Ivan Dragicević – Odnaleźć pokój

Rozmowa przeprowadzona z Ivanem Dragiceviciem, w austriackim Frankenau, w sierpniu 2001 roku 

ODNALEŹĆ POKÓJ JEDNOŚCI Z BOGIEM

– Ivan, cieszy mnie, że spotykamy się w Austrii, w Burgenlandzie. Kiedy przyjechałeś, jakie są twoje wrażenia?
– Przyjechałem w minioną niedzielę, zresztą nie po raz pierwszy. Niemal każdego roku przyjeżdżam tu do moich przyjaciół i chrzestnego, żeby wspólnie się modlić i krótko wypocząć. Dla mnie jest to czas duchowej odnowy. Nie da się porównać tempa życia w Medziugorju z tym, co tu zawsze przeżywam i co przeżyłem obecnie w okresie siedmiu dni od przyjazdu. Tu ogarnia mnie prawdziwy spokój, odnajduję siebie, uświadamiam sobie wszystko, co powinienem odnowić, potrzebę doskonalenia pewnych spraw i własnych zamierzeń. Podczas spacerów w ciszy lasów, również poprzez modlitwę znajduję odpowiedzi na wiele pytań, które dotyczą moich przyszłych planów. Chodzę leśnymi ścieżkami wydeptanymi przez ludzi, ale w tej jedynej w swoim rodzaju atmosferze mogę się w ciszy modlić, rozmyślać, doznawać duchowej odnowy.

– Czy chcesz przez to powiedzieć, że człowiek powinien czasem oderwać się od szybkiego tempa życia, poszukać samotności?
– Nie wątpię, że obecnie bardziej niż dawniej, wiele dróg i ścieżek, jeżeli można tak to określić, zarosło, stało się ślepymi uliczkami. Zmiana otoczenia stwarza szczególną okazję do odnalezienia w sobie tak ważnego dla każdego z nas spokoju. Wewnętrznego pokoju w jedności z Bogiem. Nie tylko dla siebie, lecz również dla rodziny, ale i tych środowisk, wśród których żyjemy. W Medziugorju, jeśli o mnie chodzi, trudniej to osiągnąć. W minionych pięciu miesiącach, kiedy byłem w Medjugorje, w każdym dniu miałem do spełnienia wiele różnych obowiązków, w gronie rodziny, wśród pielgrzymów, grup modlitewnych i chorych. Zjawiają się przecież codziennie, szukają pocieszenia i nadziei, dla każdego pielgrzyma jest to niezmiernie ważne. Przez dwadzieścia minionych lat trudno byłoby mi spełniać wszystkie zadania, gdybym nie miał siły, którą obdarza mnie Gospa, gdyby Ona mi w tym wszystkim nie pomagała. Zatem dla mnie to postanowienie, aby przynajmniej siedem dni przeżyć w ciszy i spokoju, wśród lasów, gdzie słychać śpiew ptaków i odczuwa się lekkie powiewy wiatru, gdzie nie gromadzą się tłumy ludzi, jest czymś cudownie pięknym. Każdemu, kto posiada taką możliwość polecam, aby znalazł dla siebie i rodziny taki czas. Miałem okazję pojechać nad morze, w inne miejsca, wybrałem jednak to i ten rodzaj wypoczynku, gdyż w moim przekonaniu jest to najlepszy sposób na duchową odnowę, a to najważniejszy cel urlopu.

