Marija Pavlović – Medziugorje. Kościół żyjący

MEDZIUGOJRE – KOŚCIÓŁ ŻYJĄCY!

Kard. Schoborn w Medziugorju

– Marija, wiele osób towarzyszyło ci podczas rozmowy z Matką Bożą. Jak przeżyłaś to objawienie?
– Codzienne objawienia Matki Bożej, trwające od 28 lat, odbieram jako ogromną łaskę. Nie tylko ja otrzymałam ten dar, ponieważ Vicka i Ivan także spotykają Maryję codziennie. Mogę tylko nieustannie dziękować Maryi za Jej cudowną obecność. Czuję wyraźnie, że Jej przyjścia nie zostały mi dane, abym je zachowała dla siebie, ale bym przekazała je całemu światu. Obecność Matki Bożej, Królowej nieba i ziemi stanowi dla nas, żyjących w tych czasach, niewypowiedziany skarb i łaskę. Słowa wydają się za małe, aby za ich pomocą opisać ten dar, aby wyrazić dziękczynienie Maryi, że przybliża nam niebo każdego dnia.
Nie możemy też zapominać, że wolą Boga było pojawienie się Maryi wśród nas, ponieważ zechciał On, aby nam pomagała i prowadziła drogą wyznaczoną przez Jezusa Chrystusa. Ilekroć mam okazję, mówię ludziom, jak ogromną radością są codzienne spotkania z Matką Bożą. Jednak nie są pozbawione pewnego smutku. Przyjście Matki Bożej przenosi nas na spotkanie z Nią do Nieba, ale później musimy powrócić do codzienności, w której normalnie żyjemy i właśnie ten powrót jest bolesny. Za każdym razem oczekuję przybycia Maryi z wielką radością i tęsknotą. Ale kiedy po pięciu czy dziesięciu minutach odchodzi, czuję ogromną pustkę. Jest to dla mnie wyraźny znak, że my, ludzie żyjący na ziemi, nie możemy żyć bez Boga i Maryi.

– Możesz powiedzieć, jaka była w tych dniach Maryja?
– Jej twarz i oczy jaśniały jak słońce. Jej wewnętrzne światło przenikało mnie ciepłem. Ona jest jak błękit nieba, jak słońce i gwiazdy. Jest taka czuła i łagodna, jak matka tulącą z miłością i troską swoje dzieci.
Wszystko, co można powiedzieć o kochającej matce, która z miłością i radością trzyma w ramionach swoje dziecko, można także powiedzieć o Matce Bożej. Ona kocha każdego człowieka i każdego z nas prosi, abyśmy się do Niej zwracali ze swoimi troskami i radościami. Ona oręduje za nami do Ojca w niebie.

