ROZMOWA Z MARIJĄ PAVLOVIĆ-LUNETTI
15 września 2009 Rozmowę przeprowadził dr Maximilian Domej
– Przybyłaś do Wiednia, aby dać świadectwo o twoich spotkaniach z Matką Bożą. Wiem, że był to dla Ciebie wyczerpujący dzień. Mogłabyś nam opowiedzieć, jaki on był z Twojego punktu widzenia?
– Dla mnie był to, dzięki Bogu, wspaniały dzień, pełen pięknych spotkań z różnymi ludźmi i instytucjami, dzień zatopiony w modlitewnej atmosferze, która cieszyła Maryję. Tak wiele wspaniałych rzeczy zdarzyło się w tak krótkim czasie. Wieczorem przyleciałam samolotem z Włoch. Rankiem odwiedziliśmy austriackie Radio Maryja w Wiedniu, gdzie miał miejsce wywiad na żywo. Słuchacze mogli w czasie audycji dzwonić i zadawać pytania, na które chętnie odpowiadałam. Trwało to około godziny. Następnie przybyliśmy do katedry, w której od godz.16 zaplanowana była modlitwa.
– Miałaś objawienie o 18.40 w katedrze św. Stefana. Mogłabyś nam opisać spotkanie z Matką Bożą i jakie były Jej słowa tu w Wiedniu?
– Na początku objawienia pozdrowiłam Maryję, powierzyłam wszystkich obecnych Jej Niepokalanemu Sercu oraz poprosiłam, abyśmy szczególnie w dzień wspomnienia Jej cierpienia, byli Jej radością. Wspominaliśmy Matkę Bożą Bolesną. Uśmiechnęła się i dłuższą chwilę modliła się nad nami. Pobłogosławiła nas wszystkich, a także dewocjonalia, które mieliśmy przy sobie. Poprosiła nas, byśmy byli przekazywali Boży pokój, który nam przynosi. Matka Boża była piękna jak zawsze. Miała szarą suknię i biały welon. Stała na obłoku i nie dotykała ziemi. Muszę jeszcze na koniec zaznaczyć, że Maryja była bardzo radosna.
– W katedrze spotkałaś naszego kardynała, który podszedł do ołtarza na zakończenie modlitw. Bardzo zaskoczyło nas jego przybycie. Jak Ty odebrałaś jego pojawienie się?
– Dla mnie przybycie kardynała Christopha Schönborna było wielką niespodzianką. Podszedł do mnie tuż po tym, jak podzieliłam się słowami, usłyszanymi podczas objawienia. Bardzo mnie poruszyło spotkanie z nim. Objął mnie tak jak ojciec przytula swoje dziecko. Dziękuję Matce Najświętszej, że przyprowadziła go do nas – choć jest przeciążony obowiązkami pełnionego stanowiska – żeby razem z nami uczestniczył w adoracji i zakończeniu modlitw.
Szczególnie poruszona byłam, gdy po adoracji wziął Pana Jezusa w monstrancji i tak jak w Medziugorju szedł przez cały kościół, błogosławiąc wszystkich obecnych. Byłam zaskoczona jego słowami, w których wyrażał Maryi wdzięczność szczególnie za Medziugorje, za liczne nawrócenia, które mają miejsce w całym Kościele, a których źródłem jest Medziugorje. Jest to znak dla wszystkich, którzy pragną podążać drogą orędzi z Medziugorja.
Nie ma nic piękniejszego niż sytuacja, gdy pasterz stoi na straży powierzonych mu owieczek i błogosławi je monstrancją, a więc żywym Jezusem, obecnym w Najświętszym Sakramencie ołtarza. W tym momencie odczułam jeszcze intensywniej, że Bóg kocha każdego pojedynczego człowieka bardziej, niż możemy sobie wyobrazić. Wciąż od nowa musimy zdawać sobie z tego sprawę, być coraz bardziej świadomi prawdy o Jego miłości. Tu w katedrze przeżywałam to niezapomniane doświadczenie.
– Jakie słowa chciałabyś przekazać tym, którzy pragną wcielać w życie słowa Matki Bożej?
– Maryja zaprasza nas i zachęca, byśmy byli przedłużeniem Jej ramion. Obyśmy nigdy nie zawstydzili się ani Jej, ani Boga oraz pragnęli całym sercem świadczyć o prawdziwości Jej słów, które pochodzą z nieba. Moim życzeniem jest, abyśmy wzięli sobie do serca każde orędzie Maryi tak, by nim żyć. W jednym z orędzi powiedziała, że nie jesteśmy tak święci, jak moglibyśmy być, nie promieniujemy świętością. Właśnie dlatego powinniśmy się modlić, modlić i jeszcze raz modlić, aby postępować na drodze osobistego nawrócenia i w ten sposób stawać się znakami miłości Boga we współczesnym świecie.