O. Pervan – Tam gdzie Niebo styka się z ziemią…

O. Tomislav Pervan

TAM GDZIE NIEBO STYKA SIĘ Z ZIEMIĄ

W tych dniach zdarzyło się coś, co nie ma bezpośredniego związku z Medziugorjem, ale jednak jest jasną wskazówką dotyczącą stanu duchowego większości Europejczyków, a co nawiązuje do słów Matki Bożej, skierowanych do osób widzących przy pierwszym objawieniu 25.06.1981. Po ich początkowym strachu i niedowierzaniu, Maryja powiedziała do nich drugiego dnia, że jest Najświętszą Panną i przyszła, aby powiedzieć całemu światu, że Bóg jest, że Bóg istnieje.
Europa wpada w coraz większy bezosobowy, amorficzny ateizm, indyferentyzm, relatywizm i wyrzeka się swoich korzeni. Można mówić o europejskiej nienawiści do samych siebie i rozkładzie tego, na czym opiera się europejski duch.
Maryja przyszła do nas ze słowami prawdy w czasie panowania reżimu komunistycznego, w okresie intensywnego wypierania Boga z codziennego życia, gdy prawie dwa miliony ludzi posiadało legitymację partyjną, stempel i znak apokaliptycznego potwora, gdy niemożliwy był awans społeczny ani jakakolwiek praca w wyspecjalizowanych branżach gospodarki.
W takich okolicznościach zjawiła się Maryja, na pograniczu wschodu i zachodu, na granicy dwóch wrogich systemów, funkcjonujących na zasadach pozorowanego pokoju, uzbrojonych na wszelkie możliwe sposoby. Wybrała parafię Medziugorje, żeby pogodzić dwa światy, zniszczyć mur berliński i żelazną kurtynę. To nie przemoc i broń zburzyły mur berliński, ale tłumy ludzi, maszerujące ze świecami w dłoniach i modlitwą na ustach.
Wysokiej rangi oficer tajnych służb wojskowych NRD powiedział po upadku muru, że byli przygotowani na odparcie różnego rodzaju ataku, ale nie na świece i marsze pokoju. Tak jak Izraelici błądzili na pustyni 40 lat, tak samo długo komunistyczny system pustoszył ludzkie dusze i serca. Biblijny czas, żeby lud zdobył wolność i ziemię obiecaną, żeby upadła twierdza w Jerychu, nie przemocą wojny, lecz po siedmiu dniach procesji, aż trąby ogłosiły wyzwolenie. 40 lat i upadł komunizm! Nadszedł w końcu upragniony dzień wolności dzięki Bogu, Matce Najświętszej i Słudze Bożemu Janowi Pawłowi II, który był duchowym przywódcą dla każdego, kto tęsknił za porankiem i dniem wyzwolenia.
Upadkowi reżimu nie towarzyszyła jednak duchowa odnowa, jak można by się spodziewać. Myśleliśmy, że ludzie zapragną być bliżej Boga. Ale tak się nie stało. Z pewnością jest to główny powód tak długiego przebywania Maryi pośród nas. Ona nie przestaje ostrzegać nas przed niebezpieczeństwami, nie przestaje mówić o nawróceniu, o modlitwie i jej działaniu oraz działaniu szatana. Współczesny świat znajduje się w kryzysie chyba jeszcze bardziej szkodliwym niż poprzednie. Wydaje się, że sprawdza się reguła, iż co 20 lat zdarzają się w historii chwile przełomowe. Ledwo zakończyła się II wojna światowa, nastały na przełomie lat 40 i 50-tych czasy zimnej wojny oraz kryzys koreański, następnie rewolucyjny rok 1968, później 1989 i 2009.
Stolica Niemiec, Berlin wciąż gra jedne z pierwszych skrzypiec na scenie europejskich wydarzeń. Także ostatnio znalazł się w centrum uwagi ze względu na nieudaną próbę wprowadzenia lekcji religii w szkołach. Berlin postrzegany jest jako twierdza ruchów prawicowych i pod wieloma względami, praktycznie i teoretycznie, jedno z najbardziej ateistycznych miast świata. Dzisiaj jest to także metropolia kapitalizmu. Akcja określana jako „Tak – religii” polegała na zorganizowaniu referendum, w którym głosujący mieli się opowiedzieć za lub przeciw wprowadzeniu lekcji religii w szkołach. Spośród 2,5 miliona mieszkańców uprawnionych do głosowania, udział wzięło 600.000 osób. Ale nawet spośród nich, ponad połowa opowiedziała się przeciwko. Jest to porażka wiary i wierzących, porażka europejskiej świadomości Boga i Jezusa Chrystusa.
