O. Franz Geiblinger: Medziugorje umocniło moje powołanie

Ojciec Geiblinger

Rozmowę przeprowadził 19 grudnia 2013 w Wiedniu Vitomir Damjanović

O. Franz Geiblinger CSSR

MEDZIUGORJE UMOCNIŁO MOJE KAPŁAŃSKIE POWOŁANIE

– Może nam ojciec powiedzieć kilka słów o sobie?

– Urodziłem się w Asten w Górnej Austrii 31 grudnia 1935 jako trzecie z pięciorga dzieci. Mój ojciec był kołodziejem, a matka prowadziła małe gospodarstwo. Chodziłem do szkoły podstawowej, gdy wybuchła wojna. Wtedy pojechałem do szkoły w Enns, uczyłem się zawodu kołodzieja przez trzy lata, także z pomocą ojca, który poprosił mnie, abym poprowadził rodzinny zakład, a jednocześnie uczył się stolarki. Po dwóch latach za­kończyłem naukę zawodów, zdając egzamin czeladniczy. Później udałem się do Horn, gdzie ukończyłem szkołę średnią o profilu budownictwo, aby móc zostać księdzem. Wahałem się i byłem bardzo niepewny, zadawałem sobie pytanie: „Czy ja mógłbym zostać księdzem?” W roku 1963 wstąpiłem do zgromadzenia księży redemptorystów. Tam skończyłem nowicjat oraz studia teologiczne w Steiermark i w Wiedniu. W roku 1970 otrzymałem święcenia kapłańskie. Posługiwałem w różnych miejscach jako duszpasterz i proboszcz. Obecnie mieszkam w Wiedniu, w naszym klasztorze Najświętszej Maryi Panny i jestem moderatorem w Neu Guntramsdorf od 21 lat.

– Kiedy usłyszał ojciec o Medziugorju?

– Pierwszy raz usłyszałem o Medziugorju od pielgrzymów, których spotkałem w roku 1982. Wielu udawało się tam w czasie urlopu i po powrocie byli bardzo poruszeni. Opowiadali mi o wspaniałym doświadczeniu tego miejsca. Mieszkańcy Medziugorja byli bardzo gościnni i cieszyli się z pielgrzymów, którzy tym chętniej wracali spędzać tam swój wolny czas.
Towarzyszyło mi przekonanie, że wydarzenia, o których słyszałem, są autentyczne. Są darem z nieba, który nie mógł być sztucznie wywołany. Miałem nadzieję, że wkrótce też będę miał możliwość pielgrzymki do Medziugorja.

– Z kim i kiedy udało się spełnić marzenie o pielgrzymce?

– Zabrałem się z pielgrzymką autokarową, razem z proboszczem parafii Illmitz. Była to bardzo wyczerpująca podróż, ponieważ jechaliśmy do Medziugorja 23 godziny autobusem niezbyt dobrej klasy. Ale szczęśliwie dojechaliśmy i o ile dobrze pamiętam, byliśmy na miejscu 3-4 dni. Nie mogliśmy mieszkać bezpośrednio w Medziugorju, więc zatrzymaliśmy się w Citluk. Zostaliśmy podzieleni na małe grupki. Nie pamiętam już, kto opowiadał nam o objawieniach i pierwszych orędziach Matki Bożej, czy był to przewodnik pielgrzymek czy jakiś franciszkanin. Miałem jednak wewnętrzne przekonanie, że wszystko, o czym słyszę, jest prawdą, a możliwość spotkania z niebem schodzącym tak blisko na ziemię stanowi dar dla mnie jako kapłana. Nie przeżyłem nic nadzwyczajnego, lecz zostałem umocniony w kapłaństwie, w mocy głoszenia Ewangelii. Z większą radością głosiłem słowo Boże, odprawiałem mszę świętą i słuchałem spowiedzi.

– Czy był ojciec wówczas na Górze Objawień? Jakie wrażenia miał ojciec, przebywając w miejscu, w którym objawiła się Matka Boża?

– W latach 80-tych góra była jeszcze w stanie zupełnie pierwotnym. Ale wchodziło się na nią całkiem dobrze. Wszystko budziło uwagę, poruszała mnie surowość terenu: kamienie, ciernie i krzaki. Był to obszar ekstremalnie biedny i położony na uboczu. Sterty kamieni, a na środku prosty krzyż z gałęzi. Pierwszy raz widziałem, aby ludzie do takiego miejsca pielgrzymowali na kolanach. Wstrząsały mną pytania: „Tutaj? Naprawdę w takim miejscu objawiła się Maryja? Dlaczego pojawiła się akurat tu, w miejscu bez żadnych warunków, na biednym skalistym terenie?” Wtedy przypomniałem sobie, że Maryja wybiera właśnie takie miejsca. Można było tylko z podziwem się wpatrywać i ze czcią klęknąć. Matka Boża zjawiła się dokładnie tu, aby objawić swoją miłość, piękno i bliskość.

