O. Pavić: Mój synu, wróć do mnie!

O. Pavić

MÓJ SYNU, CZY JESTEŚ ZMĘCZONY? WRÓĆ DO MNIE!

Jednym z przyjaciół Medziugorja jest ojciec Damir Pavić, który urodził się 9.11.1971r. w małej wiosce w Bośni i Hercegowinie. Tam spędził dzieciństwo oraz chodził do szkoły podstawowej i średniej. W młodości poszukiwał swojej drogi życia i często ze swoimi pytaniami udawał się na pielgrzymkę do Medziugorja. Tam odczytał w swoim sercu powołanie do kapłaństwa. Droga była skomplikowana, lecz z pomocą Matki Bożej czuł się bezpieczniej. Gdy upadał i wycofywał się, Ona była blisko, pomagając mu powstawać i trwać wiernie przy podjętej decyzji. Jego droga była również długa, lecz pokonał próby i przyjął święcenia kapłańskie.

– Twoje życie jest w szczególny sposób związane z Medziugorjem i Matką Bożą. Kiedy pierwszy raz tu byłeś?

– Jeszcze jako dziecko przyjechałem tu z mamą. Wizyty w Medziugorju mocno utkwiły mi w sercu, a więc z łatwością wracam do nich pamięcią. Każdego wieczoru całą rodziną odmawialiśmy różaniec.
Dopiero gdy przybyłem do Medziugorja, odkryłem piękno tej modlitwy i doświadczyłem radości. Jednocześnie zobaczyłem, że mógłbym się modlić kilkoma tajemnicami różańca, a nie tylko jedną. A więc moje pierwsze doświadczenie Medziugorja związane było z modlitwą.
Gdy przybyłem tu jako student teologii, pozostało ono dla mnie przede wszystkim miejscem modlitwy całym sercem, z której mogłem czerpać siłę do życia. Wiele osób dzieliło się ze mną swoim spostrzeżeniem, iż w Medziugorju modlitwa przychodzi im z większą lekkością. Jakby odczuwali obecność Kogoś, kto pomaga im się modlić.

– Jak odkryłeś powołanie do kapłaństwa?

– Gdy chodziłem do szkoły średniej, czułem w sercu pewien niepokój. Na modlitwie uświadomiłem sobie, że moje imię DAMIR znaczy po chorwacku: „ten, który daje pokój”, a tymczasem odczuwałem ciągle coś zupełnie przeciwnego. Przyglądając się swoim uczuciom, widziałem, że nie znalazłem jeszcze swojego miejsca na ziemi, swojej drogi. Jedynie w Medziugorju czułem się u siebie, jedynie tam ten niepokój znikał. Jednak w dalszym ciągu nie widziałem konkretnego rozwiązania. Modliłem się i pościłem, pielgrzymowałem na Górę Krzyża i Górę Objawień.
Pewnego razu przyszła, usłyszałem pytanie… jakby Matka Boża szeptała mi do ucha: czy nie chciałbym być Jej kapłanem? Nie było to bezpośrednie spotkanie Maryi i Jej słowa, lecz myśli mojego serca, jakby Jej głos odczuwany w głębi mojej duszy.
Podczas pobytu w Medziugorju wielokrotnie zadawałem sobie to pytanie, powracałem do niego: „Dlaczego nie chcę przyjąć tego wołania, które czuję w sercu?”

– Jak potoczyło się Twoje życie po usłyszeniu tego głosu serca?

– Gdy wróciłem do domu, postanowiłem wstąpić do zakonu franciszkanów w Visoko. Po okresie postulatu i nowicjatu studiowałem teologię w roku 1992 w Ljubljanie. Ukończyłem tam pierwsze dwa semestry teologii. Wszystko układało się pięknie dopóty, dopóki niósł mnie Duch Boga w modlitwie i trwałem w łasce.
Później jednak, po rozpoczęciu studiów, zaniedbałem modlitwę. Coraz rzadsze osobiste spotkania z Bogiem stawały się modlitwą ust bez prawdziwej obecności – sercem i duszą. Zacząłem powątpiewać, czy odkryte powołanie do kapłaństwa jest rzeczywiste, czy może było iluzją chwili. W tym czasie wybuchła wojna w Bośni i Hercegowinie. Moja rodzina była prześladowana, a we mnie nagle wiele się załamało. Przestałem się modlić, stawiałem sobie wiele pytań, na które nie odnajdywałem odpowiedzi. Wpadłem w duchowy kryzys. Tęskniłem za życiem w stanie świeckim. W końcu w roku 1993 podjąłem decyzję o wystąpieniu z zakonu.