– W ciągu tych 28 lat gościłaś wiele osób w swoim domu. Ostatnio mogłaś przyjąć w swoje progi Jego Eminencję, kardynała Christopha Schönborna. Byłaś jego gościem podczas wizyty w Wiedniu, w katedrze św. Stefana. Jak przeżyłaś to spotkanie?
– Przybycie kardynała do Medziugorja uważam za cudowny prezent od Boga, Matki Bożej i Kościoła. Jak wszyscy wiedzą, Medziugorje w ciągu minionych 28 lat wielokrotnie cierpiało z powodu oskarżeń i pomówień, cierpieliśmy także my, osoby otrzymujące objawienia. Zastanawiam się, dlaczego? Ostatnio akcent w stawianiu oskarżeń przesunął się na kolejne osoby. Nasz biskup z Mostaru przestał posądzać nas, ale stawia zarzuty kapłanom i wspólnotom, które modlą się, adorując Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Są to przecież wierzący, którzy chcą się po prostu modlić, nie czynią nic złego ani światu, ani Kościołowi, w którym i dla którego przecież żyją.
Szanujemy naszego biskupa, modlimy się za niego i nie powiedzieliśmy o nim nic negatywnego. Dowiaduję się jednak, że osoby, które podążają drogą wskazaną przez Matkę Bożą z Medziugorja, spotykają się z atakami ze strony biskupa. Takie informacje przeszywają moje serce bólem i drążą rany, które się nie goją, ale stają coraz głębsze. Bolesne jest, iż nie chce nas słuchać, występuje przeciwko tym, którzy się modlą, nawracają siebie i innych.
Także my jesteśmy grzesznikami, tak jak wszyscy ludzie na ziemi, bo nie ma ludzi bezgrzesznych. Też grzeszę, ale każdego dnia staram się powracać na drogę, którą od 28 lat prowadzi mnie Matka Boża. I chociaż te lata nie są pozbawione grzechów, to jednak staram się wciąż na nowo być, jak prosiła Maryja, przedłużeniem Jej ramion.
Wybrała mnie i pięć innych osób. Kiedy zapytaliśmy o powód, dlaczego akurat nas, odpowiedziała, że wybrała nas takimi, jakimi byliśmy. A więc na pewno nie z powodu naszych zasług, których przecież nie mieliśmy. Wyboru dokonała sama Matka Boża, my się niczym nie wyróżnialiśmy. W każdym razie mogę tylko powiedzieć, że moje życie, odkąd trwają objawienia Maryi, zmieniało się z dnia na dzień. Ta przemiana nie jest wcale łatwa, niesie ze sobą podjęcie odpowiedzialności i obowiązków. Trudno jest trwać w Kościele, gdy z jednej strony zostało się w szczególny sposób wybranym przez Matkę Bożą, a jednocześnie z drugiej strony jest się oskarżanym przez zwierzchnika Kościoła. Nie gniewam się na naszego biskupa. Jestem mu posłuszna jako wierząca, podlegająca jego pasterskiej opiece i władzy. Ale nie mogę być nieposłuszna Królowej Pokoju, która każdego dnia mnie woła. Nie mogę się Jej wyprzeć, ponieważ wiem, że przysyła Ją Bóg.
Poza tym mogę powiedzieć, że nie jestem chora umysłowo, nie mam przywidzeń. W ciągu tych 28 lat wielokrotnie byliśmy badani przez specjalistów z różnych dziedzin medycyny i ich oświadczenia są zgodne i pewne, że jesteśmy zdrowi fizycznie i psychicznie. Nie osądzam mojego biskupa, lecz się za niego modlę, ponieważ jest moim pasterzem i nigdy nie mogłabym powiedzieć, że jestem przeciwko niemu albo że go nie lubię.
Miałam możliwość rozmawiać z wieloma ludźmi, z pielgrzymami, z dziennikarzami, kapłanami i ważnymi osobami z całego świata, ale nie dane mi było ani razu porozmawiać w cztery oczy z moim biskupem. I to mnie bardzo boli, tym bardziej, że wiem, iż ma o mnie i innych osobach widzących złe wyobrażenia, osądza nas, chociaż ani razu nie zamienił z nami nawet słowa. Jestem wierzącą katoliczką i chodzę do kościoła, tym bardziej postawa biskupa głęboko mnie dotyka. Decyduję się jednak pozostać na drodze, na którą zaprosiła mnie Matka Boża, a jest to droga nawrócenia, przebaczania, miłości i pełnego zawierzania Bożej Opatrzności.
W tym kontekście wizyta kardynała z Wiednia była tak ważna. Stanowiła niejako bliskie spotkanie Kościoła poprzez jednego z jego zwierzchników z Medziugorjem jako miejscem, z nami, osobami widzącymi, z pielgrzymami z całego świata, którzy uznali Medziugorje za miejsce doświadczania łaski, którą obdarza nas Bóg przez Matkę Bożą.
Spotkanie z kardynałem było dla mnie dowodem, że są w Kościele ludzie, którzy inaczej patrzą na to, co się dzieje w Medziugorju. Przyjmują nas takimi, jakimi jesteśmy. Zupełnie tak, jak przyjęła nas Matka Boża, gdy objawiła się nam pierwszego dnia. Dlatego też po tej wizycie mogę potwierdzić i całemu światu powiedzieć, że to spotkanie było jednym z najważniejszych w moim życiu.. Kardynał okazał nam tyle ciepła i zrozumienia. Jest jak ojciec, który przyjął mnie pod swój dach.
Podobnie zostaliśmy przyjęci przez Sługę Bożego Jana Pawła II, kiedy cztery osoby spośród naszej szóstki, spotkały się z nim na osobistej audiencji. Mirjana może potwierdzić, że nie powiedział on nigdy nic przeciwko Medziugorju. Wręcz przeciwnie, słynne są jego słowa, że jeśli nie byłby papieżem, pierwszy przybyłby do Medziugorja.
Wizyta kardynała było doświadczeniem ojcowskiego przytulenia i objęcia nas jak dzieci. Jego przyjazd nie był ani moim, ani jego pomysłem. Do Medziugorja przybywa się na zaproszenie Matki Bożej. To Ona sprawiła nam tą wizytą ogromny prezent, gdyż doświadczyliśmy w tym spotkaniu jedności i wspólnoty Kościoła. Jestem pewna, że ta wizyta przyczyni się do zbliżenia między hierarchią Kościoła i Medziugorjem oraz ludźmi, którzy podążają za wskazaniami Maryi.
Dzięki niech będą Bogu i Matce Bożej za to spotkanie z Jego Eminencją. Będę modlić się za niego, a także o to, aby także inni biskupi i kardynałowie kontynuowali odwiedzanie Medziugorja po to, aby osobiście, na miejscu wydarzeń, przekonali się o autentyczności objawień.
Nikt nie może zaprzeczyć: Kościół w Medziugorju kwitnie!

