Rozmowa z Mirjaną Dragicević w dniu 20 rocznicy objawień Matki Bożej Medziugorju, 25 czerwca 2001
OTRZYJMY ŁZY Z OBLICZA MATKI BOŻEJ
– W tych dniach zauważyłem u wszystkich widzących bardzo wielką radość. Dziś mija 20 rocznica codziennych objawień Matki Bożej, tu w Medziugorju. Czy możesz nam powiedzieć coś o swoich odczuciach w dniu tej rocznicy?
– W tych dniach przeżyłam głębokie wzruszenia. Świąteczne dni dostarczyły wielu emocji. Jestem tak bardzo wzruszona, że nocą nie potrafię zasnąć. W pamięci nieustannie odżywa strach, zdenerwowanie i niejasności tamtych pierwszych dni objawień. Jestem jednak na swój sposób szczęśliwa, choć mam świadomość, iż nie w pełni udało mi się spełnić to wszystko, czego Gospa żądała i życzyła sobie, żebym uczyniła. Przez całą noc zastanawiałam się, czy wszystko uczyniłam zgodnie z Jej życzeniem, czy cokolwiek mogłam uczynić lepiej. Jest to rodzaj samokrytyki i szukania usprawiedliwień dla samej siebie. Wszystko to zaprząta mój umysł, a do tego ten odświętny nastrój. Proszę tylko pomyśleć: od 20 lat Gospa jest tu obecna, na tej skalistej ziemi. Trudno mnie samej uświadomić sobie, że minęło już 20 lat. Odnoszę wrażenie jakby to dopiero się zaczęło, nie potrafię pojąć, że widzę Gospę już od 20 lat.
Mogę więc powiedzieć jedno: jestem we wspaniałym i radosnym nastroju, co udziela się także rodzinie. Dzieci gratulują mi, to wszystko bardzo wzrusza. Ukazuje mi to miłość Gospy-Matki, która tak bardzo kocha Swe dzieci. Jest z nami przez te wszystkie lata i nie odczuwa znużenia, wciąż od nowa zaprasza nas do modlitw i postów! Nigdy nie bywa zagniewana i zdenerwowana, nieustannie zachowuje spokój, powtarzając po stokroć: „Moje dzieci, pośćcie, módlcie się!” Czyni to jedynie po to, by móc zobaczyć nas szczęśliwych u boku Jej Syna. Właśnie o tym w tych dniach myślę, przeżywając je na przemian we łzach, potem znów w radości.
– Również teraz, w czasie naszej rozmowy, dostrzegam, że jesteś bardzo wzruszona. Łatwo pojawiają się na twojej twarzy łzy. W ostatnim czasie można to również dostrzec u ciebie podczas objawień.
– Sama również zastanawiałam się nad tym. W czasie objawień zawsze płaczę, choć staram się tego uniknąć. Modląc się i oczekując Gospy usiłuję sama siebie przekonać: „Nie płacz, ludzie tego nie lubią, mogą pomyśleć, iż poprzez ten płacz Matka Boża pragnie im coś powiedzieć.”
Jednak to oczekiwanie, świadomość, iż za kilka minut zobaczę naszą Matkę powoduje, że nie potrafię powstrzymać łez. Moje łzy wtedy nie oznaczają smutku, ale radość. Wierzę, że Gospa właśnie dlatego wybrała nas, że wszyscy w jakiś sposób się różnimy. Może mnie wybrała, bo jestem tą, która płacze…
Posłużę się takim przykładem: pewnego dnia, kiedy odmawiając nowennę wspinałam się wraz z kapłanami na górę objawień, blisko mnie szła pod górę kobieta spodziewająca się dziecka. Cały czas płakała. Nie wiem dlaczego, ale i ja wtedy zaczęłam płakać. W następnym dniu zobaczyłam ją ponownie i znów obydwie płakałyśmy. Tego rodzaju sytuacje do głębi mnie poruszają. Może pragnieniem Gospy było, abym przeżywała cierpienia innych, po to, żeby móc lepiej się za nich modlić i w modlitwie obdarzać swoim sercem cierpiących. Może to wszystko mieści się w Bożych zamiarach, cóż na to poradzę? Walczę z tym i to wszystko, co mogę powiedzieć.
– Zadałem to pytanie innym, więc również ciebie zapytam: co sądzisz jako widząca o obecności Gospy wśród nas, w tych 20 już latach?
– Dwudziestoletnia obecność Gospy w tym miejscu, znaczy dla nas bardzo wiele. Nie wiem, co inni o tym myślą, mogę przedstawić tylko mój własny punkt widzenia. Myślę, iż jest to widomy znak, jak bardzo Bóg nas kocha. Widzę w tym niezmierzoną Miłość Boga oraz szansę, jaką nam umiłowany Bóg daje, abyśmy znaleźli czas na nawrócenie się, na zatrzymanie się, na zastanowienie i rozważenie, co w naszym życiu jest naprawdę ważne. A mianowicie, żebyśmy wychodzili Mu naprzeciw, podążali do Niego.
Myślę, iż w tych wszystkich 20 latach Bóg ukazuje nam Swoją bezgraniczną miłość do ludzi. Pozwala poznać, co w życiu każdego z nas jest najważniejsze i co powinno znajdować się na pierwszym miejscu.
– Co jest najważniejsze, co ma znajdować się w nas na pierwszym miejscu?
– Otworzyć serca i pozwolić wejść w nie Matce Bożej, aby mogła prowadzić nas do Swego Syna Jezusa. Tylko w ten sposób uświadomimy sobie, jak wiele otrzymaliśmy, gdyż tym, czego wszyscy szukamy, jest pokój. Nie zaznamy spokoju, dopóki nie zrozumiemy, że prawdziwy pokój ogarnie nas wtedy, gdy w naszych sercach zagości Jezus. Dopiero wówczas, gdy Jezusa umieścimy na pierwszym miejscu, będziemy szczęśliwi. Wszystko stanie się wtedy piękne i każdy, niosąc swój krzyż, przyjmie też każde cierpienie.
– Co możesz nam jeszcze powiedzieć na zakończenie naszej rozmowy?
– W tych dniach ze szczególną miłością poświęciłam się Gospie i nie ma czegoś takiego, czego bym dla Niej nie uczyniła, jeżeli mnie o to poprosi. Pragnę z głębi serca wszystkich prosić: Pozwólcie Matce Bożej, naszej Matce, wejść do waszych serc, aby i wam dane było przeżyć piękno i słodycz Jej obecności. Przy tej okazji proszę jeszcze o jedno, choć może się to wydać uciążliwe: módlcie się za niewierzących, za te nasze siostry i braci, którzy nie doświadczyli jeszcze Bożej miłości. Ubolewam nad ich sytuacją i bardzo pragnę, aby oni również Boga poznali.
Módlmy się więc za nich, tak jak prosi i poucza Matka Boża: bez potępiania ich i bez skazywania. Modląc się za nich, modlimy się również za siebie i ocieramy w ten sposób łzy z oblicza Matki Bożej.
Rozmowę prowadził vd Przekład z niemieckiego: B. Bromboszcz
z: Medjugorje. Gebetsaktion. Maria-Koenigin des Friedens 3/2001, str. 26-27