MATKA BOŻA PRZYCHODZI JAKO MATKA NADZIEI
Wywiad z Ivanem Dragiceviciem przeprowadził Vitomir Damjanovic, 30 grudnia 2013
– Ivanie, jesteśmy w Medziugorju. Nowy Rok jest czasem powrotu z USA do ojczyzny. Święta Bożego Narodzenia spędziłeś z rodziną w Bostonie. Jak wyglądają wasze święta?
– Każdego roku z radością wracam do Medziugorja, aby tutaj spędzić okres między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem. Największe rodzinne święta, czyli Boże Narodzenie, obchodziłem razem z żoną i dziećmi. Natomiast teraz przyjechałem świętować Nowy Rok z mamą i braćmi. Zostanę tu do uroczystości Objawienia Pańskiego, a później wrócę do Ameryki.
Święta w Ameryce nie przypominają tutejszych. Ameryka, jak wiele państw Europy, przeżywa Boże Narodzenie zupełnie inaczej. Wszystko wydaje się podporządkowane zewnętrznemu świętowaniu, a więc dekoracje w wielkich miastach, reklamy, oświetlenie i fajerwerki. Świętowanie koncentruje się wokół materialnych rzeczy i bazuje na dawaniu prezentów. Nie jestem przeciwny obdarowywaniu się prezentami, wręcz przeciwnie, bardzo miło jest otrzymać coś pięknego czy pożytecznego. Jednak wiemy doskonale, że nie na tym polega istota Bożego Narodzenia, która jest tak głęboka jako tajemnica wcielenia Boga.
Medziugorje jest małą miejscowością w porównaniu z innymi miastami. Być może dlatego panuje tu inny klimat, a święta czuje się w powietrzu. Dzięki prostocie jest jakby łatwiej dostrzec Jezusa ubogiego, w żłóbku, i przeżyć osobiste z Nim spotkanie.
– Były to pierwsze święta Bożego Narodzenia bez twojego teścia, który odszedł do Pana we wrześniu 2013.
– Zmarł po krótkiej i ciężkiej chorobie. Był bardzo związany z dziećmi, które lubiły spędzać z nim czas, szczególnie gdy przebywałem poza Ameryką, głosząc świadectwa na całym świecie. On zawsze był z nimi, odprowadzał je do przedszkola i szkoły. Gdy zebraliśmy się całą rodziną w dniach Bożego Narodzenia, wiele razy wspominaliśmy go z miłością. Dzieci straciły dziadka, moja żona – ojca, a teściowa – męża. A więc czuje się pustkę po jego osobie. Jednak musimy pamiętać, że jest w tym doświadczeniu Bóg, a śmierć jest naturalną częścią naszego życia na ziemi. Bóg nas wysłał na ziemię i On nas z niej weźmie do Siebie, nie w chwili, gdy my będziemy chcieli, lecz w momencie, o którym On zadecyduje. Musimy z wiarą przyjąć wolę Boga.
– Zapytałem o to, ponieważ w tym roku nie mogłeś być w Wiedniu w katedrze, natomiast była z nami Marija, aby dać świadectwo.
– Tak, śmierć teścia była najważniejszym powodem, dla którego musiałem zrezygnować z wyjazdu. Mamy czwórkę dzieci. Teść, jak wcześniej powiedziałem, chętnie się nimi zajmował. W tym roku szkoła rozpoczęła się na początku września, a mój teść wtedy był już ciężko chory. Moja żona pracuje, a dzieci chodzą do różnych szkół. Fizycznie niemożliwe było, by zajęła się dowiezieniem ich do szkół. Dlatego postanowiliśmy z żoną, że zostanę w Bostonie i pomogę przy dzieciach.
– Co myślisz o spotkaniach w Wiedniu, gdy jesteś z nami w katedrze, i jest z nami kardynał?