– Zdawało się, że obecność Jego Eminencji przekazywała słowa Jezusa: „Nie bójcie się. Ja jestem z wami. Nic wam nie grozi…” Czy też to czułaś?
– Tak, podobnie odbierałam jego obecność. To człowiek dobrej woli i wspaniałego serca. Swoją postawą zachęca do stawania się lepszym. Nie ma w nim pychy ani dumy, lecz pokora i skromność, według słów Jezusa, wypowiedzianych do Apostołów, aby byli sługami, a nie władcami. Jest jak ojciec miłosierny, który kocha swojego syna, chociaż ten postanowił się oddalić i chodzić własnymi ścieżkami. Po wygłoszonym kazaniu o miłosierdziu Boga, kardynał powiedział, że następnym razem, gdy przyjedzie do Medziugorja, będzie mówił o miłosierdziu Matki Bożej. Świątynia była wypełniona wiernymi, tak że brakowało nawet miejsc stojących. Wszyscy brawami przyjęli jego słowa.
Mam nadzieję, że wizyta kardynała Schönborna przyczyni się do jeszcze ściślejszej jedności Medziugorja ze wspólnotą Kościoła, ponieważ nie jesteśmy sektą, lecz jako wierzący katolicy, stanowimy część Kościoła. Od początku objawień trwamy wiernie przy nauce Kościoła i przyjmujemy sakramenty.

