
Rozmowa z Vicką w Medziugorju, 27 grudnia 2001
MAŁŻEŃSTWO – WIELKI BOŻY DAR
– Vicka, wiemy, że postanowiłaś wstąpić w związek małżeński. Co możesz nam powiedzieć o tym postanowieniu?
– Od początku objawień najważniejsze było dla mnie czynienie tego, czego Gospa ode mnie wymaga, a dotyczy to przede wszystkim Jej orędzi, które powinnam rozpowszechniać. Każdy człowiek musi czasem podjąć jakąś ważną decyzję życiową, więc również ja postanowiłam obecnie zawrzeć związek małżeński. Byłam dotąd młodą kobietą, bez nadmiaru większych obowiązków, mogłam więc bez reszty poświęcać czas Gospie, oddając się do Jej dyspozycji. Teraz w moim życiu następuje zmiana, lecz wraz z nią nadzieja, że jak dotąd, niezależnie od nowych obowiązków, nadal będę mogła służyć Gospie.
– Jaka była reakcja Gospy, kiedy rozmawiałaś z Nią o swoim postanowieniu?
– Każdy z nas widzących ma wolną wolę i Gospa nigdy niczego nam nie narzucała ani do niczego nas nie zmuszała. Kiedy rozmawiałam z Gospą o swej decyzji, nie powiedziała ani słowa. Dla mnie duże znaczenie miał inny dany mi znak: uśmiech na Jej twarzy. Ucieszyłam się, że właśnie w ten sposób przyjęła moje postanowienie.
– Czy w minionych latach, otrzymując od Gospy zadanie do wykonania, mogłaś później podjąć nową decyzję?
– Tak. Nie było jakichś szczegółnych sytuacji. Wobec Gospy, wobec orędzi i wszystkich spotkanych ludzi byłam zawsze bardzo otwarta. Czymś szczególnym może było jedynie to, że starałam się większą uwagę poświęcać poważnie chorym, właśnie im przybliżając i wyjaśniając orędzia Gospy. Moje obecne postanowienie nie zmieni niczego w dotąd wykonywanej służbie dla Gospy i Boga; postaram się, aby wszystko było jak dotąd. Jeżeli Gospa powierzy mi w przyszłości coś szczególnego, wykonam to z jeszcze większą miłością.
– Wzbudzałaś zawsze duże zainteresowanie pielgrzymów. Z jakiego powodu?
– Odpowiem szczerze: nie wiem. Może była to wspomniana już moja otwartość, jak i gotowość do przyjmowania każdego zadania. Jeżeli człowiek przyjmuje orędzia sercem i z miłością, potem rozpowszechnia je, nie może być inaczej. Wszystko bowiem, co czyni, czyni sercem i z miłością do innych ludzi.
– Jak rodzina przyjęła twoje postanowienie o zamążpójściu?
– Przyjęła moją decyzję bardzo dobrze i to mnie również cieszy. Chcę przez to powiedzieć, że postanowienie zostało przyjęte bez jakichkolwiek sprzeciwów. W minionych latach zawsze samodzielnie decydowałam o swoim życiu w przyszłości. Minęło wiele lat i nadszedł czas, aby coś postanowić. Podjęłam więc decyzję i rodzina dobrze ją przyjęła. Cieszy mnie, że znalazłam dalszą drogę w życiu.
– Czy możesz nam coś powiedzieć o mężczyźnie, którego wybrałaś?
– Przyszły mąż (wywiad został przeprowadzony przed ślubem – przyp.tłum.) był moim przyjacielem od ośmiu lat. Nazywa się Mario Mijatović. Do wybuchu wojny w Bośni i Hercegowinie w roku 1992 mieszkał wraz z rodzicami w Sarajewie. Po rozpoczęciu działań wojennych wrócił do rodzinnej miejscowości Gradac, nieopodal Medziugorje, ściślej mówiąc położonej w odległości jednego kilometra od sierocińca siostry Josipy w Vionica. Sam Mario urodził się w Sarajewie i tam ukończył szkołę, obecnie zaś pracuje we wspomnianym Gradacu.

– Jak Mario przyjął twój zamiar, że nadal będziesz dawała świadectwo, dotyczące orędzi pielgrzymom?
– W minionych latach, w czasie naszych rozmów, miał okazję poznać wszystko co robię, nie było więc nic, o czym by nie wiedział. On sam wielokrotnie powtarzał, iż najważniejszym jest to, aby czynić to, czego Gospa życzy sobie od nas. Całkowicie zgadza się, że również ja, jako widząca, będę do dyspozycji pielgrzymów, tak często jak będzie to możliwe. Marijo powiedział, że nie ma nic przeciwko temu, iż nadal będę czynić to, co do tej pory, nie widzi potrzeby wprowadzania w tym względzie żadnych zmian.
– Czy rozmawiałaś również z innymi widzącymi o swoim postanowieniu?