– Po pięciu miesiącach wytężonej pracy w Medziugorju, odczułeś więc potrzebę odpoczynku?
– O minionych miesiącach mogę jedynie powiedzieć, iż rzeczywiście był to czas, w którym każdy dzień był całkowicie wypełniony, zwłaszcza udzielaniem odpowiedzi na liczne zapytania pielgrzymów. Ale nie tylko. Modląc się, rozważam też, czy wszystko, co czyniłem było dobre. W czasie wieczornej modlitwy także się zastanawiam, czy czegoś nie mogłem zrobić lepiej, czego należało uniknąć, by móc bardziej otworzyć się przed Duchem Świętym. Uważam, iż jest to nieodzowne, aby lepiej spełniać to, czego Bóg i Gospa od nas oczekują. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, których może z upływem czasu ogarniać słabość, zmęczenie. Upadamy, ponownie się podnosimy… Dla mnie codzienną chwilą odpoczynku są objawienia Gospy. Odczuwam wówczas przypływ nowych sił, by móc dalej kroczyć i służyć innym. Zdarza się, że ten i ów pielgrzym pragnie dowiedzieć się, czy my, widzący, pragnąc dokądkolwiek wyjechać, pytamy Gospę czy zgadza się z taką decyzją. Nie, nigdy takich spraw nie poruszamy. W tym względzie wyraźnie odczuwamy, że Gospa pozostawia nam swobodę, więc kierujemy się tym, co podpowiada sumienie. Sądzę, że także ten mój obecny odpoczynek jest pożądany, gdyż poprzez odnowę będę mógł ponownie przekazywać orędzia, spełniać wiele innych zadań, stając się tym samym lepszym narzędziem Gospy.

– Od kwietnia do sierpnia byłeś w Medziugorju, ponownie tam wrócisz i będziesz jakiś czas. W minionych miesiącach nie było tam już Ojca Slavko. Czy możesz nam powiedzieć, jak bardzo Medziugorje odczuwa Jego nieobecność?
– Jest niezmiernie trudno rozmawiać o tej pustce, powstałej po zgonie Ojca Slavko. Jego niestrudzona praca, energia, duchowe promieniowanie! Nawet w chwilach zmęczenia potrafił wokół siebie roztaczać radość, która i mnie się udzielała, dodawała sił, by starać się Mu dorównać, naśladować Go. To, czego sam dokonywał, na dobrą sprawę wystarczyłoby dla trzech kapłanów. Dotyczy to nie tylko konkretnych działań, ale i wizji, sposobu myślenia, że nie wspomnę o bezgranicznym umiłowaniu Matki Bożej, całkowitym oddaniu się Jej, co szczególnie ważne i warte podkreślenia. Wypada także przypomnieć, jak wiele przedsięwzięć sam niezwykle sprawnie organizował: Góra Objawień, Droga Krzyżowa, Cenacolo. Nie popełnię błędu stwierdzając, że po nagłej śmierci Ojca Slavko wszystko potoczyło się jakby już wolniej. Oczywiście to czego dokonał jest trwałe i pozostało – dzieło, którym rozjaśnił świat, świadectwa. Dla nas stanowi to zachętę, aby również nieustannie kroczyć do przodu, działać i czynić jak On. Jestem dumny, iż dane mi było przebywać tak blisko Ojca Slavko i wraz z nim wszystko przeżywać. Jemu wystarczały trzy godziny snu, a nawet w krótkich chwilach odpoczynku potrafił równocześnie rozważać wiele spraw, rozmyślać co można jeszcze udoskonalić by stać się jeszcze lepszym narzędziem w urzeczywistnianiu projektu Gospy, Jej misji. We wszystkich działaniach kierował się naczelną zasadą: Czynić Dobro!

