CZAS PRZEŁOMÓW W NASZYM ŚWIECIE
Nazywam się Ctibor Karel Augustin Skarda. Urodziłem się w Pradze 4 lutego 1939 r. Jako cywilny inżynier Uniwersytetu Technicznego w Pradze zajmowałem się zawodowo zagadnieniem wody pitnej. 25 lat żyłem bez Boga. Dzięki wytrwałej modlitwie mojego wujka mogłem spotkać Boga po wielu latach błądzenia. Medziugorje bardzo mi w tym pomogło. Kocham Matkę Boga, która jest także moją matką. Poznałem Ją w Jej chińskim wizerunku, ponieważ szukałem Jej nawet w Chinach i znalazłem.
Przez kilka lat pisałem o świętych pod nazwiskiem Karel Augustin. Św. Augustyn oraz św. Karol Boromeusz są moimi patronami. Ponadto maluję obrazy do medytacji pod pseudonimem Borek. Jednak największą radość sprawia mi możliwość przebywania przez dłuższy czas w Medziugorju, które według mnie stanowi serce świata.
Widzimy, że nasz świat ulega śmiertelnej chorobie: odejścia od Boga i bardzo potrzebuje odnowy, jaka promieniuje z Medziugorja. Pomagam jako asystent w hagioterapii (leczenie świętością), którą zajmuje się ks. prof. dr Tomislav Ivancic. Hagioterapię można nazwać mostem dla uzdrawiającego Boga, który pragnie nieustannie nam pomagać.
Podczas rozmów o Medziugorju, wiele osób mówi z zadziwieniem o fenomenie tego miejsca, zastanawiając się nad faktem objawień Matki Bożej, trwających już 30 lat. Pytają: „Dlaczego?”, skoro historia ludzkości nie zanotowała podobnego zdarzenia. Niektórzy wątpią, twierdząc, że nie może to być prawda. A przecież objawienia trwają, przynoszą błogosławione owoce, czyli pochodzące ze zdrowego drzewa. Najbardziej widocznymi znakami są: ożywienie życia sakramentalnego (Eucharystia, spowiedź święta) oraz powołania do świętego sakramentu małżeństwa oraz kapłaństwa. Jesteśmy świadkami silnego, duchowego ruchu, który obejmuje i integruje cały świat. Nigdy nie zapomnę, jak modliłem się w Taupo, na jednej w północnych wysp Nowej Zelandii, w grupie modlitewnej Medziugorje, działającej przy tamtejszej parafii pod wezwaniem św. Patryka. Innym razem spotkałem grupę pielgrzymów, którzy przybyli z Tuvalu, z wysp Pacyfiku. Dane mi było również zobaczyć dwóch radosnych biskupów z Afryki.
Tak więc Medziugorje ukazuje sobą Kościół całego świata, który pielgrzymuje. Tym, który porusza serca, jest Duch Jezusa. Właśnie w tej kwestii rozmawiałem z jednym z biskupów, który odwiedził Medziugorje w latach 80-tych. Niezwykłe jest, że codzienne objawienia nadal trwają i powtarzane są słowa orędzi. Zuchwałością rozumu wydają się próby racjonalnego wytłumaczenia intensywności tych zjawisk. Jednak postrzeganie oczyma wiary umożliwia zrozumienie sercem. Łaska Boża pomaga nam otwierać umysł i serce na prawdę.
Na krzyżu Jezus uczynił Maryję naszą Matką, Matką Kościoła i całej ludzkości. Jako najlepsza Matka zna potrzeby, radości i smutki ludzi i narodów. Nazywa nas „swoimi dziećmi”, przychodzi nam z pomocą, troszczy się o nas, naucza nas w szkole prawdziwego życia i życia wiecznego.