– Jest to szczególny czas. Tę atmosferę trudno opisać słowami. Pięknie jest razem się modlić, spotkać przy ołtarzu Chrystusa pod przewodnictwem jednego z pasterzy. Jestem świadomy tego, że kardynał chętnie gości nas w swoim Kościele i jestem mu ogromnie wdzięczny za życzliwość i gościnność. Ilekroć tam przebywam, odczuwam żar modlitwy, wielkie pragnienie i wytrwałą prośbę, aby spełniło się to wszystko, o co latami prosi Matka Boża. Rzeczywiście czuję, jakby wszyscy ludzie byli w czasie modlitewnego spotkania wyniesieni do nieba. Jest to jedno spotkanie w roku, a więc stanowi odnowienie dla zgromadzonych wiernych oraz ich rodzin. Mogą naładować duchowe akumulatory, aby w dalszym codziennym życiu dawać świadectwo i nieść światło ludziom, z którymi żyją.
– Dziękuję, że mogliśmy ci towarzyszyć w czasie objawienia, które otrzymałeś w twojej kaplicy. Po widzeniu Maryi powiedziałeś, że była bardzo radosna – czy Matka Boża jest taka szczególnie w czasie Bożego Narodzenia czy także w innym czasie?
– Przez minione lata w większości objawień Matka Boża była radosna. Były przypadki, gdy była smutna i zatroskana, szczególnie w czasie wojny. Wiemy, że odkąd się ukazuje, czyli od 1981 r., na całym świecie trwają wojny i konflikty. Medziugorje jest miejscem, w którym zaprasza nas Ona z matczyną troską do życia pokojem i miłością. Maryja jest smutna także wówczas, gdy mówi nam o aborcjach, w których giną niewinne i niezdolne do obrony dzieci. Kolejną Jej wielką troską są współczesne rodziny, wystawione na liczne pokusy i stające przed poważnymi wyzwaniami. Muszę przyznać, że w ciągu ostatnich miesięcy nie było takiego objawienia Matki Bożej, w którym nie wspominałaby o rodzinach, za które bardzo się modli. Tym samym pokazuje nam, jak się o nie troszczy i jak bardzo los rodziny przyciąga Jej uwagę i czułość Jej Niepokalanego Serca.
– Maryja w objawieniu zaprasza rodziny do podążania drogą świętości.
– Nie tylko w ostatnim miesiącu, lecz w ciągu minionych 32 lat Matka Boża prosi nas nieustannie o odnowę rodziny i jej świętość. Niestety nie możemy oczekiwać, że stan dzisiejszego świata poprawi się, jeśli rodzina znajduje się w kryzysie, porównywalnym do nowotworu z przerzutami. Wiemy przecież, że przerzuty oznaczają obecność komórek rakowych w całym ciele, a w konsekwencji doprowadzenie organizmu do wyniszczenia, a nawet do śmierci. To bardzo poważny stan. Dlatego Maryja tak usilnie budzi nasze sumienia i podaje nam leki, którymi możemy zwalczyć chorobę, niszczącą nasze rodziny. Podpowiada nam, jak prowadzić rodzinę do kroczenia drogą świętości, czyli życia w takiej bliskości Boga jak święta rodzina. A więc przyjmijmy lek podawany Jej dłonią, który wniesie do naszych rodzin nadzieję i radość Boga.
Musimy także w naszych rodzinach przyjmować krzyż. U jednych jest on większy, w innych osób mniejszy, lecz nie możemy przeżywać naszej codzienności bez brania krzyża, tak by w naszych trudach Bóg był uwielbiony. Każda trudność i cierpienie jest dla mnie i dla ciebie przesłaniem, lekcją do odczytania. W tym miejscu chcę podkreślić wagę dialogu w rodzinie, rozmów ze spokojem i miłością o wszystkich sprawach, ponieważ często potrafimy w gronie najbliższych osób skutecznie się mijać, aż stajemy się sobie obcy, mieszkając pod jednym dachem. Aby stawać się świętym społeczeństwem, potrzebujemy żyć świętością w naszych rodzinach.