– Nie miałam jeszcze możliwości, aby rozmawiać o tym ze wszystkimi. Mówiłam już o tym z Jakovem, Mariją i Mirjaną. Niedawno byłam wraz z Jakovem w Rzymie i Weronie, w okresie trwania synodu biskupów. Mieliśmy wówczas dużo czasu, aby porozmawiać o rodzinnych problemach. Jakov, podobnie jak wielu innych, potwierdził, że uczyniłam właściwy krok. Sakrament małżeństwa i rodzina jest czymś pięknym i błogosławionym. Ja również tak to postrzegam. Jakov jest szczęśliwy i bardzo zadowolony ze swej decyzji założenia rodziny. Dla niego nie ma większej radości jak ta, że może widzieć Gospę i móc równocześnie posiadać rodzinę.
Inni widzący, z którymi już rozmawiałam, również powiedzieli, że jest czymś pięknym, kiedy w gronie rodziny można być razem, modlić się, a także przekazywać świadectwo orędzi Gospy. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie również w moim przypadku.
– Czy zapytałaś także Gospę o swoje przyszłe losy?
– Nigdy nie zadawałam Gospie pytań dotyczących mojego życia, co mnie w nim oczekuje. Jak wcześniej wspomniałam pozostawia nam wolną wolę, a każdy z nas posiada swój rozum i nie ma potrzeby we wszystkich sprawach prosić Ją o wyjaśnienia. Nigdy nie przyszło mi na myśl, aby zapytać o coś mającego związek z moim życiem. Chcę przez to powiedzieć, iż uradowałam się widząc Gospę tak radosną i szczęśliwą, kiedy powiedziałam Jej o decyzji zamążpójścia. Jej uśmiech i zachowanie w tym momencie wzmocnił moją nadzieję i dodał sił, by móc taki krok uczynić.
– Jakie są twoje osobiste odczucia dotyczące tego, że w przyszłości być może zostaniesz matką?
– Myślę, że będzie to coś pięknego, będzie wielkim podarunkiem od Boga. Jeżeli Bóg obdarzy mnie rodziną, przyjmę to jak znak Jego woli i wielki dar osobiście mnie przekazany. Nigdy jednak nie należy tego pojmować tak, że kiedy wstępuje się w związek małżeński, muszą również pojawić się dzieci, są one bowiem zawsze darem Boga dla małżonków. Dlatego też dla mnie tak ważne jest przyjmować wolę Bożą, jak przyjmowałam ją do tej pory. Wierzę, że być matką jest darem, z którym związane są także poważne obowiązki. Mam nadzieję, że jeśli taki dar otrzymam, będę dobrą matką, a swoje dzieci będę wychowywać po chrześcijańsku, jak czynili to moi rodzice.
– Czy zrezygnujesz z owych schodów, z których od 20 już lat rozmawiasz z pielgrzymami?
– Nigdy o czymś takim nie myślałam, wszystko będzie jak było dotąd. Od razu powiem: wszystko mogę opuścić, ale tych schodów nigdy.
– Wraz z Jakovem byłaś w Rzymie w czasie synodu. Kto was zaprosił właśnie w tych dniach do Rzymu?
– Naszym przyjacielem jest ksiądz Ivan Dias z Indii. W styczniu 2001 r. został kardynałem. Siostra Josipa i ja znamy go od wielu lat. Kiedy został podniesiony do godności kardynała, również w tym uczestniczyłyśmy. To on nas zaprosił przed synodem, ale nie w celu wygłoszenia odczytu, lecz w charakterze jego gości. Kard. Dias pragnął w ten sposób uczynić nowy krok dla zaznaczenia obecności Medziugorja podczas trwania synodu. Jakov i ja wraz z siostrą Josipą uczestniczyliśmy w uroczystej Mszy św., odprawionej w Bazylice, w obecności wszystkich kardynałów. Wieczorem, po ostatnim posiedzeniu synodu, kard. Dias zaprosił nas na pożegnalną kolację, w której wzięli udział wszyscy kardynałowie. Każdy z nich, już po kolacji miał jeszcze okazję do rozmów z przyjaciółmi. My również wraz z kardynałem Diasem udaliśmy się do położonej blisko Watykanu restauracji, gdzie mogliśmy porozmawiać o wielu sprawach: o Medziugorju, o Gospie i Jej orędziach, o sytuacji w Kościele. Jego i nas ucieszyło, że możemy o tym porozmawiać. Dla kard. Diasa niezmiernie ważnym było, że zapraszając nas do Rzymu uczynił kolejny mały krok dla zaznaczenia obecności Medziugorja pośród kardynałów z całego świata.
– Co możesz nam jeszcze powiedzieć na zakończenie naszej rozmowy?
– Radośnie przeżyłam okres Bożego Narodzenia. Odczułam radość, gdyż moje serce było także miejscem, w którym narodził się Jezus; nie szukałam radości w prezentach gwiazdkowych. Ważnym było i to, iż taka radość nie trwa tylko przez jeden dzień, narodziny Jezusa w sercu to coś bardzo trwałego, nieustającego. Staram się też tę radość przekazywać innym. Gospa objawiła się z małym Jezusem na rękach i jestem szczęśliwa, że mogłam to widzieć i przeżyć. Niech Królowa Pokoju i Nowonarodzony Jezus obdarzy wszystkich, którzy przeczytają te słowa, błogosławieństwem pokoju i radości!
Przekład z niemieckiego: Bogusław Bromboszcz z: Gebetsaktion Medjugorje nr 1/2002