Ivan Dragicević: Matka Boża pragnie, abyśmy dawali świadectwo

Ivan z rodziną

MATKA BOŻA PRAGNIE, ABYŚMY SWOIM ŻYCIEM DAWALI ŚWIADECTWO O BOGU

Z Ivanem Dragiceviciem rozmawia Vitomir Damjanović

– Cieszę się bardzo, że już wró­­ciłeś z Ameryki i możemy poro­z­mawiać.
Opowiedz, jak wyglądają święta Bożego Narodzenia w Ameryce?

– Każdego roku jestem od maja w Medziugorju, natomiast pod koniec sierpnia wracam do rodziny w Ameryce. Boże Narodzenie co roku spędzam z moimi rodzicami w Medziugorju. Tak jest także tym razem – zostaję do 4 stycznia, a później wracam do USA.
Święta Bożego Narodzenia są dla nas chrześcijan, katolików, czasem wy­jątkowym. Przeżywam go razem z moją żoną i dziećmi. Uważam, że każdy powinien ten czas spędzać ze swoją rodziną, ponieważ Boże Narodzenie to święto rodziny.
Przygotowujemy się poprzez dłuższą modlitwę, odprawiamy nowennę, modlimy się przed Dzieciątkiem Je­zus, każdego dnia uczestniczymy w Eucharystii. Cudownym doświadczeniem jest spotkanie z Matką Bożą, która przychodzi w Wigilię z Dzieciątkiem Jezus w ramionach. Zarówno dla mnie, jak i dla mojej rodziny jest to wyjątkowe radosne wydarzenie, które trudno opisać za pomocą słów.
W Wigilię Bożego Narodzenia gromadzimy się wokół żłóbka z Dzieciątkiem Jezus, modlimy się i oczekujemy przyjścia Matki Bożej. Maryja jest tak piękna! Gdy z Nią rozmawiam, jestem świadomy, że moje dzieci współuczestniczą w tym wydarzeniu. Przenika mnie ogromna radość. Obok Matki Bożej z małym Jezusem są wszyscy moi bliscy. Podczas objawienia czuję głęboki pokój serca. Jakże miałbym go nie czuć, skoro w objęciach Maryi widzę Jezusa, Króla Pokoju. Właśnie to Dzieciątko Jezus Matka Boża chce nam ofiarować jako naszego Króla.

– Dlaczego jest to dla ciebie szczególne objawienie?

– Cała moja rodzina jest razem – razem się modlimy, klęcząc przed Matką Bożą. Szczególnym darem jest chwila, gdy Matka Boża przybliża się do mnie i pragnie, by moje dzieci dotknęły Jezusa. Moja radość sięga wówczas zenitu! Widzę tę radość i szczęście w oczach moich dzieci, gdy biorę ich dłonie i kieruję je ku Je­zusowi. Pewnie zapytacie, czy moje dzieci coś widzą. Nie wiem, ale jestem pewien, że doświadczają obecności Maryi, przeżywają obecność Boga.

– Niewątpliwie te doświadczenia stanowią dar dla ciebie i twojej rodziny. Czy dzieci pytają o objawienia?

– Matka Boża objawia mi się już od 31 lat. Sytuacja była inna zanim założyłem rodzinę. Odkąd ożeniłem się i przyszły na świat dzieci, rozmawiam z rodziną o objawieniach, nie tylko w Boże Narodzenie, ale każdego dnia po spotkaniu z Matką Bożą. Dzieci jak wiadomo są ciekawe wszystkiego, więc stawiają mnóstwo pytań. Jedno mogę powiedzieć z przekonaniem – dzieci zadają dojrzalsze pytania niż dorośli. Mam na myśli głębię ich pytań, jeszcze tak bardzo nieobciążonych ideami świata, przekonaniami innych.
Moje dzieci jak wszystkie inne uczęszczają do szkoły, a więc także na lekcje religii. Swoje pierwsze lekcje religii otrzymały w domu. Wiarę przekazaną przez nas, rodziców, po­głębiają w szkole. Tam uczą się, że Jezus urodził się na ziemi, żył, został ukrzyżowany i zmartwychwstał. Gdy wracają do domu, pytają: Jak to możliwe, że Matka Boża przychodzi z Dzieciątkiem Jezus, skoro On już dorósł? Próbuję im wyjaśnić, że w Bogu wszystko jest możliwe, ponieważ Jezus jest Bogiem.

– Jak interpretujesz wydarzenie przychodzenia Matki Bożej z Dzieciątkiem?

– Matka Boża jest mamą, urodziła Jezusa, Boga, jako dziecko. Przynosi nam swojego Syna, który jest Królem Pokoju. W pierwszych dniach objawień powiedziała o sobie, że jest Królową Pokoju. Przez to nie umniejszyła wartości swojego Syna, lecz podkreśliła fakt, że On jest ponad wszystkimi panującymi, ponad wszystkim króluje. Maryja zawsze podkreśla pierwszeństwo Syna.
Powiedziała na przykład: „Jeśli stanęlibyście przed wyborem: msza święta czy spot­kanie ze mną, zawsze wybierajcie uczestnictwo w Eucharystii, ponieważ jest to czas, gdy sam Jezus się wam ofiarowuje jako przebłaganie za wszystkie grzechy świata.”