– Słyszeliśmy o wydarzeniu odnoszącym się do świadectwa, które miałeś wygłosić. Co się właściwie wydarzyło?
– Miałem powiedzieć świadectwo w dwóch parafiach, w których moje dzieci chodzą do szkoły. Termin uzgodniliśmy z wiernymi na 26.10.2013 r. Dziwnym zbiegiem okoliczności cztery dni przed spotkaniem proboszcz otrzymał list od nuncjusza z Watykanu. Wszystko było już przygotowane, a więc tym bardziej było to szokujące. Na mojej stronie internetowej wiadomość o spotkaniu widniała od 9 miesięcy, a więc pozostaje dla mnie niejasne, dlaczego nie można było odwołać spotkania wcześniej. Kolejną zagadką jest fakt, iż list nie był zaadresowany bezpośrednio do mnie. Oczywiście przyjąłbym decyzję i z posłuszeństwa Kościołowi odwołałbym spotkanie. W ten sposób nawet sam proboszcz nie był w stanie odwołać spotkania, to znaczy powiadomić wszystkich, którzy postanowili przyjść.
Gdy nadszedł dzień świadectwa, wierni nie wiedzieli o liście, a więc o zakazie wystąpienia. W kościele zebrało się bardzo wiele osób, ponieważ księża nie zdołali ich powiadomić o tym, co się stało. Nie chciałbym dłużej o tym mówić. Mogę jedynie dodać, że zarówno mi, jak i proboszczowi było bardzo trudno w zaistniałej sytuacji. Przykro mi także ze względu na zgromadzonych wiernych, którzy poświęcili swój czas, nie doczekawszy się spodziewanego spotkania.
– To po raz pierwszy nie otrzymaleś pozwolenia, aby przemówić?
– Owszem, to było pierwsze tego typu doświadczenie. Przyznaję, że cieszy mnie fakt, iż została w Watykanie powołana specjalna komisja, która przesłuchała wszystkie osoby widzące. I ufam, że wkrótce zostanie wydane oficjalne oświadczenie na temat Medziugorja. Gdyby Watykan się wypowiedział, wszyscy musieliby to zdanie przyjąć i się do niego zastosować, zarówno my, widzący, jak i księża. Może wtedy nie zdarzałoby się nieporozumienie podobne do wspomnianego. Jako osoby widzące postanowiliśmy nie dawać świadectwa w formie wystąpień w parafiach, dopóki nie zostanie wydana opinia komisji watykańskiej w sprawie Medziugorja, która moim zdaniem powinna wiele wyjaśnić.
– Masz nadzieję, że opinia Watykanu zostanie ogłoszona w najbliższym czasie?
– Ufam, że stanie się to w najbliższej przyszłości. Moja nadzieja opiera się na fakcie zakończenia prac przez komisję, która swoje wnioski przekazała do Kongregacji Nauki Wiary. Następną instancją jest już tylko papież, który podejmie ostateczną decyzję i poda ją do wiadomości.
– Jak odbierasz nowego papieża jako pasterza Kościoła?
Wnioskując z jego zachowania, które wszyscy mamy okazję obserwować, wydaje mi się, że Pan Bóg dał nam papieża, który jest wspaniałym ojcem i dobrze wie, w jakim stanie jest nie tylko Kościół, ale cały świat. Działa jak prawdziwy duszpasterz, wprowadzając zmiany przestarzałych struktur. W ten sposób daje Kościołowi jakby lustro, w którym mamy się przejrzeć i wprowadzić konieczne reformy. Kościołowi jest potrzebne wewnętrzne oczyszczenie, a wtedy będzie mógł wyraźniej jaśnieć światłem Boga. Ojciec Święty wie najlepiej, że jest jeszcze wiele do zrobienia i reformy są w fazie początkowej. Odbieram papieża Franciszka bardzo pozytywnie. On wszystkimi siłami stara się przybliżyć nam Jezusa Chrystusa i przypomnieć, że Jezus przyszedł na świat jako Zbawiciel każdego człowieka. Nie ma innej alternatywy. Znamy jedyną drogę zbawienia, a jest nią Jezus Chrystus. (Ivan dawał świadectwo w katedrze w Buenos Aires za zgodą kard. Bergoglio, w czasie gdy kardynał przebywał już na konklawe w roku 2013, na którym został wybrany Papieżem – przy. red.)