Jest wysłanniczką Boga, przychodzącą jako Królowa Pokoju. Jej 30-letnia szkoła modlitwy ciągle przypomina o wewnętrznym pokoju. Każdy z nas może zadać sobie pytanie: „Czy trwam w głębokim pokoju serca?” Myślę, że nikt nie może o własnych siłach zachować tego pokoju na dłuższy czas, dlatego Maryja nas nie zostawia. Objawia się codziennie, przynosząc nam pokój, czyli to, czego najbardziej potrzebujemy. Naucza nas, jak mamy żyć, uczy nas wglądu w serce, ciekawości poznawania siebie i Boga, otwierania się na życie Bożym Królestwem, prowadzi nas za rękę drogą świętości.
Żyjemy w świecie walki. Dookoła nas widzimy upadek obyczajów, nieszczęście, wojny, egoizm, rozwody, aborcję, rozpad rodzin, agresję, presję i stres, nieuczciwość, biedę, mobbing oraz daleko idące nadużycia w kwestii równouprawnienia płci.
Duchową walkę musimy toczyć także w naszych duszach. Niepokojące zmiany zwiastuje nam natura: trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, powodzie, tornada, tsunami, topnienie lodowców na obu biegunach. Wszystko dzieje się z coraz większą intensywnością. Coraz więcej ludzi cierpi na choroby duszy: depresję, ataki paniki, lęku, obsesje, opętania.
Matka Boża wskazuje drogę uzdrowienia. Pragnie podarować nam wewnętrzny, głęboki pokój, który uzdrawia. Pozwólmy Jej na to! Może ktoś spyta: „Ale jak?” Jest pięć kamieni fundamentu, pięć kamieni Dawida przeciw Goliatowi:
1. codzienny różaniec;
2. jeśli mamy możliwość – codzienna Eucharystia, aby pozwolić się stopniowo przemieniać;
3. codzienne czytanie Pisma Świętego;
4. post (jeśli ktoś może, w środy i piątki, o chlebie i wodzie);
5. comiesięczna spowiedź.
Uwierzcie, że można te punkty wcielić w życie, w plan tygodnia, miesiąca, roku. Oczywiście dajmy sobie czas na proces przemiany w naszym sercu, ale przede wszystkim pozwólmy, aby Maryja wspomagała nas na drodze nawrócenia. Właśnie dlatego Ona jest z nami tak długo. Razem z nami! Jest przecież wspomożycielką wiernych, naszą patronką, Panią wszystkich narodów, naszą opiekunką i orędowniczką. Czy próbowałeś nie tylko szybko i z ciekawością przeczytać słowa Jej orędzi, ale je przemodlić, zatrzymać się, a następnie wcielić je w życie? Potrzeba na to czasu, nawet lat, wiernego powracania do Jej słów.
W związku z tymi rozważaniami przychodzą mi na myśl praktyczne słowa mądrości św. Matki Teresy z Kalkuty, która była oddaną czcicielką Matki Bożej. Jakże mądre są jej słowa, które można porównać do wspomnianych pięciu kamieni fundamentu:
Owocem ciszy jest modlitwa
Owocem modlitwy jest wiara
Owocem wiary jest miłość
Owocem miłości jest służba
Owocem służby jest pokój.
Jeśli obce nam są cisza i modlitwa, i wątpimy, czy bylibyśmy zdolni w cokolwiek wierzyć, powinniśmy spróbować spełniać małe czyny dobroci i miłosierdzia wobec naszych bliźnich. Matka Teresa mówi, że wtedy otwierają się nasze serca. Mówiła już o tym Mała Tereska z Lisieux. Zapytajmy samych siebie i odpowiedzmy sobie ze szczerością: „Czy wierzę słowom Maryi i świętych? Czy naprawdę chcę się nawrócić, zmienić moje życie, codziennie odnawiać umysł i serce?” Święci w niebie służą nam pomocą. Jestem o tym głęboko przekonany. Nie zwlekajmy, aby prosić ich o wsparcie. Nie zapominajmy, jak ważne są fundamenty, na których budujemy naszą codzienność. Powracajmy świadomie do tych pięciu kamieni węgielnych, o których mówi Matka Boża i św. Matka Teresa z Kalkuty.