– Wspomniałeś o świecie – nawiążę do tego. Kilka dni przed Bożym Narodzeniem mówiło się często o zagładzie świata, ludzkości. Pisały o tym wszystkie gazety i relacjonowały stacje telewizyjne. Co o tym sądzisz?

– Często powtarzam i teraz także przypomnę: strzeżmy się proroków tej ziemi, którzy przewidują koniec świata, a w swoich wizjach rysują powtórne przyjście Chrystusa. W ciągu tych 31 lat objawień Matka Boża – przynajmniej do mnie – nic nie mówiła o końcu świata w taki sposób, jak ostatnio głosiły to media.
Matka Boża przychodzi jako Matka nadziei i nią pragnie obdarować świat, przekazując nam orędzia, które mają nas wzmocnić, abyśmy zaangażowali się w przemianę tego świata.
W szczególny sposób zależy jej na wsparciu rodzin. Bez rodziny, która jest fundamentem ludzkości, społeczeństwa i Kościoła, nie możemy mówić o nadziei na nowy porządek w przyszłości. Możemy sobie wmawiać, że państwo albo rząd zapewni nam dobrobyt, lecz są to mrzonki. Jedynie rodzina jest tym źródłem, które może dać początek odnowie świata. Gdy ona jest zdrowa, wtedy wszystko konsek­wentnie jest zdrowe. Dlatego zaproszeni jesteśmy do solidnej pracy i troski o rodzinę.
Drugą kwestią, którą pragnę tu zaakcentować, jest ufność i żywa wiara. Najważniejszą sprawą jest wierzyć i ufać Bogu oraz żyć Jego przykazaniami. Jeśli tak żyjemy, nie musimy wyglądać z lękiem końca świata.

– Kiedy spotykałeś się z Matką Bożą, jakie były te objawienia?

– Matka Boża promieniowała radością i szczęściem. A jednocześnie apelowała do nas o odpowiedzialność. To jest bardzo ważne. Często nie do końca rozumiemy Jej objawienia i nie postępujemy odpowiedzialnie. Najpierw powinniśmy poznać treść objawień, żyć nimi, zmieniać siebie, nawracać się sercem, wprowadzać nowy styl życia w naszych rodzinach, a wtedy stajemy się żywymi świadkami Boga wśród innych. Tego właśnie oczekuje od nas Matka Boża. Pragnie, abyśmy byli żywymi świadkami Bożej i Jej obecności na ziemi.
Matka Boża chciałaby, abyśmy nie zapominali, że stworzeni jesteśmy do przemiany tego świata, do budowania nowego porządku. Nie zapominajmy, że jesteśmy na tym świecie pielgrzymami, którzy przygotowują się na spotkanie z Bogiem i na życie wieczne w zjednoczeniu z Nim. To przygotowanie rozpoczyna się już w chwili naszych narodzin i powinno trwać przez całe życie, aż do końca. Dlatego Matka Boża jest z nami obecna, pomaga nam w tej wędrówce.

– Co przekażesz czytelnikom jako życzenia na kolejny rok?

– Każdy rok staje przed nami jako pusta karta, pewnego rodzaju wyzwanie. W świecie widzimy wiele zła, działania szatana, dlatego powinniśmy być czujni. On chce niszczyć to, co dobre wokół nas i w nas. Powiedziałbym, że bardzo ważne jest, abyśmy czynili to, do czego zaprasza nas Matka Boża: ewangelizacja rodziny, świata, Kościoła. Z tego zrodzi się mnóstwo owoców.

– Skoro wspomniałeś o szatanie – jakie jest twoje doświadczenie jego działania?

– Szatan działa poprzez małe rzeczy, które z początku nie wskazują na jego zamieszanie. Stopniowo działa więcej i mocniej. Tworzy podziały, dręczy człowieka. Dopiero po jakimś czasie orientujemy się, że upadliśmy i potrzebujemy uzdrowienia.
Posłużę się tu porównaniem do raka, który jest ciężką chorobą naszych czasów. Wiemy, że rak rozwija się powoli, lecz stopniowo niszczy coraz więcej organów. Jest faza pierwsza, druga, trzecia i czwarta, zanim nastąpią przerzuty, a wtedy nie ma już ratunku. Współczesny człowiek i ludzkość wydają się być właśnie w tej ostatniej fazie przerzutów i to jest problem. Powinniśmy zatem demaskować grzech u jego początków. Zachęcam do czujności serca, aby widzieć stan, w którym jesteśmy dotknięci grzechem i potrzebujemy lekarstwa przebaczenia.

– Co może nam pomagać?

Po pierwsze wspólna rodzinna modlitwa, osobista modlitwa, życie słowami Matki Bożej i przykazaniami Boga. Przykro mi, gdy patrzę na ludzi, którzy odrzucają obecność Boga i Maryi, ich przykazania. Słuchanie Boga jest jedyną drogą, która wiedzie do uzdrowienia z najcięższych chorób.

30.12.2012. Przekład z niem: Alicja B., Vox Domini nr 2/2013 str. 8-9.