– Jak interpretujesz słowa usłyszanej katechezy o Miłosierdziu Bożym?
– Kazanie było przepiękne. Myślę, że do Medziugorja przybywa wielu ludzi spragnionych Boga. Jestem przekonana, że Jego Eminencja skłonił wielu pielgrzymów do refleksji, poruszył serca, by otworzyły się na przyjęcie Boga Ojca i Jego Syna, który – kiedy żył na ziemi – uzdrawiał wielu, nawracał, czynił cuda, niósł pokój i przebaczenie. To jest dokładnie to, co czyni Matka Boża, ukazując się w Medziugorju. Nawołuje nas do nawrócenia. Za Jej wstawiennictwem wielu zostaje uzdrowionych z chorób ciała i duszy. Dzieją się cuda, które miały miejsce za czasów Jezusa: chromi chodzą, niewidomi widzą, chorzy odzyskują zdrowie, smutni znajdują pocieszenie.
W kościele siedział obok mnie młody człowiek, który przeżył kiedyś wypadek samochodowy, w wyniku którego długo leżał w śpiączce. Lekarze nie widzieli żadnych szans na wyleczenie i powiedzieli jego rodzicom, że ich syn umrze w ciągu 2-3 dni. Zrozpaczeni rodzice nie wiedzieli, co mają robić. Jedynym wyjściem wydał się im przyjazd do Medziugorja. Błagali Matkę Bożą o pomoc. To nie był przypadek, że akurat siedziałam w czasie kazania obok tego człowieka, który kiedyś był w śpiączce. Siedział koło mnie całkiem zdrowy i słuchał słów kardynała. Później opowiedział mi, że jego brat został księdzem, a on wstąpił do zakonu i jest obecnie w nowicjacie.
To tylko jeden przykład spośród tysięcy fizycznych i duchowych uzdrowień, które miały miejsce w Medziugorju w ciągu tych 28 lat. Wszystkie te wydarzenia udowadniają nam, że Bóg też dziś działa w świecie, wciąż stwarza świat i nas. Jestem głęboko przekonana, że Jezus działa także tutaj w Medziugorju i czyni cuda: „Jestem z wami. Nie bójcie się!”.

– Towarzyszyłaś Jego Eminencji w czasie wejścia na Górę Objawień i opowiadałaś, jak wyglądały pierwsze dni objawień.
– Wczoraj wchodziliśmy razem na Górę Objawień. W tym czasie próbowałam nakreślić obraz tego miejsca, w którym Matka Boża ukazała się nam po raz pierwszy. I chętnie opowiedziałabym historię objawień także innym biskupom i kardynałom.
Dajemy świadectwo, przekazując słowa, które otrzymujemy od roku 1981 do teraz. Jego Eminencja, ksiądz kardynał, odwiedził mój dom, towarzyszył mi podczas spotkania z Matką Bożą i osobiście mógł się przekonać, że otrzymuję objawienia do dnia dzisiejszego. Przed początkiem objawień byłam nikim i niczym i teraz też tak jest. Ale zrozumiałam, że mogę być narzędziem w dłoniach miłosiernego Boga, więc proszę Go, abym godnie i wiernie spełniła zadanie, do którego mnie powołał.
Jako dojrzała kobieta mogę po­wiedzieć, że Bóg zajął pierwsze miejsce w moim życiu, ponad wszystkim innym. I o tym świadczę nie tylko moim życiem i modlitwą, ale także słowem wobec spotykanych w życiu ludzi.

– Przy objawieniu obecna była młoda kobieta, która została kiedyś w Medziugorju uzdrowiona. Możesz powiedzieć coś więcej o tym cudzie?
– Myślę, że ten cud będzie świadectwem dla wielu, jak Bóg działa i jak odpowiedział na wstawienniczą modlitwę Matki Bożej. Ta kobieta ma na imię Sylwia i pochodzi z Włoch. Dziś ma 21 lat, ale kiedy tu przybyła, miała lat 16 i była chora, poruszała się na wózku inwalidzkim. Uczestniczyła w objawieniu, które otrzymał Ivan, i w tym czasie została uzdrowiona. Osobiście złożyła świadectwo w obecności księdza kardynała, mówiąc o doświadczeniu uzdrowienia z 24 maja 2005 roku.
Na koniec chciałabym dodać, że zależy mi na tym, byśmy nigdy nie poszli za pokusą myślenia, że Bóg nas opuścił. On zawsze jest przy każdym z nas i zawsze nam pomaga, gdy szczerze Go o to prosimy.