SZKOŁA POKOJU MATKI BOŻEJ
O. Marinko Šakota OFM proboszcz parafii w Medziugorju
DLACZEGO „SZKOŁA”?
Uroczystość narodzin św. Jana Chrzciciela, a dokładnie 24 czerwiec 1981, pozostanie w pamięci mieszkańców wioski Bijakovici jako moment przełomowy w ich życiu. Wszystko stało się nowe i inne w życiu szóstki dzieci, które tego dnia, zgodnie ze składanym świadectwem, zobaczyły Najświętszą Maryję Pannę. Wielkie zmiany dotknęły zarówno ich rodziny i wiernych tutejszej parafii, jak i milionów ludzi, którzy pozwolili, by Matka Boża wkroczyła w ich życie.
Spoglądając wstecz z dzisiejszej perspektywy, zadajemy sobie pytanie: czy uroczystość św. Jana Chrzciciela towarzyszyła objawieniu przypadkowo, czy jednak mamy odczytać głębsze znaczenie faktu, iż Matka Boża wybrała właśnie tę datę na początek objawień?
Wziąwszy pod uwagę wszystkie wydarzenia, których byliśmy świadkami przez minione 34 lata, druga sugestia wydaje się bardziej prawdopodobna, szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę słowa Matki Bożej z 25 lutego 1996: „Wzywam was dziś do nawrócenia – to najważniejsze orędzie, z którym przychodzę.” Nie sposób nie zauważyć wspólnego mianownika pomiędzy słowami Jana Chrzciciela a pedagogią Maryi. Ostatni prorok Starego Testamentu, zapowiadający przyjście Mesjasza jest ściśle związany z pojęciem „nawrócenie” i „przejście”. Znajduje się niejako na pograniczu starego i nowego przymierza, wzywając nas do wyjścia z grzechu oraz przyjęcia przemieniającej drogi zbawienia, niesionej przez Jezusa Chrystusa. Tak jak niegdyś Jan Chrzciciel chrzcił po drugiej stronie rzeki Jordan, wzywając do przejścia – pozostawienia niewoli grzechu i przyjęcia wolności dzieci Bożych, tak Matka Boża od początku objawień wzywa każdego z nas i cały świat do pozostawienia przyzwyczajeń starego człowieka oraz odnawiania serca i życia.
Warto zaznaczyć jedno wezwanie Matki Bożej, szczególnie charakterystyczne dla Medziugorja: apel o przejście od konfliktów do pokoju. Już trzeciego dnia objawień, 26 czerwca 1981, z mocą miłości prosiła przez Mariję Pavlović: „Pokój, pokój, pokój i tylko pokój! Pokój musi panować między ludźmi a Bogiem oraz pomiędzy ludźmi!” Wołanie o pokój nie jest tylko jednym z wielu orędzi Maryi, lecz celem i sensem wszystkich Jej orędzi. Nawrócenie, modlitwa, post, spowiedź – wszystko to służy ponownemu zaprowadzeniu pokoju w życiu człowieka.
Jednak wiemy, że uzyskanie pokoju nie jest łatwym zadaniem. Z ledwością go osiągamy, za chwilę go tracimy i z wielkim trudem odzyskujemy. Jesteśmy podobni do „chwiejnych dzieci, czyniących pierwsze kroki” (25.12.1989), jak niegdyś opisała nasz stan Matka Boża.
Doświadczenie wielu ludzi prowadzi nas do wniosku, że człowiek nie jest w stanie o własnych siłach urzeczywistnić prawdziwego pokoju, tęsknoty każdego ludzkiego serca. Czy to nie potwierdza słów Maryi? „Wy, drogie dzieci, nie możecie uczynić tego samodzielnie, dlatego jestem blisko, aby wam pomagać” (04.02.1986). Kluczem do zrozumienia Medziugorja jest zobaczenie, że Matka Boża nie towarzyszy nam biernie, widząc naszą niewiedzę i bezsilność, lecz przejmuje inicjatywę i oferuje nam konkretną pomoc: „W szczególny sposób upodobałam sobie tę parafię i pragnę ją prowadzić.” (01.03.1984).
Wspomnianą pomoc rozumie Ona jako wychowywanie nas, jakby w szkole: „Uświadomcie sobie, moi kochani, że jestem waszą Matką i objawiam się na ziemi, aby was uczyć (…)” (29.11.1984)
Niewątpliwe Matka Boża wychowuje nas już od bardzo długiego czasu. Podkreśliła to w jednym z orędzi: „Jestem z wami tak długo, ponieważ chcę was nauczyć modlitwy” (12.06.1986). Innym razem mówi: „Drogie dzieci, z waszego powodu ukazuję się tak długi czas – aby wam pomóc wcielić w życie słowa orędzi, które wam przekazuję” (30.10.1986)
KTO JEST UCZNIEM?