– Jak pamiętamy, na początku Medziugorje było tylko Medziugorjem, ale w kolejnych latach stało się czymś w rodzaju siatki, która okryła niemal cały świat.
– Powiedziałbym, iż tę siatkę tworzą i umacniają liczne ośrodki i centra, daleko i szeroko rozpowszechniające orędzia Gospy. Rzecz jasna, tym działaniom należy poświęcać jeszcze więcej uwagi, nadal umacniać to zapoczątkowane dzieło. Jakże wiele zła ujawnia się w obecnym świecie. Wrogość, zawiść, zazdrość, nieposzanowanie życia ludzkiego, wiele innych przejawów wszelkiego zła. Do pracy w winnicy Pana i Gospy trzeba angażować prawdziwych ludzi, którzy później zdrowe owoce przekazują innym. To bardzo ważne zadanie. Należy tę pracę rozpocząć we własnej rodzinie, kontynuować w większych środowiskach i wspomnianych wyżej centrach. Równie ważne jest i to, aby każdy taki ośrodek był organizacyjnie i duchowo dobrze kierowany, żeby zawsze zmierzał właściwą drogą. Gospa zaleca, aby grupę modlitewną prowadził kapłan; mówi równocześnie, iż może to także czynić osoba świecka, ale współpracująca z kapłanem.

– Co możesz powiedzieć o objawieniach i orędziach, od ich początku aż po dzień dzisiejszy?
– Pierwsze lata objawień znaczone były stanowczym nawoływaniem Gospy do życia według wskazań zawartych w Jej orędziach. Ludzie podchodzili do objawień i orędzi z wielkim entuzjazmem, przeżywali je, przyjmowali. Później zdarzało się, że ludzie niecierpliwie oczekiwali kolejnego orędzia i już następnego dnia pytali, czy Gospa powiedziała coś nowego. Czy należało jednak oczekiwać czegoś nowego niż wskazania z orędzi wcześniejszych? Musimy takie nowe życie naprawdę rozpocząć. Niestety, zdarza się, iż kolejne orędzia przyjmujemy tylko do wiadomości. Uznajemy je za coś zaiste cudownego i pięknego, jak i samą Gospę. A kiedy wydaje się zasmucona i nas ogarnia wówczas smutek, lecz chwilowy. Następnego dnia zapominamy o naszej również odpowiedzialności i powinności wprowadzania Jej wskazań w życie. Zapominamy o tym. Wierzę, że Gospa poprowadziłaby nas dokładniej wytyczoną drogą, jeżeli rzeczywiście rozpoczęlibyśmy życie zgodnie z Jej dotychczasowymi wskazaniami. Jednak ponieważ nie spełniliśmy w pełni tego, co nam mówiła, nie zasłużyliśmy jeszcze, aby powiedziała nam coś więcej, coś nowego. Po prostu nie zbudowaliśmy fundamentu, na którym Gospa mogłaby wznieść coś nowego. Musimy jedno zrozumieć: w orędziach nam przekazywanych Gospa prosi, byśmy wspólnie pomogli urzeczywistnić Jej plany. W jednym z orędzi powiedziała: „Kochane dzieci, jestem z wami i pragnę wam pomóc w nadejściu pokoju, ale – drogie dzieci – potrzebuję was. Mogę wspólnie z wami zaprowadzić pokój, dlatego musicie wybrać dobro…”. Oto słowa, którymi wskazuje nam drogę do pokoju, do Boga i Ewangelii, zawierającej żywą prawdę, którą powinniśmy żyć. W minionych dwudziestu latach Gospa nie powiedziała nam nic nowego, to wszystko przecież znamy. Uczy nas tego chrześcijańska tradycja, nasza wiara. Wypada jedynie zadać sobie pytanie: czy tak żyjemy, czy rzeczywiście te nauki przyjęliśmy? Te o pokoju, nawróceniu, modlitwie, poście i pokucie, o silnej wierze, miłości i nadziei? Wszystko to jest zawarte w orędziach, a było nam znane zanim Gospa się objawiła. Rzecz w tym, że choć wszystko jest nam znane, nie żyjemy tym. Często niektórzy ludzie zadają pytanie: dlaczego Gospa objawia się tak często? Czego nieustannie od nas oczekuje? Mówią także czasem, że w ewangeliach Gospa mówi niewiele, milczy, a w orędziach mówi więcej. Powiadają też: Mamy przecież Kościół, Ewangelię, Sakramenty. Ja wtedy odpowiadam: Tak! Mamy Kościół, Ewangelię i Sakramenty, ale przecież istotnym pytaniem Gospy, które można odczytać w Jej orędziach jest: Czy wy, drogie dzieci, żyjecie tym, co posiadacie i co jest wam znane? Jest to pytanie zasadnicze. Nie jest najważniejsze, aby znać, lecz aby żyć Ewangelią. Wszystko, co Gospa przekazuje, jest naprawdę zawarte w Ewangelii, ale Ona mówi o tym w sposób prosty, żebyśmy to lepiej zrozumieli, przyjęli i tak żyli.

