat spędzonych tutaj należy do najpiękniejszych z moim życiu. Jednak chcę zmienić miejsce, ponieważ czuję się zmęczona. Było dla mnie oczywiste, że pewnego dnia będę musiała stąd wyjechać. Gdy przyjdzie nowa osoba, wniesie ze sobą nowe dary i pomysły. Pewna siostra powiedziała mi: „Tylko cmentarz jest pełen ludzi, którzy są nie do zastąpienia.”
– Czy Siostra już zna miejsce i czas posłania na nową placówkę?
– Prawdopodobnie wyjadę w grudniu na dłuższy czas do Kazachstanu. Nasza wspólnota ma tam od wielu lat dom. Przed laty przebywałam w Rosji, a więc mówię płynnie po rosyjsku. Już teraz cieszę się na piękną tamtejszą zimę, ponieważ nie przepadam za upałami. Nasza wspólnota zajmuje się duszpasterstwem. Czekam na zmianę trybu życia na bardziej spokojny niż tutaj w Medziugorju, gdzie ruch pielgrzymkowy jest naprawdę intensywny.
– Jakie znaczenie ma dla Siostry Medziugorje?
– Widzę je jako miejsce, w którym Bóg bardzo pragnie spotkać człowieka. A Matka Boża właśnie do tego nas prowadzi – abyśmy się otworzyli na spotkanie Boga. Życzę tego każdemu i zachęcam do odwiedzenia Medziugorja, aby mieć własne zdanie na temat tego miejsca. Poza tym Medziugorje oznacza dla mnie intensywne miejsce modlitwy. Jestem ogromnie wdzięczna Chorwatom za ich świadectwo głębokiej modlitwy. Dołączam się do życzeń ojca Marinko Sakoty, wypowiedzianych wobec tutejszych mieszkańców, który powiedział:
„Nie powinniście zbytnio przyzwyczajać się do łask płynących z Medziugorja, lecz wciąż odnawiać swoje spojrzenie i na nowo odkrywać dar mieszkania właśnie w tym miejscu.”
– Obchodzimy uroczystość św. Józefa, Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny. Opowie nam Siostra o roli tego świętego w waszej Wspólnocie?
Święty Józef jest jednym z naszych głównych patronów. Wielokrotnie podczas moich licznych pobytów na zagranicznych placówkach doświadczałam jego opieki i prowadzenia.
Chętnie opowiadam pielgrzymom następujące wydarzenie. Przebywając we Francji, byłam odpowiedzialna za kościół. Utrzymujemy się z własnej pracy i z tego, co ofiarują nam życzliwi ludzie. Pewnego dnia skończyły się nam ziemniaki. Poszłam do kuchni przed obraz św. Józefa i poprosiłam go o pomoc. Następnego dnia przed drzwiami stała skrzynka od ziemniaków pełna… kiwi. Podziękowałam więc niezwłocznie św. Józefowi słowami: „Dziękuję, kiwi też mogą być.” Później pojawiały się kolejne skrzynki z kiwi. Przy siódmej skrzynce zrozumiałam o co chodzi. Kiwi i ziemniaki są do siebie podobne, a przecież w Ziemi Świętej nie rosły ani jedne, ani drugie. Wtedy poszłam do kuchni z kiwi i ziemniakiem i wytłumaczyłam różnicę. Myślę, że całe niebo miało niezły powód do śmiechu, tak jak ja teraz. Następnego dnia dostałyśmy tonę ziemniaków. Lubię opowiadać tę historię. Nie chodzi o to, że gołąbki same wlatują do garnka. Ale wydaje mi się, że każdy choć raz w życiu powinien doświadczyć czegoś podobnego. Medziugorje jest takim miejscem, w którym można spotkać się z troską Pana Boga nie tylko w sprawach życiowej wagi, lecz także w drobnostkach, ponieważ On pragnie sprawiać nam radość i także małe rzeczy są dla Niego ważne.
Przekład z niem.: Alicja B., Vox Domini nr 2/2014, str. 12-13