Wspomnienie o o. Petarze Vlasiciu (1938-2012)

O. Petar

Wspomnienie o proboszczu Medziugorja, śp. ojcu Petarze Vlasiciu (19.07.1938 – 8.11.2012)

PROMIENIOWAŁ DOBROCIĄ, SERDECZNOŚCIĄ, PROSTOTĄ I MIŁOŚCIĄ

W dniu 8 listopada 2012 r., we wczesnych godzinach porannych, umocniony sakramentem namaszczenia chorych, po ciężkiej chorobie, w 75 roku życia, w 51 roku życia zakonnego, a 47 roku kapłaństwa, zmarł w Medziugorju o. Petar Vlasić.
Sprawował następujące funkcje: był wikarym i proboszczem w dziesięciu parafiach, gwardianem w Mostarze oraz wchodził w skład zarządu swojej prowincji. W Medziugorju posługiwał od roku 1999, jako proboszcz od sierpnia 2007 r. do śmierci.
Urodził się 19 lipca 1938 r. w Sovici, w parafii Gorica. Jego rodzicami byli Krizan i Ruza Benovic. Święcenia kapłańskie przyjął 11 października 1966 roku.
O. Petar został pochowany 9 listopada w grobowcu franciszkanów, na cmentarzu Kovacica, niedaleko kościoła świętych Apostołów w Medziugorju. Ciało zmarłego wniesiono o godz. 13 do kościoła parafialnego. Ceremonia pogrzebowa rozpoczęła się mszą świętą o godz. 15. Głównym celebransem był biskup Ratko Perić, biskup mostarsko-duvinijski. Koncelebrowali: prowincjał o. Ivan Sesar, o. Rozo Brkic, przewodniczący głównego Zarządu Prowincji Franciszkanów w Hercegowinie, o. Marinko Sakota, administrator parafii, a także 183 innych kapłanów.
We wprowadzeniu biskup powiedział, że na mszy świętej będziemy się modlić za duszę zmar­łego, a następnie będziemy towarzyszyć jego ciału w ostatniej drodze, aby złożyć je w ziemi, z której zostało wzięte. Złożył kondolencje całej prowincji, parafii Medziugorje, a także parafii urodzenia zmarłego, bliższym i dalszym krewnym. Dziękował za 47 lat posługi kapłańskiej ś.p. o. Petara. Dodał, że zmarł on w wieku 75 lat, a więc wtedy, gdy księża i biskupi odchodzą na emeryturę. Ale on wybrał odejście do wiecznego odpoczynku, do domu Ojca w niebie – zaznaczył biskup na koniec.
Kazanie wygłosił ojciec prowincjał. Powiedział między innymi: „Naszego zmarłego ojca można opisać słowami Starego Testamentu: Panie, moje serce się nie pyszni, i oczy moje nie są wyniosłe. Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły. Przeciwnie: wprowadziłem ład do mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza (Psalm 131).
Jego pierwszą miłością był Kościół. Bardzo kochał prowincję. Na spotkanie z Panem przygotowywał się przez całe życie poprzez przyjmowanie każdego dnia Pokarmu dającego życie wieczne, o którym Jezus powiedział: Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. (J 6,54)
Z wątłego ciała o. Petara promieniowało tyle dobroci, prawdziwa franciszkańska prostota i pobożność. Gdziekolwiek działał, pozostawiał po sobie jasny ślad, co poświadcza także fakt, że wierni parafii, w których posługiwał, wspominają go z wielką serdecznością.
Na progu 70 roku życia, gdy najmniej się spodziewał takiej propozycji, został przez przełożonych posłany do objęcia urzędu i odpowiedzialnej, wieloaspektowej, niełatwej posługi w znanej na całym świecie parafii Medziugorje. W duchu zakonnego posłuszeństwa przyjął to posłanie. I tutaj dawał siebie całego przez zaangażowanie na tyle, na ile pozwalało mu zdrowie, które coraz częściej dotykała choroba. Zarządzał duchowymi i materialnymi dobrami bardzo skrupulatnie.
