Modlitwa o pokój w bazylice Wilten w Innsbrucku

MODLITWA O POKÓJ W BAZYLICE WILTEN W INNSBRUCKU

Cudowne jesienne popołudnie. Słońce, które zmierzało już ku zachodowi, muskało swym światłem kolorowe okna bazyliki i rozjaśniało figurkę Matki Bożej Królowej Pokoju. Wydawało się, jakby się uśmiechała, bardziej niż zazwyczaj. Jej obecność wywoływała w nas radość i ufność. Byliśmy pewni, że Ona jest z nami. Razem z nami błagała Jezusa, Króla Pokoju, aby zechciał na nowo przynieść pokój naszemu światu. Wygłaszane świadectwa głęboko poruszały nasze serca i pozwalały nam widzieć pełne łaski działania Boga w ludzkich sercach.
Prof. dr Resch ponownie przedstawił krótkie sprawozdanie dotyczące osób widzących od strony wykonanych badań naukowych. Dał osobiste świadectwo o doświadczeniu bliskości śmierci podczas ostatniej ciężkiej choroby. Mógł spotkać się z wielkością i niezmierzonością Boga, gdy doświadczył głębokiej wewnętrznej wolności i jedności z Bogiem oraz ukojenia, które w jednej chwili uwolniło go ze wszystkich bólów, ściskających go jak niewygodny gorset.
Mówił: „Czy potrzebujemy struktur? To, czego naprawdę potrzebujemy, to serce, które jest naszym centrum oraz zbliżenia się do Matki naszego Pana, wiecznego życia w nas – już teraz – oraz bezpieczeństwa pod opieką Maryi. Gdzie to jest, tam jest także moc i radość, abyśmy mogli w pełni siebie zaakceptować i wychodzić z miłością do bliźnich.”

Jelena i Milona von Habsburg

Milona von Habsburg opowiedziała, jak Pan Bóg już podczas pierwszej pielgrzymki do Medziugorja pozostawił w jej sercu niezatarte ślady Swojej miłości, a przez to jedynym sensem jej życia stało się podążanie Jego śladami. Pan ukazał jej, jak bardzo Jego miłość jest twórcza i zaskakująca, zapraszając do całkiem nowej drogi. Przyjęła za swój apel miłości, który objawia Matka Boża i zdecydowała się Jej służyć, pełniąc wolę Bożą (W rezultacie Milona przez wiele lat mieszkała w Medziugorju służąc jako tłumacz widzącym i ojcu Slavko Barbariciowi. Obecnie żyje w małżeństwie i wychowuje 10-letnią córkę.).
Ojciec Wolfgang Heiss wygłosił kazanie z sercem pełnym gorliwości, w postawie gotowości i otwartości wobec Matki Bożej. W swoim świadectwie powiedział o tym, że spotkał Maryję we śnie, który bardzo zapadł mu w pamięć.
Zebrani w bazylice wierni głęboko przeżywali usłyszane świadectwa. Szczególne wrażenie wywarły słowa Jeleny Vasilj, jednej z osób związanych z Medziugorjem, posiadającej dar wewnętrznego słyszenia. Jelena jest teologiem, mieszka w Rzymie z mężem i pięciorgiem dzieci. Jej słowa bardzo poruszyły sercami wiernych.
Moja rozmowa dotyczy doświadczenia spotkań z Matką Bożą z czasu jej dzieciństwa:

– Jelena, kiedy po raz pierwszy spotkałaś Matkę Bożą?

– Gdy Maryja ukazała się w Medziugorju, miałam 9 lat. Natychmiast zdobyła moje serce i to doświadczenie oddania Jej siebie do końca towarzyszy mi do dnia dzisiejszego. Jej obecność jest dla mnie tak realna jak niebo nad nami, które symbolizuje nadzieję wieczności i nieskończone piękno.

– Jakie pojawiały się w Tobie uczucia, gdy zdawałaś sobie sprawę, że jesteś tak blisko Matki Bożej?

– Czułam się rzeczywiście bardzo mocno ogarnięta Jej wielką miłością, Jej macierzyńską czułością. Nigdy nie czułam się przez Nią opuszczona. Natomiast zawsze dawała mi głębokie poczucie, że nas ochrania, nawet jeśli byliśmy atakowani przez złego. Głęboka, wewnętrzna relacja z Matką Bożą rozpoczęła się, gdy miałam 10 lat.

– A więc praktycznie Ona uczyła cię modlitwy?

– Modlitwa już wcześniej sprawiała mi radość. Nie postrzegałam jej jako czegoś wyczerpującego i żmudnego. Zapewne także fakt, że od zawsze wcześnie wstawałam, był dla mnie pomocą.

– Jakimi słowami modliłaś się, gdy tylko rozpoczynałaś dzień?