O. Geiblinger ze współpracownikami z Neu Guntramsdorf

– Jakim przeżyciem było towarzyszenie osobie widzącej przy objawieniu?

– Miałem szczęście być przy objawieniu całkiem na początku wizyty w Medziugorju. Byłem w zakrystii, gdy ktoś zawołał mnie słowami: „Proszę przyjść natychmiast do kaplicy naprzeciwko!” Trochę się wahałem, czy rzeczywiście mogę być świadkiem objawienia. Poszedłem i znalazłem miejsce, z którego widziałem twarze osób widzących.

– Osoby widzące widziały Matkę Bożą i z Nią rozmawiały. Co ojciec myślał, patrząc na nie?

– Myślałem o tym, że Matka Boża rzeczywiście mocno dotyka serc tych młodych ludzi. Było czymś cudownym patrzeć na ich rozjaśnione twarze. Co chwilę zwracałem swój wzrok w kierunku, w który wpatrywały się osoby widzące. Później znowu patrzyłem na osoby widzące, na poruszające się wargi niektórych z nich. Zwrócił moją uwagę fakt, że klękali dokładnie w tym samym momencie. Myślałem: tu jest obecne niebo i naprawdę przychodzi Matka Boża. Niczym nie za­służyłem na taki prezent z nieba. Jak mogę podzielić się otrzymaną tu łaską?
W Medziugorju wracała do mnie myśl, że nie znalazłem się tutaj tylko ze względu na siebie, ale mam szukać sposobów rozpowszechnienia orędzi Maryi. Pragnąłem, aby wielu mogło doświadczyć podobnej łaski, czyli spotkania z Matką Bożą.

– Później wielokrotnie wracał ojciec do Medziugorja. Jak wyglądała dalsza przygoda z tym miejscem?

W Wiedniu rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy odwiedzili Medziugorje. Jak refren powtarzały się słowa o tym, że pielgrzymki zmieniły ich życie, podniosły ich wiarę bliżej nieba, to znaczy: weszli w bardziej zażyłą relację z Jezusem i Maryją. Dlatego szukałem miejsc, w których zbierali się pielgrzymi. Regularnie chodziłem na spotkania wspólnoty, które organizowane były u księży kalasantynów (Kongregacja Robotników Chrześcijańskich Świętego Józefa Kalasancjusza, czyli Księża Kalasantyni; zgromadzenie austriackie – przyp. tłum.). Rozważaliśmy tam treść orędzi z Medziugorja, aby móc je wprowadzać w codzienne życie.

– Co ojciec sądzi o orędziach?

– Mogę jedynie powiedzieć, że cudownie, z miłością i przekonywująco prowadzą do pogłębienia życia wiarą. Nie chodzi w nich o surowe przestrzeganie zasad, lecz o wejście sercem w wewnętrzną współpracę z łaską, przeżywanie i wzrastanie w prawdziwej relacji z Bogiem. Treść orędzi stanowi spójną całość, a tym samym przedstawia propozycję rozwoju na drodze wiary. Przybliżają nam Pismo Święte oraz tradycję Kościoła. Są pomocą w przeżywaniu sakramentów, Eucharystii i modlitwy różańcowej. Skarby wiary są nam wyjaśniane współczesnym, przystępnym językiem.

– Jak widzi ojciec w ogóle objawienia Matki Bożej w Fatimie, Lourdes i Medziugorju? Dlaczego Maryja się objawia?

– Pewnego razu jeden z księży z Me­dziugorja powiedział, że Matka Boża najlepiej rozumie znaki czasu. Musimy przyznać, że świat bardzo cierpi z powodu braku wiary, zajmując się tylko sobą i licząc na własne siły. Dlatego czasem pytam siebie, czy można jeszcze wszystko uratować? Świat wydaje się coraz bardziej zamknięty w sobie. Z drugiej strony otrzymujemy objawienia, a wraz z nimi pomoc Matki Bożej, która mówi o Bogu Wszechmogącym. On pozwolił Jej na objawianie się światu, właśnie w Medziugorju, na skrzyżowaniu wielu kultur i narodów, aby świat otworzył się na obecność Boga. Świat musi na nowo przyjąć wiarę w Boga, ponieważ inaczej skazany jest na zagładę. Matka Boża przychodzi, aby nas wyzwolić z duchowego więzienia, śmiertelnej izolacji oraz otworzyć na przestrzeń nieba, wolności.
W moich kazaniach odwołuję się do orędzi z Medziugorja i podkreślam, że Matka Boża jest najlepszą nauczycielką wiary, tak abyśmy stawali się bardziej autentyczni i żywi w jej przeżywaniu. Orędzia są niewyczerpanym źródłem do refleksji. Potrzebujemy do nich powracać, aby stopniowo wcielać je całe w życie, co wcale nie jest takie proste. Przyzwyczaiłem się wkładać karteczkę z tekstem orędzia w takie miejsce, bym mógł je łatwo odnaleźć i przeczytać, a tym samym odświeżyć pamięć i zastanowić się nad nim, np. podczas różańca. W ten sposób przez cały miesiąc wracam do treści orędzia, aż do kolejnego orędzia.