– Co wydarzyło się później?

– Po opuszczeniu wspólnoty rozpocząłem proces odnajdywania samego siebie. Z jednej strony – zagubienie, a z drugiej – wewnętrzne dojrzewanie. Moja droga poszukiwań trwała siedem lat, podczas których czułem się niejako opuszczony przez Boga, podobnie jak prorok Jonasz, uciekający w stronę przeciwną od Bożego wołania. Poza tym wydaje mi się, że dobry Bóg pozwolił mi błąkać się jak marnotrawnemu synowi, tak bym mógł odkryć na nowo Jego miłość i przyjąć Jego zaproszenie. Po kilku latach miałem wrażenie, że mówi do mnie: „Czy już masz dość życia, które prowadziłeś? Przyjdź i wróć do prawdziwego życia!”.
W 2000 roku dzięki pomocy Matki Bożej miałem możliwość powrotu do wspólnoty franciszkanów i kontynuowania w Sarajewie teologii, którą ukończyłem w roku 2005. W tym samym roku przyjąłem święcenia kapłańskie. Obecnie jestem ogromnie wdzięczny Panu Bogu i Matce Bożej za to, że już od 10 lat jestem kapłanem.

– Czy znaczy to, że dzięki Medziugorju w roku 2000 powróciłeś do zakonu? Jak to się stało?

– Podczas tych siedmiu lat mojego błąkania się po świecie nie opuściłem Matki Bożej w Medziugorju. Często tu bywałem i rozmyślałem o wszystkich swoich doświadczeniach. Powróciłem do modlitwy i na nowo usłyszałem w sercu głos, który wydawał mi się szeptem Maryi: „Moje dziecko, jesteś zmęczony? Wróć do mnie”. Lecz nie było to takie proste. Żyłem jako świecki człowiek w świecie. Poznałem dziewczynę, którą kochałem, z wzajemnością z jej strony. Planowaliśmy ślub. Jednocześnie ponownie czułem w sobie niepokój, gdy myślałem o usłyszanym wołaniu Boga, na który pozostawałem głuchy. Miałem świadomość, że jeśli zdecyduję się na drogę małżeństwa, nie będę w pełni szczęśliwy, ponieważ nie będę na swojej drodze. Po długim rozeznawaniu podjąłem decyzję o powrocie do wspólnoty braci franciszkanów.

– Z perspektywy kapłana jak dziś postrzegasz Medziugorje jako miejsce łaski?

– W pierwszej kolejności Medziugorje wydaje mi się wielkim znakiem i ostrzeżeniem dla współczesnego świata. Często ludzie pytają, dlaczego objawienia w Medziugorju są tak częste. W pewnej książce przeczytałem, że w wieku XVIII było 31 objawień maryjnych, w XIX – 106, a w XX – aż 427. W kontekście tych danych odczytuję Medziugorje jako pilną konieczność nawrócenia do Boga i uznania Jego pierwszeństwa w życiu przez każdego człowieka. Jest to poważne wołanie skierowane zarówno do ogółu ludzkości, a zwłaszcza do wspólnoty Kościoła.
Ponadto Medziugorje stało się szkołą modlitwy. Wołanie Medziugorja jest wołaniem do odnowienia modlitwy. Matka Boża w objawieniach powtarza nam: „Módlcie się, módlcie się, módlcie się!” Postarajmy się ożywić zapomniany zwyczaj wspólnej modlitwy różańcowej w rodzinach!
Dla mnie osobiście pielgrzymka do Medziugorja stanowi czas dni skupienia i rekolekcji, ducho­wej odnowy, a więc jeśli tylko mam czas, przyjeżdżam tu na dzień lub kilka dni. Zawsze wracam umocniony łaską Boga i pełen sił na codzienność. Odczuwam bliskość Matki Bożej i to bardzo mi pomaga w moim kapłańskim powołaniu.