Bóg przegrał walkę przy urnach wyborczych. Został usunięty ze szkół, a religia nie jest już jednym ze szkolnych przedmiotów. Rodzice decydują, czy wysyłać swoje dzieci na lekcje etyki albo podobne, jakby etyka zrodziła się „z powietrza”. Etyka, względnie moralność nie mają korzeni same w sobie, ale ostatecznie ich źródłem jest Bóg. On stanowi fundament. Natomiast decyzja usunięcia lekcji religii oddala od Niego, od chrześcijańskich korzeni. Rzymski filozof i mąż stanu, Seneka, stoik i człowiek honorowy, wychował rzymską arystokrację. Cesarz Neron ją wyniszczył. Zanim, podobnie jak w przypadku Sokratesa, wykonano wyrok śmierci, powiedział, że całe życie praktykował cnoty i je propagował, a teraz staje wobec wieczności z pustymi rękoma. Człowiek nie może ubóstwiać cnót, bo one są abstrakcją. Człowiek ubóstwia Boga albo wyobrażone bóstwa, idole, ale nie jakieś słowa.
Są cnoty główne, o które człowiek powinien się starać: mądrość, umiarkowanie, odwaga, sprawiedliwość, ale są także cnoty chrześcijanina, z których najważniejsze to: posłuszeństwo, pokora, łagodność i miłosierdzie. Na szczycie stoją: wiara, nadzieja i miłość. Wszystko funkcjonuje na płaszczyźnie relacji między Bogiem a człowiekiem. Bez Niego cnoty nie mają fundamentu.
Obecnie spotykamy się z bezosobowym, bezkształtnym ateizmem, który trudno w ogóle zakwalifikować. Jest to owoc mieszanki złożonej z postępującej sekularyzacji, relatywizmu i indyferentyzmu, gdzie człowiek neguje istnienie ostatecznej prawdy oraz nie chce ani więzi, ani wzorców. Powrócił do tego, co marksistowski filozof, Marcuse określił jako „jednowymiarowy człowiek”, kształtowany jednym czynnikiem, którym dzisiaj są media. Stajemy wobec upadku wartości i myśli. Filozof Vattimo określił to jako słaby, bezkształtny wytwór. Współcześni, krytyczni myśliciele twierdzą, iż klasyczni filozofowie, Platon i Arystoteles, zostali zrzuceni z piedestału. Ich miejsce zajął Epikur, zwolennik konsumpcji i rozpusty.
Jesteśmy świadkami masowego odchodzenia od Kościoła, odchodzenia nie tylko zewnętrznego, ale i wewnętrznego. Zgadzam się, że winna jest temu fałszywa moralność, odstępstwa i duch epoki, ale w dalszym ciągu są to trudne do komentowania odejścia, rozgrywające się wewnątrz Kościoła. Powodują je fałszywe nauki i fałszywi nauczyciele. Ich duch i serca są dalekie od Ducha Chrystusa i serca Kościoła. Wielu żyje w Kościele, a działa przeciwko niemu, choć z niego się wywodzą, a jednak w nim zostali wychowani. Oddalili się od powszechnie głoszonej nauki i dogmatów Kościoła, a teraz wykorzystują jego słabości i zranienia do walki z nim.
W takiej sytuacji Medziugorje stanowi przeciwległy biegun, punkt zwrotny dla ludzkich wyborów i sposobów życia. To miejsce znane jest całemu światu jako źródło udzielania się Boga, Jego łaski, odkopywania z popiołów zasłanianych stron ludzkiej natury. Nie starczyłoby słów, by opisać, jak wielu ludzi po doświadczeniu Medziugorja porzuciło lub w istotny sposób zmieniło swe życie, poświęciło się pomocy ubogim i potrzebującym. Postanowili pójść w życiu za cichym i pokornym Chrystusem. Wielu pozostawiło cały swój majątek i wybrało ubóstwo w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wielu wstąpiło do żebraczych wspólnot zakonnych, które żyją na podobieństwo Chrystusa, tak by być całkowicie wolnymi i dyspozycyjnymi dla Boga i ludzi.