– Najpierw czytałam Biblię. Szczególnie polubiłam księgi mądrości. Pamiętam Pismo Święte z czerwoną okładką, któ­re znajdowało się w naszym pokoju modlitwy.

– Czy modliliście się także wspólnie w rodzinie?

– Tak, w rodzinie zawsze się modliliśmy. Rozpoczynaliśmy odmówieniem modlitwy „Anioł Pański”. Takie spotykanie się z Matką Bożą bardzo poszerzało moje serce. Tę modlitwę przejęliśmy od naszych przodków, którzy przekazali nam dziedzictwo wiary, o której kontynuację mamy się teraz zatroszczyć.

– Czy twoja rodzina jest także tak głęboko wierząca?

– Mój ojciec modli się tak jak modlą się kapłani. Kiedyś modliliśmy się wszyscy razem, młodzi i starsi. Wszyscy szli drogą modlitwy, którą wskazuje Matka Boża. Czasami modliliśmy się razem nawet przez całą noc.

– Jak sytuacja wyglądała w grupie modlitewnej, która prowadzi Maryja?

– Wspólnie odprawiliśmy wiele nabożeństw. Nawet zdarzało nam się zasnąć w czasie długich wieczornych i nocnych modlitw. Jedno było pewne: Matka Boża była dla nas najważniejsza i Ona była w centrum naszej uwagi. Właśnie dzięki Matce Bożej doświadczyłam uzdrowienia serca.

– Opowiedz nam o tym konkretniej.

– Było może półtora roku po rozpoczęciu objawień Matki Bożej. Starałam się wcielać w życie wszystko, o co prosiła Maryja w swoich orędziach. Pewnego razu usłyszałam w sercu głos anioła. Nie byłam pewna, czy jest to mój anioł stróż czy inny anioł. Duchowa droga, realne odczuwanie wewnętrznego świata, rozpoczęło się w chwili, gdy zaczął mnie prowadzić anioł.

– Czego chciał od ciebie?

– Anioł zapewnił mnie, że z pewnością ujrzę Matkę Bożą, lecz najpierw powinnam się przygotować. Poprosił mnie, żebym każdego dnia modliła się o godzinie 15, przystępowała do sakramentu pojednania oraz oczyszczała moje serce na spotkanie z niebiańską mamą.

– Czy potraktowałaś jego słowa poważnie?

– Można sobie wyobrazić, co wtedy znaczyła spowiedź dla 10-letniego dziecka. Jednak Bóg korzysta z otwartości serca, aby obdarować przebaczeniem i łaską pokoju. Rozumiałam, że jeśli zamykam na Niego serce, wchodzi w nie śmierć. A kto chce być blisko Boga i Matki Bożej, powinien coraz bardziej otwierać się na Jego miłość, oczyszczać serce i pozwalać się Bogu napełniać miłością. Dokładnie to czyni Duch Święty – rozgrzewa nasze serca miłością.
Dopiero później zrozumiałam, dlaczego anioł prosił o godzinę 15. Wtedy nie wiedziałam, że jest to godzina miłosierdzia. Gdy byłam dużo starsza, dowiedziałam się o całej duchowości, opartej o uwielbienie Bożego Miłosierdzia. Gdy Matka Boża przyszła, powiedziała: „Jestem Matką dobra, miłości i miłosierdzia.”

– Było to naprawdę cudowne prowadzenie.

– Matka Boża czyniła dla nas wszystkich w modlitewnej grupie jedną rzecz – napełniała nasze serca miłością. Nie­długo potem pozwoliła mi zrozumieć, czego życzy sobie ode mnie i od dwóch innych dziewcząt, które miały podobne doświadczenia.

– Jakie było pragnienie Maryi?

– Pragnęła, aby powstała grupa modlitewna dla nastoletniej młodzieży. Jeden z profesorów Gregorianum w Rzymie określił to mianem inicjacji, wprowadzenia ich w życie duchowe. Gdy patrzę na to wydarzenie z perspektywy lat, czuję się trochę jak w klasztorze pod otwartym niebem, w duchu Soboru Watykańskiego II. W przedziwny sposób Duch Święty przeskakuje mury klasztoru i wylewa się na wszystkich wierzących, znajdujących się na ulicach miasta, aby wypełnić ich serca.

– Co chciałabyś nam powiedzieć na koniec?

– Jestem przekonana, że Matka Boża pragnie dotknąć serca każdego z was, a także o tym, że jeśli klękamy i modlimy się, to Ona do nas przychodzi i mówi. Jestem pewna, że każdy kto się modli, doświadcza w swoim wnętrzu poruszeń Ducha Świętego.

– Dziękuję, Jelena. Życzymy Bożego błogosławieństwa i miłości Matki Bożej Tobie i całej Twojej rodzinie. 

20.09.2013, wywiad przeprowadziła Maria Elfriede Lang-Pertl
Przekład z niem.: Alicja B.