Już wprowadzenie w temat uczenia się w szkole Matki Bożej ukazuje nam, jak ważne są to lekcje. Jednym z powodów, dla których potrzebujemy uczyć się w tej szkole, jest nasza niezdolność do życia w oparciu jedynie o własne możliwości. Już Sokrates był tego świadomy: „Wiem, że nic nie wiem.” Oto postawa mędrca, który pozostaje otwarty na poznawanie nowego.
Patrząc na temat pokoju, który jest jedną z najistotniejszych kwestii w szkole Matki Bożej, trzeba przyznać, że bardzo potrzebujemy się go uczyć, ponieważ to budzi naszą świadomość, że po pierwsze rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona niż myślimy, po drugie pokój wymaga o wiele więcej naszego zaangażowania i wysiłku niż dotychczas wkładaliśmy. Ale właśnie wtedy, gdy wydaje się nam, że już wszystko wiemy, musimy być ostrożni, ponieważ sytuacje życia weryfikują naszą wiedzę i często zdarza się, że nie potrafimy wiedzy przekuć na praktykę naszych wyborów i decyzji. Wiele wiemy o pokoju, a jednak ciągle dajemy się wikłać w sieć niepokojów i konfliktów, z trudem się z nich uwalniając. Dlatego potrzebujemy się uczyć, nie tylko sposobów uzyskania pokoju, lecz również utrzymania go i pielęgnowania. Orędzie z 25.02.1991 mówi: „Dzisiaj zapraszam każdego z was, abyście wybrali bliską i szczerą relację z Bogiem, ponieważ niepokój waszych serc jest owocem oddalenia od Niego.” Gdy uczymy się od Matki Bożej, stajemy się bogatsi o nową wiedzę. W procesie tej nauki lepiej poznajemy siebie oraz procesy zachodzące w nas, gdy panuje w sercu pokój oraz niepokój. Przy tym uczymy się również dynamiki relacji międzyludzkich. Z czasem rozumiemy, że za pokój i niepokój nie są odpowiedzialne jakieś zewnętrzne czynniki, lecz my sami musimy stawiać sobie pytanie o wewnętrzne ich źródła. Dla wierzących w Boga jest to konfrontacja konieczna: niezbędne stawanie w prawdzie własnego serca.
Wielu wierzących postrzega wiarę jako dar, pomijając inny aspekt – wiara jako zadanie, które kosztuje i stawia wymagania. Mają świadomość chrztu jako początku drogi, lecz zapominają o celu życia, którym jest świętość, zadana każdemu ochrzczonemu. Dlatego często zdarza się, że ich wiara, skoro nie jest rozwijana, zanika. Taki człowiek pozostaje na poziomie samozadowolenia, z tego kim i jaki jest, zagłuszając pragnienie rozwoju i wzrastania.
Dlatego Matka Boża kieruje do nas słowa: „Drogie dzieci, wiecie, że jestem z wami tak długo, ponieważ uczę was, jak postępować na drodze świętości życia” (01.01.1987) i „prowadzę was na drodze doskonałości” (25.10.1994).
Nauka modlitwy jest jedną z najważniejszych umiejętności, którą nabywamy w szkole Matki Bożej. Wyraźnie mówi o tym w jednym ze swoich przesłań: „Chcę was nauczyć, jak się modlić.” (12.06.1986).
Czy kiedykolwiek zadaliście sobie pytanie, dlaczego Matka Boża przykłada tak wielkie znaczenie właśnie do procesu nauki modlitwy? Nie musimy przeprowadzać długiej analizy życia osób wierzących, aby zauważyć, że wielu z nich zaniedbało modlitwę osobistą, rodzinną, liturgię mszy świętej oraz zatrzymało się w rozwoju duchowym, ponieważ nie zrozumieli, że modlitwa jest rzeczywistością dynamiczną, wymagającą rozwoju. Na drodze modlitwy ledwo ruszyli z miejsca, a już się zatrzymali i nie ruszyli dalej. Wielu znajduje się na poziomie modlitwy z dzieciństwa lub wczesnej młodości. Gdy jako dorośli doświadczają kryzysów, tym bardziej odchodzą od modlitwy i mszy świętej, tym samym powtarzając ten sam błąd, tzn. nie uczą się z tego, co przynosi im kryzys, nie słyszą zaproszenia do rozwoju, wzrostu i dojrzewania duchowego.
Jest to niesamowicie ważne, ponieważ w ten sposób otwieramy się na nowe, dotychczas nieznane przestrzenie życia duchowego. Jednocześnie pozostaje to ogromnym trudem, ponieważ wymaga naszej gotowości na zmianę. Nasze oczy otwierają się na rzeczywistość taką, jaka jest, a jednocześnie przestaje ona być taką, jak sobie wyobrażamy. A więc życie koryguje i zmienia nasze przekonania i reakcje. To potrafi budzić lęk, ponieważ z trudem pozostawiamy to, co raz przyjęliśmy jako swoje. Czujemy lęk przed stratą tego, co już dobrze znamy. Boimy się zobaczenia prawdy, zarówno o sobie samych (być może jestem inny niż do tej pory myślałem), jak i o innych (może nie są tacy, jakich ich sobie wyobrażam).
