Wspomnienie o o. Slavko Barbariciu w 15 rocznicę śmierci

O. Prof. Andreas Resch

WSPOMNIENIE O OJCU SLAVKO BARBARICIU W 15 ROCZNICĘ ŚMIERCI (1946-2000)

Wywiad z o. prof. Andreasem Reschem przeprowadzony przez M. Elfriede Lang-Pertl

Ojciec profesor Andreas Resch należy do wspólnoty ojców redemptorystów w Innsbruku. Jest założycielem i kierownikiem Instytutu Zjawisk Paranormalnych w Innsbruku. Przez wiele lat pracował w Rzymie jako profesor na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim, zajmując się zjawiskami z pogranicza realnych doświadczeń oraz psychologii klinicznej. Dobrze znał o. Slavko, dlatego poprosiliśmy go o udzielenie nam wywiadu.

– Ojcze Profesorze, jakie wspomnienia zachował Ojciec w pamięci o ojcu Slavko i co Ojciec o nim myśli?

– W moim mniemaniu był świętym człowiekiem. Mieliśmy okazję intensywnie współpracować. Szczególnie utkwiły mi w pamięci dwa momenty. Z jednej strony jego naukowe podejście wobec objawień w Medziugorju – ukończył studia psychologiczne i starał się z akademickim nastawieniem zgodnie z zasadami Kościoła katolickiego badać prawdziwość objawień. Próbował znaleźć i wyklarować ślady ewentualnej fikcji i iluzji. Poświęcił się szukaniu prawdy. Był wytrwałym obserwatorem, naukowcem i znawcą człowieka.
Z drugiej strony doświadczył na podstawie uczciwych obserwacji objawień w Medziugorju, podczas których nawiązał głębokie relacje z osobami widzącymi, iż zstępuje na ziemię coś boskiego. Boskość, którą odczuwał, jednocześnie nie do końca umiejąc ją opisać, stała się częścią jego głębokiego życia wewnętrznego. Żył zanurzony w Bogu, który dawał mu poczucie bezpieczeństwa. Nauka znalazła się na dalszym planie.

– Ojciec Slavko zwrócił się do Ojca Profesora z prośbą o wykonanie specjalistycznych badań osób widzących.

– Owszem, poprosił mnie o badania. Nie myślał o sobie, ponieważ jak nikt inny osobiście przeżywał dynamikę objawień w całej ich okazałości. Pragnął jednak pokazać światu i również Kościołowi, że zrobiliśmy wszystko, by wykazać autentyczność objawień. Włożył w Medziugorje całe swoje serce do tego stopnia, że przedwcześnie zakończył swoje życie.

– A więc Ojciec Profesor poznał o. Slavko jako człowieka o głębokim wnętrzu oraz jako człowieka nauki. Osobiście jest dla Ojca świętym, a przecież święci stanowią dla nas wzór. Czego możemy się uczyć od o. Slavko?

– Z pewnością możemy naśladować jego wytrwałość w wierze, a także wykluczanie każdej formy naiwności poprzez głęboko idącą obserwację oraz wnioski z konkretnej sytuacji. Gdy jednak wielokrotne spostrzeżenia uwidoczniają i potwierdzają, iż mamy do czynienia z realnymi objawieniami, wtedy nieodzowną staje się odpowiedź pełnego osobistego zaangażowania.

– Ludzie tacy jak o. Slavko, czyli bez­pośredni i prostolinijni, nie mają łatwego życia, ponieważ są odbierani przez ludzi jako nieprzyjemni w obyciu.

O. Slavko w rozmowie z ks. kard. Ratzingerem

– Zgadza się. Ojciec Slavko prowadził samotne zmagania zarówno z osobami w najbliższym kręgu, jak i znaczącymi osobistościami hierarchii Kościoła. Nie mógł liczyć na wsparcie, wręcz przeciwnie, rzucano mu kłody pod nogi. Ogromnym smutkiem była dla mnie wiadomość, że został przeniesiony z Medziugorja, a ode­słany stamtąd, niedługo później zmarł. Na jego pogrzebie pojawił się biskup, który podjął decyzję o jego przeniesieniu, a wcześniej cofnął mu pozwolenie na sprawowanie sakramentu spowiedzi oraz ostatecznie zakazał celebrowania mszy świętej. Dochodzimy tutaj do punktu, w którym zgadzam się w pełni z o. Slavko, który powiedział za Jezusem: „Moje Królestwo nie jest z tego świata”.

– Kim z osobistego punktu widzenia był o. Slavko dla Ojca Profesora?