– Przyjeżdżasz sam czy zabierasz ze sobą młodych ludzi?

– Próbuję przekazać młodym swoje doświadczenie, dzielić się świadectwem otrzymanych łask. Medziugorje wiele dla mnie znaczy, ponieważ pomogło mi przejść przez kryzys i wyprowadziło mnie na właściwą drogę. O tym z nimi rozmawiam, ponieważ widzę, że wielu z nich jest zagubionych. Nie wiedzą, co mają zrobić ze swoim życiem. Może niektórzy mają powołanie do kapłaństwa lub życia konsekrowanego. Ufam, że Matka Boża pomoże każdemu z nich znaleźć właściwą drogę życia.
Zawsze zadziwia mnie fakt, że ci młodzi ludzie wracają z Medziugorja odmienieni. Zaczynają się modlić, regularnie przystępują do spowiedzi, przychodzą na mszę świętą. Postrzegam to jako konkretne owoce Medziugorja.

– Jak oceniasz negatywne reakcje mediów w odniesieniu do Medziugorja?

– Myślę, że niektóre media tworzą zniekształcony obraz Medziugorja. Na skutek tego ludzie skupiają się wokół pytań o datę uznania objawień przez Kościół lub drążą wątpliwości związane z zakazem pielgrzymek do Medziugorja. W takiej atmosferze tracimy z oczu istotę tego miejsca, czyli treść orędzi Matki Bożej. Trafnie określił to proboszcz miejsca: „Medziugorje nie jest problemem, lecz łaską dla Kościoła.” Przecież Jezus powiedział w Ewangelii: „Poznacie ich po owocach”. Dodałbym do tego słowa mądrego Gamaliela: „Jeśli to pochodzi od ludzi, upadnie, lecz jeśli pochodzi od Boga, nikt nie zdoła tego zniszczyć”.
Moim zdaniem Medziugorje jest dziełem Boga.

– Co jest dla Ciebie największym przesłaniem Medziugorja?

– Orędzia są powtórzeniem tego, co już słyszeliśmy od Jezusa, a o czym zapominamy. Także wielcy święci Kościoła, np. św. Franciszek, nie mówili nic nowego, lecz z wiarą żyli i głosili Ewangelię Jezusa Chrystusa. Nie musimy szukać na siłę nowych metod ratowania Kościoła, ponieważ drogą ku temu jest nasz powrót do życia Ewangelią. Dokładnie to czyni Matka Boża – nieustannie i wytrwale prosi nas, swoje dzieci, abyśmy wrócili do Jezusa. Czyni to z miłością, a kto ma serce dziecka, rozumie to i słucha Jej słów. Jeśli ktoś nastawia się w Medziugorju na cuda, ma błędne podejście.

– W naszym wywiadzie wielokrotnie wspominałeś o modlitwie sercem. Czy mógłbyś z własnego doświadczenia powiedzieć, na czym taka modlitwa polega?

– Jest to modlitwa, której uczył nas sam Jezus. Powinna płynąć z czystego serca, a więc takiego, które dba o sakrament pojednania, skutkujący przebaczeniem z Bogiem i innymi. Modlitwa jest rozmową z Jezusem. Autentyczna modlitwa przemienia człowieka. W czasie modlitwy pozwólmy rozpalić nasze serca miłością Boga, przed którym stajemy. Zanurzmy się cali w modlitwie, bądźmy w niej obecni duszą i ciałem, myślami, pragnieniami, uczuciami, tacy jacy jesteśmy. Nie odmawiajmy słów dla samego ich wypowiadania, będąc myślami w innym miejscu i zajmując się czymś innym.
Modlitwa powinna zmieniać nas na lepsze, ponieważ w niej wsłuchujemy się w głos Boga, który pokazuje nam drogę wzrastania w miłości. Człowiek może długi czas planować, że będzie się modlił, lecz póki nie zacznie, nic się nie wydarzy. Gdy ze szczerą intencją zaczniemy się modlić, będziemy wiedzieć, czym jest prawdziwa modlitwa – Bóg nas w niej poprowadzi. Nie możemy zatrzymywać się na rozmowach o teorii modlitwy. Nie traćmy czasu, bez wahania zacznijmy się modlić całym sercem.