Uczenie się wymaga pokory. Psalmista mówi: Pan „rządzi pokornymi w sprawiedliwości, ubogich uczy swej drogi” (Ps 25,9). Jedynie pokorny człowiek jest gotowy uczyć się, a więc otwierać na nieznane. Człowiek pyszny uważa, że wie wszystko najlepiej i nie potrzebuje się uczyć. Czyż nie jest to powód, dla którego, jak czytamy w Pierwszym Liście św. Piotra: „Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (1 P 5,5)? Maryja wyraziła tę myśl w swym uwielbieniu Magnificat: „Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” (Łk 1,52).
Pokorny, skromny człowiek pozostaje sercem otwarty na innego, otwarty też na Boga, dlatego Matka Boża zaprasza nas, mówiąc: „Otwórzcie wasze serca w modlitwie i pokorze…” (25.10.2005).
Pokora wymaga świadomości, że ze wszystkiego można wyciągnąć naukę. Warunkiem jest gotowość przyjęcia nowości oraz pozwolenie drugiemu, by mnie konstruktywnie skrytykował lub poprawił. Ten aspekt jest bardzo ważny. Ogromną szkodę czynimy sobie, pozostając w niewiedzy i nieświadomości, byleby mieć tzw. święty spokój. A przecież każdego dnia spotykamy darmowych nauczycieli, których podsyła nam samo życie. Możemy ich mijać bezowocnie, jeśli nie podejmujemy refleksji i nie przyjmujemy ich przesłania do rozwoju.
Drugim warunkiem uczenia się jest umiejętność słuchania, bez którego nie możemy postępować do przodu w szkole Matki Bożej: „Pragnę was prowadzić, lecz nie chcecie słuchać mojego przesłania” (25.07.1985). Przypomnijmy sobie, że Matka Boża raz już prawie zrezygnowała z objawień, ponieważ nie chciała nikogo zmuszać „do tego, czego sercem nie pragnie i wolą nie chce” (30.04.1984). A kontynuując wychowywanie nas, podkreślała wagę słuchania: „Mówię do was i pragnę nadal do was mówić. Jednak wy postarajcie się słuchać moich wskazówek” (10.05.1984).
Uczenie się budzi w nas świadomość, że wszystko, co żyje, jest dynamiczne, jakby ciągle podlegało procesowi zmian. Nic nie jest pełne i skończone, natomiast wszystko się rozwija. Dojrzałość własna i innych nie dzieje się w jednej chwili, lecz stanowi pewien proces. Czyż nie jest to powód, dla którego psalmista porównuje sprawiedliwych nie z pomnikami lub czymś zakończonym, lecz z palmami i cedrami? „Sprawiedliwy zakwitnie jak palma, rozrośnie się jak cedr na Libanie” (Ps 93, 13) Tak więc powinniśmy również relację i rozmowę z Bogiem, czyli modlitwę, postrzegać jako coś, co nieustannie się rozwija, co nie jest i nie może być zakończone i zamknięte. Boga poznajemy stopniowo, krok po kroku. A poznawanie to nie ma końca ani na ziemi, ani w niebie. Przypomnijmy sobie małego Samuela, który dopiero za trzecim wołaniem rozpoznał głos Pana. Pomógł mu w tym inny człowiek, Heli.
Uczenie się wymaga od nas także dużej cierpliwości zarówno wobec siebie, jak i innych. A szczególnie dużo potrzebujemy jej, krocząc drogą świętości. Matka Boża nas do tego zaprasza: „Bądźcie cierpliwi i wytrwali w modlitwie” (14.01.1985). Możliwe, że Jezus, kierując się troską o wzrost duchowy swoich uczniów, nie pozwolił im wyrwać chwastu spośród pszenicy, aby nie wyrwali tej ostatniej. Jednocześnie jasno wskazał im na wagę cierpliwości. (Por. Mt 13,29). Gdy dokładnie rozejrzymy się dookoła, poznamy, że w naturze jest podobnie – we wszystkim konieczna jest cierpliwość.
Powróćmy do początków, do św. Jana Chrzciciela, który wołał do ludzi: „Nawróćcie się, bo bliskie jest Królestwo Boże!” (Mt 3,2) Przy tym krytykował faryzeuszy i saduceuszy, którzy mówili między sobą: „Abrahama mamy za ojca” (Mt 3,9), co znaczyło dla nich: my mamy rację, nie potrzebujemy nawrócenia, ponieważ należymy do narodu wybranego.
Rozważmy ich słowa i spójrzmy na nasze serca, na nasze postawy i przekonania. Czy rozpoznajemy siebie w ich słowach? Czy może odnoszą się one jedynie do innych…?
Przekład z niem.: s. Alicja B. Tekst pochodzi z austriackiego kwartalnika „Medjugorje. Gebetsaktion…” nr 117, str. 4-9.