– Łączyła nas głęboka przyjaźń. Pe­w­nego dnia poprosił mnie o zrobienie wspomnianych badań, ale ja początkowo się nie zgodziłem. Pracowałem wówczas na uniwersytecie, dokładnie w tej dziedzinie, czułem w sumieniu, że muszę przystać na jego prośbę. Oczywiście o. Slavko całym sobą wspierał te badania. Był zawsze przy nich obecny i obserwował. Szkoda tylko, że tak szybko odszedł.

– Ojcze Profesorze, jakie były oko­liczności, w których dowiedział się Ojciec o śmierci o. Slavko? Jak Ojciec zareagował na tę smutną wiadomość?

– Zadzwonił do mnie o. Ivan Landeka, ówczesny proboszcz Medziugorja. Podzielił się ze mną informacją, że o. Slavko zmarł nagle na Górze Krzyża. Byłem w szoku, ponieważ straciłem osobę, w której miałem wsparcie, przyjaciela, którego dane mi było spotykać. Miałem przekonanie, iż na nim mogę polegać całkowicie i się nie zawiodę.

– Jak wspomina Ojciec Profesor współpracę z o. Slavko? Czy była bezproblemowa?

– Wspólna praca była dla nas przyjemnością i wzajemnym wsparciem. Nie pamiętam, żebyśmy mieli jakieś problemy na tej płaszczyźnie. Był również człowiekiem nauki, a więc kładliśmy akcent na dokładność badań. W tym względzie zgadzaliśmy się w zupełności. Prawdopodobnie mieliśmy podobne podejście do pracy. Pamiętam, że już wtedy poprosił Kongregację Nauki Wiary, a szczególnie ówczesnego kardynała Ratzingera o przybycie lub wydelegowanie kogoś do kontroli i obserwacji przeprowadzanych badań. Później sekretarz stanu, kardynał Bertorte powiedział mi, że była to bardzo trafna decyzja i życzył nam powodzenia. Wówczas nikt do nas nie przybył i była to dla nas kwestia drugorzędna. Pierwszorzędną była komunikacja z Kościołem i przeprowadzanie badań przy wiedzy przełożonych. Musimy przecież zauważyć, że Kościół sam potrzebował konkretnych dokumentów, potwierdzonych naukowo.

– Czy zatem uważa Ojciec Profesor za właściwe, iż nikt wówczas nie przybył?

– Czasem tak bywa. My obaj nie odnajdywaliśmy się w nurcie tzw. wyższej polityki kościelnej. Wręcz przeciwnie, z prostotą uznawaliśmy, że jedynie fakty i wiara mają znaczenie. Pewnego razu zdarzyło się tak, że gdy prowadzone były dalsze badania nad osobami widzącymi, doktor Galiardi, mój bliski współpracownik, zaczął wywierać presję, byśmy poszli do biskupa Mostaru. Odpowiedziałem, że mam zlecone zrobienie badań, przedłożenie ich wyników, bez mieszania się w jakąkolwiek politykę Kościoła. W końcu nie poszliśmy. Skoro jednak nie prowadziliśmy badań według pewnych „jedynie poprawnych” wytycznych, wyniki badań zostały przemilczane.

– Jak to się stało, że otrzymał Ojciec Profesor zlecenie wykonania badań?

– Doradzono o. Slavko, aby mnie zaprosił. Po pewnym czasie powiedziałem: „Jeśli mam być szczery, po prostu muszę tam jechać, aby wszystko osobiście zbadać, na 90 % poobserwować, a w 10% wziąć udział we wspólnym świętowaniu”. Następny pobyt miał zupełnie inne proporcje: w 10% obserwowałem, a w 90% świętowałem. Wówczas z przekonaniem potwierdziłem o. Slavko swoją zgodę. A on odpowiedział: „Jako franciszkanie jesteśmy przecież zobowiązani coś w tej sprawie przedłożyć”. Czułem się z nimi solidarny i połączony w tej misji. I chociaż z perspektywy czasu widzę, iż na niewiele zdały się nasze wysiłki w kontekście oddziaływania na opinię publiczną lub stanowisko Kościoła, to jednak miały pewne znaczenie w mniej bezpośredni sposób.

– Wielokrotnie był Ojciec Profesor proszony przez Rzym o zbadanie zjawisk nadprzyrodzonych, ponieważ jest Ojciec specjalistą w tej dziedzinie. Nawiążę do wątku atrybutów, które przypisywane są świętym. Jaki zostałby dany o. Slavko, jeśli zostałby ogłoszony świętym?