– Można o Tobie powiedzieć, że stałeś się kapłanem Matki Bożej.

– Opowiem pewne wydarzenie z mojego życia, o którym ostatnio wspomniałem także podczas homilii. Jako dziecko poważnie zachorowałem. W tym czasie moja mama miała ciekawy sen. Widziała Matkę Bożą w powozie konnym, który przejeżdżał przez naszą wieś. Maryja zapytała moją mamę, dlaczego płacze, a ona opowiedziała jej o mojej chorobie. Matka Boża odpowiedziała jej: „Nie bój się, ale zawierz Mi twoje dziecko”.
Przez wiele lat nie wiedziałem o tym śnie. Wspomniała o nim niedawno. Wiem, że wówczas nie rozumiała słów Maryi, lecz dopiero mój wybór kapłaństwa pomógł jej uświadomić sobie znaczenie snu. Również dla mnie stało się jasne, dlaczego przez całe moje życie odczuwałem tak bliską obecność i pomoc Matki Bożej. Dlatego też mogę śmiało twierdzić, że Ona mnie wybrała, abym był Jej kapłanem.
Przeżywać życie w obecności Matki jest ogromną łaską odczuwania nieustannego wsparcia. Przez cały czas noszę zawieszony na szyi różaniec i modlę się nim każdego dnia. Czuję, że bez Niej nie dałbym rady. Bardzo potrzebuję Jej matczynej czułości i ciepła, troski i rad.
Nawet jeśli błądzimy lub upadamy w grzechu, mama nie krzyczy, lecz bierze dziecko w ra­miona i mówi: „Moje dziecko, idź się wyspowiadać i zacznij od nowa”. Zobaczcie, że to jest Matka, która nas nigdy nie opuszcza, lecz ciągle wspiera nas modlitwą i wstawia się za nami do Jezusa.

– „Per Mariam ad Jesum” znaczy: przez Maryję do Jezusa.

– Ludzie, którzy nazywają się chrześcijanami, lecz odrzu­cają Maryję, są w wielkim błędzie. Modlę się za nich i jest mi przykro z powodu takiej ich postawy, ponieważ uważam, że nie można poznawać Jezusa bez Maryi. Właśnie przez Maryję odkryłem i powróciłem do Jezusa. Znamy przecież wiele świadectw świętych, którzy potwierdzali, iż najkrótsza i najpewniejsza droga do Serca Jezusa wiedzie przez Maryję, pośredniczkę łask Bożych.
Niektórym nie wystarcza, że Matka Boża od tak wielu lat ukazuje się, wołając o wejście na drogę nawrócenia i pojednania. Długoletnie objawienia ostrzegają nas, że nasze czasy są poważne, a sytuacja współczesnego świata alarmująca, a więc nie możemy ignorować słów Matki Bożej. Jednocześnie nie możemy się dziwić, że tak wiele osób odrzuca orędzia Maryi. W czasie ziemskiego życia Jezusa podobnie było z Jego słowami. Przypominał o nawróceniu i uczynił wiele cudów. Żył pośród ludzi, a więc mieli oni możliwość widzenia Boga z bliska, a jednak dla wielu było to i tak za mało, by zmienić postępowanie. Medziugorje jest wielkim znakiem łaski dla naszych czasów, abyśmy wracali na drogę nawrócenia, czyli zbawienia w Chrystusie Jezusie. Weźmy sobie do serca błaganie nieba.

Wywiad przeprowadził Vitomir Damjanović, Vox Domini 1/2016, str. 30-32