– Czy rozmawialiście z Matką Bożą o tym, dlaczego tak wytrwale przekazuje orędzia, nie bacząc, iż nie są w dostatecznym stopniu przyjmowane?
– Pytań, które mogłyby tego dotyczyć, nigdy bezpośrednio nie zadawaliśmy. Ludzie są obecnie tacy, że często o coś pytają, pragną coś zobaczyć, chcą w ten sposób dojść do przekonania, iż dzieje się coś, co pozwoli zmienić ich życie. Ludzie poszukują i oczekują jakichś znaków zewnętrznych, widocznych. Gospa tymczasem nawołuje: Wy bądźcie żywymi znakami! Dlatego właśnie takimi powinniśmy być. Czy potrzebne są inne? Gospa od nas wszystkich żąda, byśmy stali się żywymi znakami. Mówi o tym cierpliwie i wytrwale od dwudziestu lat. Przekonuje, co poprzez orędzia możemy osiągnąć. Wielu jednak nie potrafi tego dostrzec, jakby nic się nie wydarzyło. Pragnieniem Gospy jest nasze wspólne unikanie wszelkiego zła w obecnym świecie. Sprawa tajemnic. Nieraz martwi mnie, co będzie, jeśli pewne zjawiska rzeczywiście nastąpią. Na przykład parafia. Na początku przyjęła orędzia, lecz później nastąpiło pewne ochłodzenie. Tym samym nie w pełni odpowiedziała na wołanie Gospy, na Jej wybór. Jest w tym może także wina kapłanów, którzy przeżywają pewien kryzys. Szczególnym niebezpieczeństwem jest ich oddalanie się od Kościoła. Sprzed szesnastu lat zapamiętałem spotkanie nas, widzących z kapłanem. Ojciec Ivan Dugandzić powiedział nam wtedy, iż najgorszym co mogłoby się wydarzyć jest to, gdy nikt nie będzie duchowo kierował i prowadził widzących. Dla nas, mówię przede wszystkim o sobie, jest aż nader ważne to, aby prowadziła mnie nie tylko Matka Boża, ale abym miał obok siebie kapłana w roli duchowego przewodnika. Nie mogę powiedzieć, co inni o tym sądzą. W ostatnich latach moim duchowym przewodnikiem był Ojciec Slavko. Obecnie znalazłem innego. Jest moim spowiednikiem. Poza tym spotykam się z nim dwa razy w tygodniu. Właśnie na to Ojciec Dugandzić zwrócił już przed szesnastu laty uwagę i uważam, iż jest to bardzo ważne. Obecnie można zauważyć inne jeszcze zjawisko, które można by wyrazić pytaniem: a kto będzie przewodnikiem księży? Kryzys dotyczy nie tyle duchowości, co spraw materialnych. Dlatego Gospa zwraca się do nas wszystkich, a więc i nas widzących, jak również do kapłanów, przypominając: „Drogie dzieci. Jesteście na tym świecie pielgrzymami, znajdującymi się w drodze…” Przestrogę, że na ziemi jesteśmy tylko pielgrzymami, których celem jest inny świat – w którym dobra materialne nie będą odgrywały żadnej roli – musimy właściwie zrozumieć, przyjąć i żyć tak, jak nakazuje Ewangelia i jak to radzi w orędziach Matka Boża.