– Jak często bywał ojciec w Medziugorju?

– W roku 1983 byłem po raz pierwszy. Później przyjeżdżałem 7-8 razy w ciągu roku. W ostatnich latach udaję się do Medziugorja na rekolekcje kapłańskie, które wnoszą zawsze coś nowego w moje przeżywanie kapłańskiego powołania oraz drogi wiary.

– Co zawiera program dnia, oferowany w Medziugorju?

– Na początku różaniec, później msza święta. Bardzo podobało mi się, że modlą się także miejscowe dzieci. Płynie rzeka modlitwy: po różańcu i Eucharystii jest błogosławieństwo. Następnie modlitwa o uzdrowienie, której nie opuszczam, ponieważ dla mnie samego jest wielkim doświadczeniem Bożej mocy uwolnienia i uzdrowienia. O godz. 9 koncelebrowałem mszę świętą w języku niemieckim razem z kapłanami oraz wiernymi z niemieckiego obszaru językowego. Podczas adoracji głęboko odczuwałem obecność Jezusa. Wielka Monstrancja, przeplatanie śpiewów, ciszy i rozważań śp. o. Slavko. Wszystko to sprawiało, że zebrani ludzie byli bardzo poruszeni i uważni.
Oczywiście miałem możliwość słuchania spowiedzi i niejednokrotnie spędzania długich godzin w konfesjonale, często do późnych godzin nocnych. Tam nie chodziło o rutynowe spowiedzi, ale o nawrócenia po wielu latach. Lu­dzie przychodzili z wielką nadzieją do­świadczenia odnowy i uwolnienia. Te spowiedzi były ogromną łaską dla mnie jako kapłana. 20-30 lat bez spowiedzi… Ci ludzie zjawiali się z prawdziwą skruchą w sercu, na które mogłem odpowiadać przekazaniem im Bożego miłosierdzia. To życie wiarą od wczesnego rana aż do późnego wieczora było doświadczeniem uczestniczenia w wielkiej wspólnocie, która zaistniała dzięki pośrednictwu Matki Bożej.

– Ostatni raz był ojciec w Medziugorju w dniu niepodległości Austrii w 2013 r.

– Przez ostatnie dwa lata mogłem modlić się przed figurą Matki Bożej na placu przed kościołem, słowami modlitwy zawierzenia bł. Jana Pawła II. Wtedy gromadzi się wiele ludzi i można odczuć bliskość Boga podczas modlitwy za całą Austrię. Modlitwa Jana Pawła II jest wspaniałym aktem zawierzenia wszystkich stanów, grup zawodowych i pokoleń Matce Bożej. A tutaj nabiera ona szczególnej mocy i wyrazu.

– Gdy opowiada ojciec innym o Medziugorju, o czym najchętniej ojciec wspomina?

– Mówię, aby pozwolili temu miejscu w nich działać, aby je przyjęli, weszli całym sercem i świętowali razem ze wspólnotą wiernych. Mówię zawsze, że najpierw trzeba odwiedzić Górę Objawień i Kriżevać. Tutaj można nasycić się atmosferą wiary, pokoju między pokoleniami, cierpliwością i jednością serc, ukierunkowanych jedynie na szukanie Boga.
Tu przyjmuje się miłość, którą Bóg obdarza każdego. Każdemu, kto nie był w Medziugorju, powtarzam: Wejdź w klimat intensywnego przeżywania wiary, pozwól, by twoje serce nasyciło się panującym tu pokojem. Wielkim umocnieniem jest widok ludzi, którzy bardzo głęboko trwają na modlitwie i w ciszy.

– Jak widzi ojciec przyszłość Medziugorja?

– Uważam, że rozwój Medziugorja nie osiągnął jeszcze kulminacyjnego punktu, a więc będzie się ono jeszcze roz­wijać i rozszerzać. Medziugorje stanie się największym wydarzeniem naszych czasów oraz źródłem łaski dla wielu współczesnych ludzi. Także dla Kościoła stanowi ono ubogacenie, ponieważ Medziugorje jest częścią Kościoła, któremu jest wielką pomocą w odnowie. Jestem ciekawy tego, w jaki sposób Medziugorje ukaże się Kościołowi i światu jako cud i znak Bożej obecności.

Przekład z niem.: Alicja B. Medjugorje. Gebetsaktion…  nr 112, str. 34-39
Vox Domini 1/2014, str. 24-25