– Medziugorje ukazuje drogę przemiany, którą może wybrać współczesny człowiek. Jak postrzegasz Medziugorje w kontekście dzisiejszej sytuacji Kościoła?
– Ukazywanie się Matki Bożej przez 32 lata w Medziugorju, a przez nie – całemu światu, stanowi naprawdę pewien przełom. W końcu trzeba przyznać, że cała ludzkość znajduje się w kryzysowym momencie, to znaczy stoi przed decyzją, którą drogą pójdzie: za światem i jego materialistyczną filozofią czy za Jezusem, który jest autentycznym centrum ludzkiego serca. Jeśli opowiemy się za Jezusem, który jest drogą, prawdą i życiem, możemy żywić nadzieję piękniejszego życia, w którym Matka Boża, matka nadziei, będzie dla nas wsparciem.
Dzisiejsza Europa i świat, który chce budować rzeczywistość na materializmie, zmianie praw dotyczących naturalnej struktury małżeństwa, legalizacji związków homoseksualnych, aborcji i eutanazji, nie ma przyszłości i nie może się na dłuższą metę utrzymać. Jestem przekonany, że prawdziwym powołaniem człowieka na ziemi jest dawanie życia oraz postępowanie zgodnie z prawem naturalnym oraz Bożym. Nie mogę pozostać obojętny, gdy widzę europejskie kraje o wielowiekowej tradycji chrześcijańskiej, które wyrzucają ze swoich konstytucji zdania zawierające odwołania do wartości chrześcijańskich, ponieważ wiara była ostoją narodów przez całe wieki i właśnie ona pozwoliła przeżyć ludziom wiele trudności i nieszczęść. Matka Boża przychodzi do nas przez te lata i pragnie nam pomóc w odnowie i nawróceniu. Chce, abyśmy w końcu się obudzili i otworzyli oczy na to, co się dzieje, dokąd prowadzi nas świat. Daje nam swoje słowa, odwołujące się do słów Ewangelii, abyśmy teraz zaczęli żyć, ponieważ nie możemy zwlekać.
– Nowy Rok to także nowa szansa, aby zacząć żyć od nowa. A także okazja, by zadać sobie pytanie i odpowiedzieć, którą drogą iść.
– Nowy Rok przynosi nowe wyzwania, na które mamy być przygotowani poprzez wzmacnianie naszych duchowych sił mocą Słowa Bożego. To, co dziś chciałbym szczególnie podkreślić, to fakt, że ludzie wierzą pustym obietnicom, które daje świat. Potrzeba, abyśmy uwierzyli Słowu Boga i nie tylko się nim zachwycili, ale naprawdę nim żyli! Musimy siebie wciąż na nowo pytać, czy wcielamy w naszą codzienność słowa Ewangelii. Bądźmy konsekwentni w tym, co mówimy i jak żyjemy. A to, co nie jest ze sobą spójne, naprawiajmy według przesłania Jezusa Chrystusa.
Już św. Paweł zaznaczał, że wiara bez uczynków jest martwa, a więc żyjmy tym, co głosimy. Starajmy się więcej modlić, a następnie żyć treścią modlitwy – miłością Boga. Wtedy zobaczymy owoce, zgodnie ze słowami Ewangelii: „Po owocach ich poznacie.”
Przekład z niem.: Alicja B. z: Medjugorje. Gebetsaktion… nr 112, str. 10-15. Przekład za zgodą Redakcji, Vox Domini nr 1/2014, str. 12-14.