
Rozmowa z Vicką Ivanković-Mijatović, 21 stycznia 2003, w Krehin Gradac
ORĘDZIE GOSPY JEST W MOIM ŻYCIU NAJWAŻNIEJSZE…
– Vicka, w minionym roku w twoim życiu nastąpiła wielka zmiana. Czy możesz nam o tym coś powiedzieć?
– Rok po ślubie urodziłam dziewczynkę. Przyszła na świat 13 stycznia 2003 r., otrzymała imię Maria Zofia. Nie znajduję słów, którymi potrafiłabym wyrazić radość z macierzyństwa. W okresie ciąży nie przeżywałam jeszcze takiej radości. Nastąpiło to dopiero w chwili porodu, w tym momencie ożyły wszystkie uczucia.
Uświadomiłam sobie, jak wielką jest miłość Boga, jak wielkim jest On sam. Tak ogromnego daru nikt nie jest w stanie sporządzić i nim obdarować, tylko jeden Bóg. Kiedy jestem sama z moim dzieciątkiem, rozmyślam nad tym wszystkim, co w moim życiu się zmieniło. Wprost nie potrafię w to uwierzyć, że właśnie jest tak jak jest i wszystkich tych uczuć nie potrafię opisać słowami. Jest to po prostu dar Boga, za który niesposób wystarczająco dziękować.
– Czy nosząc to dziecko pod sercem, zauważyłaś w Gospie zmianę, zadawałaś Jej pytania na ten temat?
– Nie, o tym nigdy nie rozmawiałam, nie zapytałam o nic, co mogło dotyczyć mojego dziecka, jednak w czasie objawienia dostrzegałam Jej radość, wyrażaną uśmiechem. Dla mnie było to coś wspaniałego. Czułam, że nie zrobiłam nic złego. Zawsze powtarzałam: Panie, dziękuję Ci, a czym obdarowujesz innych, obdarz i mnie, spraw jednak, abym nie unikała ludzi. Matka Boża bardzo często pouczała nas, że dziękować mamy przede wszystkim Jezusowi, który jest Jej Synem. Dlatego również ja dziękuję Bogu i Jezusowi za ten wielki dar. W każdym z minionych lat nigdy nie pytałam o nic, co dotyczyło mnie osobiście.
– Czy w ostatnim okresie potrafiłaś również dawać świadectwo?
– Krótko przed porodem musiałam z tego zrezygnować. Zbyt trudno mi było stać dłużej w jednym miejscu. Wprawdzie nie zwracałam wówczas większej uwagi na własne zdrowie, musiałam jednak posłuchać, co radzili lekarze, aby nie ryzykować zdrowia dziecka. Teraz po jego urodzeniu, kiedy rośnie i rozwija się, w dniach Świąt Zmartwychwstania na pewno będą mogła znów spotkać się z pielgrzymami.
Najważniejszym dla mnie jest to, że widzę Maryję, że otrzymuję od niej zadania do wykonania, w tym to szczególne aby być Jej świadkiem, przekazywać światu Jej orędzia.
Orędzie Gospy staje się tym samym czymś najważniejszym w moim życiu. Ja sama żyję według przekazanego mi orędzia, tak jak Gospa tego sobie życzy i następnie przekazuję go innym. Całym swoim sercem odczuwam, że właśnie to jest najważniejsze.
– Które z twoich przeżyć, gdy dawałaś świadectwo, pozostało w sercu na zawsze i stale sobie o nim przypominasz?
– Często mówię i podkreślam, że są ludzie gotowi pracować i dawać świadectwo w krajach Afryki lub na innych kontynentach, na misjach. W naszym przypadku jest nieco inaczej. My, widzący mamy czynić to samo, ale bliżej. Jest to bowiem tak samo niezbędne jak w Afryce. Powiem jeszcze odważniej, tu jest to bardziej potrzebne aniżeli w Afryce. Zrozumiałam to lepiej, kiedy z nieżyjącym już ojcem Slavko przebywałam w Afryce, wśród najbiedniejszych na świecie.