Tu, w Medziugorju, wszyscy są zaproszeni do jedności w modlitwie, do zjednoczenia w miłości i wzajemnym zrozumieniu. Tysiące grup modlitewnych na całym świecie powstały jako owoc wydarzeń w Medziugorju. Żadne inne miejsce objawień maryjnych nie przyniosło aż tak obfitych owoców w tak krótkim czasie, obojętnie, czy jego przeciwnicy to uznają, czy nie.
Niebo w tym miejscu dotyka ziemi, dotyka nieustannie ludzkich serc. Matka Najświętsza wyciągnęła ręce do swoich dzieci, a one je chwyciły. Tutaj człowiek na nowo rodzi się z wiary i w wierze odnajduje pełnię człowieczeństwa, powierzając się Bogu.
Maryja pozostaje w każdej chwili pokorną służebnicą Pana, służącą Bogu i Jego dzieciom. Dlatego ukazuje się dzieciom w szarej sukni, prostym ubraniu sługi, niemalże niewolnicy. Szary jest kolorem służby. W Niej słowa buntownika: „nie będę służył” zmieniają się na: „niech mi się stanie”, na Jej „amen” Bogu. Obecny amerykański prezydent wielokrotnie powtarzał w swej kampanii: „możemy to zrobić, tak możemy!” Ale co my tak naprawdę możemy? Być jak Bóg, tak jak myślał Adam? Być jak Prometeusz, który wykradł bogom ogień, sprzeciwił się im i całą wieczność cierpiał karę? Być człowiekiem buntowniczym? (Camus). Do czego prowadzi w ostateczności bunt? Człowiek w swojej pysze może tylko próbować budować współczesną wieżę Babel. Człowiek ją wznosi, ale bez błogosławieństwa. Ludzie przestają się rozumieć. Panuje totalny chaos, bo niewielu wzajemnie się rozumie i próbuje rozmawiać ze sobą w tym samym, wyuczonym języku.
Jesteśmy świadkami rozkwitu wiary, który to proces czerpie siłę z wydarzeń w Medziugorju i rozpowszechnienia ich na cały świat. Wiara, która trafia w ludzkie serca i jest odpowiedzią na wezwanie Maryi. Wiara, która objawia się w świadectwach życia, publicznym przyznawaniu się do niej, w adoracji i wytrwałym naśladowaniu Jezusa. Wiara nie rodzi się na zawołanie, za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Rodzi się ona w sercu jako odpowiedź na wołanie Najświętszego Serca Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi. Wielu przyznaje, że Dwa Serca są źródłem ich całkowitej zmiany i nowym źródłem zachowań, zgodnie ze słowami: „uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść”. Oni nie mogą milczeć, lecz dają świadectwa, czując wewnętrzne przynaglenie, by dzielić się tym, co uczynił im Pan Bóg.
W Medziugorju Maryja przypomina nam o modlitwie, bo ona przemienia ludzkie serca i może odmienić dzieje świata. Jeśli jakiś zwolennik komunistycznego systemu mówi, że brali pod uwagę wszystko, tylko nie świece i marsze modlitewne, to chyba nadszedł czas, abyśmy my także na poważnie pomyśleli o modlitwie. Maryja nieustannie nas do niej zaprasza. Właśnie przez modlitwę i w modlitwie człowiek jest osobą, jednostką, zdolną do kontaktu z Bogiem, ważną w Jego oczach, jest podmiotem, który zmienia siebie i świat wokół siebie. Oto największa rewolucja, którą obwieszcza nam Maryja w swoich objawieniach. I chciałaby, by ona stała się faktem w naszym życiu. Sam Jezus Chrystus, żyjąc na ziemi, w ciągu dnia ciężko pracował, uzdrawiał, nauczał, a w nocy się modlił. Moglibyśmy uczyć się odrobinę od Indian, których duchowy przewodnik przed każdą ważną decyzją udawał się na wzgórze, by być w kontakcie z niebem, aby na osobności modlić się i pościć całą noc. Maryja nie przez przypadek wybrała góry, na które trzeba się wspinać, żebyśmy mogli być na osobności, w ciszy nieba, blisko Boga. Przyjście Maryi jest lekiem dla chorego świata. Od każdego z nas zależy, czy przyjmiemy Jej słowa.

Przekład z niemieckiego: Alicja B.
Medjugorje. Gebetsaktion. Maria… nr 4/2009