Wstawał rano jako jeden z pierwszych i szedł do miejsca, gdzie zapala się świece. Zapalał świecę za żywych i zmarłych, mo­dlił się przed Jezusem Ukrzyżowanym, a następnie rozpoczynał dzień modlitwą brewiarzową i mszą świętą. Poważny, sumienny kapłan i zakonnik, szczęśliwy i spełniony w swym powołaniu, świadomy swojej odpowiedzialności za teraźniejszość i przyszłość wspólnoty zakonnej oraz Kościoła Chrystusowego. Promieniował dobrocią, serdecznością, prostotą i miłością.
Także w ostatnich dniach życia, gdy choroba przykuła go do łóżka, znosił cierpienie z cierpliwością, odwagą, zdając się na wolę Boga i ofiarując się miłosiernym dłoniom Boga.
„Ojcze Petar, ty miałeś zawsze dobre słowo i miłość dla ludzi, serce dla potrzebujących. Twoja lewa ręka nie wiedziała, co czyni prawa (por. Mt 6,3). Miałeś otwarte serce i dłonie i nigdy ich nie zamknąłeś.
Uczyłeś, że lepiej znosić niedostatek niż żyć w zbytnich wygodach, tak jak podkreślał św. Paweł. Znałeś zarówno mróz Du­vna, zimno, lód i śnieg, jak rów­nież upał Hercegowiny, a także granaty ostatniej wojny. Zawsze jak echo powracały twoje słowa: Bóg i człowiek. Bóg dla człowieka i człowiek dla Boga. Niech więc dobry Bóg będzie twoją wieczną nagrodą, a Maryja, której służyłeś przez kapłańskie posługiwanie przez ostatnie lata swojej ziemskiej wędrówki, prowadzi cię do swojego Syna.
Dziękujemy ci, ojcze Petarze, za 47 lat kapłaństwa w Hercegowinie, posługi Bogu i ludziom, Matce Bożej i tak wielu pielgrzymom, którzy przybywając tutaj, tak chętnie cię spotykali.”
Na koniec mszy św. z o. Petar pożegnał się o. Marinko. Przedstawił jego życiorys oraz podziękował mu za świadectwo cierpliwego znoszenia choroby. Dziękował także wszystkim tym, którzy pomagali ojcu w ciężkich chwilach choroby, personelowi szpitala w Citluk i Mostarze, a szczególnie panu Berislav’owi Kozina.
W imieniu rodzinnej parafii pożegnał zmarłego o. Zeljko Grubisic, proboszcz Gorica-Sovici. Podkreślił, że o. Petar chętnie odwiedzał rodzinne strony i rozpoznawalny był przez mieszkańców jako człowiek uśmiechnięty i serdeczny.
W imieniu kolegów pożegnał zmarłego o. Marinko Leko, proboszcz Rakitno. Wspominał on wspólne chwile, a także początki. Dziękował za jego życzliwość, przyjaźń, wyraziste świadectwo ży­cia kapłańskiego i braterskiego we wspólnocie, które przeżywał w sposób prosty, ale oryginalny. „Byłeś naprawdę kapłanem Chrystusa!”
Po końcowym błogosławieństwie biskupa prowincjał pobłogosławił trumnę. Nowicjusze wzięli krzyż, obraz i kwiaty, kapłani posługujący w Medziugorju nieśli trumnę ze zmarłym. Rozpoczęła się procesja, w czasie której odmawiano tajemnice chwalebne różańca świętego. Ostatniej drodze ś.p. o. Petar towarzyszyło tak wiele osób, że procesja ciągnęła się od kościoła aż do grobowca.
Po pobłogosławieniu grobowca złożono w nim trumnę. W tym czasie śpiewano pieśń do Królowej Nieba, zaintonowaną przez największy chór parafialny „Królowa Pokoju”.

Przekład z niem.: Alicja B. Vox Domini nr 2/2013, str. 4