Doświadczyłam wówczas obecności Boga, Jego miłości. Tam gdzie nie było dróg, nie było elektryczności, dokuczał głód, tam dostrzega-łam ludzi, którzy niczego nie posiadają, a jednak mają wszystko. Są bogaci duchem, posiadają mocną wiarę, są uśmiechnięci i radośni. Nigdzie w świecie czegoś podobnego nie przeżyłam. Bóg, ten Bóg żywy, jest rzeczywiście obecny wśród ubogich. Oni nie mając kościoła, gromadzili się pod gołym niebem, stali w upale przekraczającym 40 stopni i uważnie słuchali mojego świadectwa. Byliśmy w wielu miejscach Afryki, szczególnie tam, gdzie żyją najbiedniejsi. Kiedy porównuję ich z nami, dostrzegam o ile bogatsi są od nas duchem, nic nie posiadając materialnie.
Zobaczyłam małą dziewczynkę w butach o pięć numerów za dużych, ale uszczęśliwioną posiadaniem ich. Dziecięce, ubogie ubranka są zawsze czyste. Pewnego razu, przemierzając jedną uliczkę, z domu pozbawionego dachu wybiegło dziesięcioro dzieci. Zadałam sobie wtedy pytanie: jak oni żyją? To przecież nie jest dom, tylko parawan, za którym pod gołym niebem żyją rodzice z dziesięciorgiem dzieci. Przyjrzawszy się im, dostrzegłam jednak radość, nikt nie był zasmucony ani w złym humorze. W czasie Mszy świętej te dzieci podążały do ołtarza z darami: jedno podchodziło z kwiatkiem w rączce, inne z oliwką lub bananem. Wszystko to składały z płynącą z serca miłością, oddając to Bogu. W tych dzieciach i w tych dorosłych zobaczyłam nie tylko Boga, ale również Jezusa i Maryję: w żywej postaci. W tak szczególny sposób otworzyły się moje oczy i zobaczyłam, jak wielkim jest Bóg w sercach maluczkich.
– Vicka, powiedz nam coś jeszcze o tym, co tam przeżyłaś?
– My żyjemy tu w świecie, w którym zauważa się rodzaj przesytu. Coraz więcej różnych rzeczy kupujemy dzieciom, między innymi czyni się to po to, aby nie żądały od nas prawdziwej miłości, aby nas tym i owym nie denerwowały. Nie potrafimy się poświęcić nawet własnym dzieciom, uważając to za stratę czasu, który przecież moglibyśmy spędzić na oglądaniu telewizji czy wizycie u znajomych. Jakże wiele dzieci ogląda rodziców tylko rano. Są wychowywane przez inne osoby, nie przez własnych rodziców. To niewyobrażalnie smutne zjawisko, którego następstwem jest skłonność do sięgania po narkotyki bądź inne przejawy wszelkiego zła, jakimi kusi dzisiejszy świat. Ulegamy zniewoleniu przyziemnymi sprawami i rzeczami materialnymi.
Maryja i Bóg proszą, byśmy się z tego uwolnili i poświęcili należną uwagę sprawom ducha. Niestety w Medziugorju też problemy materialne zaczynają górować, ze szkodą dla duchowości. Dlatego Gospa ostrzega nie tylko cały świat, ale również nas tu, w Medziugorju, aby nigdy nie stawiać spraw materialnych na pierwszym miejscu, ponieważ tylko poprzez duchowe życie otrzymamy wszystko, co niezbędne w naszym istnieniu.
Powiem jeszcze coś bardzo ważnego: Gdzie Bóg obdarza tyloma łaskami, żąda również wiele w zamian i kiedyś my wszyscy będziemy z tego rozliczeni. Nie są to wypowiadane przeze mnie słowa krytyki, po prostu czuję w głębi mego serca, że powinnam i muszę o tym powiedzieć.
Kończąc pragnę wszystkich z serca pozdrowić. Niech Gospa, Królowa Pokoju obdarzy was pokojem, z miłością błogosławi, a ja będę się za was modliła.
Medjugorje. Gebetsaktion… nr 68, str. 24. Przekład z niem.: B. Bromboszcz