– Atrybut absolutnej wierności Kościołowi i pełnej osobistej odpowiedzialności za własne przekonania i wiarę, a także atrybut wspierania w rozwiązywaniu problemów i trudności, których w Kościele nie brakuje, może szczególnie w przypadku Medziugorja. I nie chodzi tu o objawienia same w sobie, lecz zawiłości wokół Medziugorja, mające miejsce w świecie nauki oraz hierarchii Kościoła. Krytyka badań była doprawdy powierzchowna. Próbowano szukać sposobów obniżenia rangi badań, ponieważ nie znaleziono błędów ani dowodów na brak autentyczności objawień, a więc próbowano je na wszelki sposób podważać.

– Wspomniane badania są jak do tej pory najdokładniejszymi, najbardziej obszernymi i solidnymi, jakie wykonano w odniesieniu do objawień i osób widzących?

– Oczywiście mieliśmy dużo szczęścia. Znałem osobiście dr Galiardi i dr Margnelli. Byli oni dyrektorami Instytutu do spraw zmienionych stanów świadomości w Mediolanie. Dzięki ich zaangażowaniu udało się zebrać dwunastu lekarzy, dwóch psychologów i jedną asystentkę, aby przeprowadzili rzetelne badania. Wybrali oni formę, która jeszcze nie była stosowana, a ponadto praktycznie była nie do sfinansowania. Oczywiście Kościół musiał w takim przypadku wydać na badania więcej pieniędzy, jednak trzeba przyznać, że większość z nas, z nielicznymi wyjątkami, pracowała charytatywnie. Ja osobiście traktowałem swoją pracę jako służbę, więc nie chciałem za nią wynagrodzenia.

– Matka Boża przekazała nam wiadomość, że o. Slavko jest w niebie. A jednak wydaje się, że Ojciec Profesor żyje nadal z bardzo żywym jego wspomnieniem, jakby był nadal pośród nas, pielgrzymujących na ziemi?

– Moja przyjaźń z o. Slavko nadal trwa i jest żywa. Należy do tej rzadko spotykanej kategorii osób, którzy noszą w sobie świat doczesny i świat nadprzyrodzony. Czujemy to, myśląc sobie przy spotkaniu tego człowieka: „Żyje w pełni Bogiem i jakby w niebie, choć jednocześnie jest w stanie również w pełni żyć na ziemi i podejmować codzienne trudy doczesności.”

– Także Ojciec Profesor wspomniał niedawno, że z powodu pewnego wydarzenia bardziej domem wydaje się Ojcu niebo niż ziemia.

– Mówimy o historii związanej z groźną infekcją, która prawie przyprawiła mnie o śmierć. Miałem wówczas doświadczenie z pogranicza śmierci, to znaczy chwilę, w której nagle opuściłem swoje ciało i poczułem, że znajduję się w miejscu, w którym nie ma już ograniczeń czasu i przestrzeni. Czułem ukojenie i radość, którego nie można osiągnąć, żyjąc jeszcze na ziemi. Poruszony tym przeżyciem byłem bliższy zrozumienia stanów osób widzących, ich potencjalnych przeżyć i odczuć. Kiedyś bardzo dużo rozmawiałem z osobami widzącymi z Medziugorja. Podczas objawienia doświadczają takiego stanu, w którym zatracają poczucie granic czasu i przestrzeni. Są to przeżycia, które wyciskają trwały ślad w pamięci człowieka. Także dla mnie bliskość przejścia z tego życia do nieba była tak znaczącym wydarzeniem, że zmieniła moje życie.

Miejsce śmierci o. Slavko

– Jak się to przejawia w codziennym życiu Ojca Profesora?

– Jeszcze mocniej zdałem sobie sprawę, że żyję coraz bliżej przekroczenia granicy życia na tym świecie i jestem zaproszony do życia w niebie. Jestem również przekonany, że po tamtej stronie spotkam o. Slavko i cieszy mnie ta myśl. Wydaje mi się, że teraz lepiej rozumiem sedno jego życia: on poświęcił się cały głoszeniu prawdy. Wszystko czynił, by służyć prawdzie i wypełnił wszystko, co było konieczne, dlatego Pan w pewnym momencie zabrał go do siebie, jakby chciał powiedzieć: „Wypełniłeś swoje powołanie. A teraz chodź do Mnie!” Podczas gdy jego śmierć była dla wielu osób szokiem i bolesną wiadomością, on sam wykonał już na ziemi to, co do niego należało. A my raczej powinniśmy naszą uwagę skupić na tym, jak kontynuować pozostawione przez niego dziedzictwo w postaci pracy duszpasterskiej oraz przykładu życia.

Przekład z niem.: s. Alicja B. Tekst pochodzi z austriackiego kwartalnika „Medjugorje. Gebetsaktion” 4/2015, Vox Domini 1/2016, str. 10-11.