25 kwietnia 1996 r. Matka Boża zwróciła się do nas z tymi słowami:
„Drogie dzieci! Dzisiaj wzywam was, aby modlitwa była na pierwszym miejscu w waszych rodzinach. Drogie dzieci, kiedy Bóg zajmuje pierwsze miejsce, wtedy i wy sami będziecie szukać woli Boga we wszystkim, co robicie. W ten sposób wasze codzienne nawrócenie stanie się łatwiejsze. Drogie dzieci, badajcie w pokorze to, co w waszym sercu nie jest uporządkowane, abyście wiedzieli, co należy czynić. Nawrócenie będzie dla was codziennym zadaniem, które będziecie wypełniać z radością. Drogie dzieci, jestem z wami, błogosławię was i wzywam, abyście stali się moimi świadkami poprzez modlitwę i osobiste nawrócenie. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie. ”
Myślę, że osoby widzące są żyjącymi świętymi. Widzą Matkę Bożą od wielu lat. Szczególnym znakiem jest dla mnie Vicka, która w widoczny sposób jest przyjaciółką Królowej Pokoju, świadkiem nieba na ziemi. Prawie zawsze jest uśmiechnięta, a jej radość odzwierciedla pokój serca, który w sobie nosi. Pewnego razu widziałem jej zdjęcie w gazecie. A patrząc, czułem, że moje serce napełnia się pokojem i radością. Dziękowałem za nią, rozmyślałem. Jak często spotykałem ją w Medziugorju? Trzykrotnie słyszałem jej świadectwo o tym, jak była w niebie, czyśćcu i w piekle. Te wizje były jej dane na początku objawień. Matka Boża poprowadziła za rękę Vickę i Jakova. Z nieba nie chcieli wracać. Oboje modlą się teraz szczególnie za ludzi chorych fizycznie, psychicznie, duchowo, których liczba w ostatnich latach wzrasta bardzo szybko. Vicka zdecydowała się dobrowolnie wziąć niektóre choroby na siebie, aby odpokutować za grzechy innych ludzi.
Niepojęte, niemożliwe? Powraca pytanie: „Dlaczego”? Wydaje się, że Matka Boża prosiła ją o taki czyn miłosierdzia. Pewnego razu był to śmiertelny, nowotworowy guz mózgu. Stwierdzono to medycznie. Wtedy napisała dokładną datę swojego uzdrowienia. Medycznie niewytłumaczalne. Ale wyzdrowienie nastąpiło w terminie, który wcześniej określiła.
Słyszałem także inne świadectwa osób widzących. Ich codzienne powroty na ziemię, ze stanu ducha jakim jest niebo, kosztowały ich godziny „oswajania” owego powrotu, pomimo miłości i szczęścia, jakiego doznają w rodzinach.
Wiele lat miałem depresję, którą często określa się jako chorobę duszy. Depresje są również niepojęte dla ludzi, którzy nigdy nie cierpieli na tę chorobę. Czy jest to stan piekła? Pewnego razu stałem przed błękitnym rodzinnym domem Vicki, w tłumie ludzi pochodzących z anglojęzycznego obszaru świata. Mówiła o swoich wizjach. A przy tym chwilę pomachała do przechodzącej obok kuzynki, pozdrawiając ją z uśmiechem. Było to tak ludzkie. Vicka podchodzi w indywidualny sposób do każdego, kogo widzi, patrzy w oczy zgromadzonym ludziom. Także na mnie patrzyła przez dłuższą chwilę. Następnie złożyła ręce do modlitwy i długo się modliła w ciszy. Z pewnością modliła się za wszystkich obecnych. Jednakże miałem wrażenie, że modli się konkretnie za mnie, a Królowa Pokoju stoi tuż za nią. Nigdy nie zapomnę doświadczenia bliskości nieba, jakie wtedy czułem, głębokiego pokoju serca i absolutnej wolności…
Wszystko w Medziugorju!
Przekład z niem. Alicja B.
Vox Domini 3/2012, str. 5-7