– Jaką wagę ma dla ciebie spotkanie z Matką Bożą?
– Muszę powiedzieć, że w tych dwudziestu latach każde spotkanie z Gospą jest dla mnie wciąż nowym przeżyciem. Kiedy mówi o zdarzeniach ze Swego życia próbuje poprzez te opowiadania wskazywać mi drogę, którą i ja powinienem kroczyć. Szczególnie gdy chodzi o moją rodzinę: jak wychowywać dzieci, co im pokazywać, na jakie sprawy zwracać uwagę. Stale podkreślam, że dla mnie jest to prawdziwa szkoła pokoju, miłości, modlitwy. Na każde spotkanie z Gospą czekam cierpliwie. Powiem, że tak bardzo jest mi już bliska, że trudno to wyrazić słowami. Jest dla mnie drugą matką, obok mojej ziemskiej matki, która przez szesnaście lat mnie wychowywała. Matka Boża wychowuje mnie od ponad dwudziestu lat. A kiedy już o tym mówię, to obydwie są dobrymi matkami. Jedna i druga wychowuje, uczy, życzy dobra. Nigdy nie zdołam Bogu należycie za ten dar podziękować. Wiem równocześnie, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na mnie, za ów dar. – Jako widzący masz możliwość spojrzenia na dwa różne światy. Jakie dostrzegasz w nich różnice? – Trudne, nawet bardzo trudne jest jakiekolwiek porównywanie. Podczas objawienia przebywam w innym świecie przez 5 minut, natomiast przez pozostałe 23 godziny i 55 minut żyję na tym świecie, stąd też owa trudność porównania. Nieraz jest mi ciężko, gdy objawienie się kończy i cała związana z nim radość znika. Wracam do realności tego świata, spoglądam wokół i zadaję sobie pytanie: dlaczego życie na tym świecie nie biegnie tak, jak moje pięciominutowe przeżycia w niebiosach? Gdy jednak się nad tym zastanowię, wraca poczucie rzeczywistości, w której żyję i wówczas wiem, że tak już musi być.

Ivan Dragicević z rodziną

– Kiedy rozmyślasz o tym, co w ubiegłych latach się wydarzyło, jak widzisz siebie w tych zdarzeniach?
– Wydarzenia w Medziugorju pomogły mi osiągnąć dojrzałą osobowość, właściwe spojrzenie na świat i życie. Podróżuję po świecie i gdziekolwiek przybywam, niemal zawsze ludzie pragną mi również pokazać osobliwości, ich zdaniem godne poznania. Zdarza się, iż nie jest to dla mnie przyjemne. Na własne oczy oglądałem Matkę Bożą, niebo i aniołów, św. Józefa i dlatego wszelkie osobliwości tego świata wzbudzają już małe zainteresowanie. Wracając do pytania… o to, co wydarzyło się w minionych latach. Staram się być świadkiem tych czasów, w których żyję; być misjonarzem, niezależnie od tego, że jestem ojcem rodziny. Posiadając rodzinę można również wiele, wiele osiągnąć, nawet więcej aniżeli w kapłaństwie. Jedno i drugie – małżeństwo i stan duchowny – są usankcjonowane sakramentami, w każdym z nich cechą szczególną jest apostolskie posłannictwo. Szczęściem byłoby istnienie większej liczby świętych rodzin, bo dzięki nim rozpowszechnianie orędzi Gospy byłoby łatwiejsze. Niestety, zdarza się to rzadko.

– Ivan, co możesz jeszcze powiedzieć w zakończeniu naszej rozmowy?

– Nadal pragnę pozostać dobrym uczniem Gospy. Na przekór trudnościom jakie zdarzają się w naszym życiu, należy dalej iść drogą wskazaną nam przez Gospę – drogą świętości.

Rozmowę prowadził vd dla Medjugorje Gebetsaktion. Przekł.: Bogusław Bromboszcz