
BÓG PODAROWAŁ NAM MEDZIUGORJE JAKO ZNAK
Od 6 do 11 lipca 2015 odbyły się w Medziugorju XX Międzynarodowe Rekolekcje, w których wzięło udział ponad 400 kapłanów z 20 krajów. Hasłem przewodnim były słowa: „Pokój wam!”. Pierwszy raz wziął w nich udział biskup sufragan z Ukrainy, ks. Radoslaw Zmitrowicz z miejscowości Kamjanets – Podilskyj.
Pierwszy raz miałem okazję wziąć udział w tych rekolekcjach. Ich temat pasuje idealnie do czasów, w jakich żyjemy. Ponadto cieszyły mnie spotkania z księżmi z całego świata. Również miejsce spotkania jest specyficzne ze względu na liczne konflikty, które boleśnie dotknęły te ziemie. Jak mówi papież Franciszek: trzecia wojna światowa już się rozpoczęła, gdy popatrzymy na ilość wojen i konfliktów na świecie.
Tu, w Medziugorju, możemy zauważyć, jak w konkretach Bóg działa w historii ludzkich dziejów. Podarował nam Medziugorje jako znak i metodę rozwiązywania trudności. Potrzebujemy tego znaku, ponieważ jest coraz mniej chrześcijan na świecie, a jednocześnie są oni najbardziej prześladowaną grupą wierzących. Dlatego tak niezbędne wydaje się wsparcie matczyną miłością, która nas umacnia i jest drogą, na której możemy razem z Bogiem obracać wszystko ku dobremu.
Wojna na Ukrainie również przydała Kościołowi wiele cierpienia. Trzeba zauważyć, że jako kraj Ukraina stanowi złożoną rzeczywistość, ponieważ ze względu na rozległe terytorium ludzie bardzo różnią się mentalnością i poglądami.
Również w obrębie samego Kościoła istnieją trzy wspólnoty: oprócz Kościoła katolickiego funkcjonują jeszcze trzy Kościoły prawosławne oraz jeden protestancki. I choć moja diecezja jest oddalona od linii frontu o około tysiąc kilometrów, wojna dosięga każdą część kraju, bo przecież uczestniczą w nich mężowie, ojcowie, bracia, synowie… Wracają oni zwykle z ogromnym ciężarem traumy wojennej. Jednym z drastycznych przykładów jest grupa kilkunastu mężczyzn, którzy byli więzieni w rosyjskim obozie, poddawani torturom, a w końcu zostali wykastrowani. Trudno sobie wyobrazić, jak wielkiej pomocy potrzebują, żeby zacząć żyć na nowo, pogodzić się z sytuacją.
Wszystko to mówi o charakterze wojny w postkomunistycznym systemie: rozgałęziona sieć korupcji, wykorzystywanie dramatów ludzkich dla mnożenia własnych bogactw. Z drugiej strony widzę, że nawet z ogromnego zła może narodzić się dobro. W naszych czasach spotykamy wielu ludzi, którzy są prawdziwymi bohaterami i stać ich na czyny heroiczne. Ludzie zdolni są do wielkich poświęceń, organizują wzajemną pomoc, modlą się za siebie, wspierają się. Największym problemem i zagrożeniem jest szybko rozprzestrzeniający się brak nadziei. Wiele osób nie wierzy już, że sytuacja może się zmienić ku lepszemu. Choć zmienił się rząd, nie doświadczamy w kraju życiodajnych reform. Szczególnie młodzi ludzie nie mają już nadziei na lepszą przyszłość.
W takiej sytuacji może pomóc tylko jedno – osobista relacja z Jezusem, Zbawicielem. Jeśli ktoś w swoim sercu przyjmie Jezusa i ma osobiste doświadczenie Jego obecności i prowadzenia, staje się to fundamentem narodzin nowej nadziei. Misją Kościoła jest udzielanie konkretnego wsparcia, prowadzącego do spotkania z Jezusem Chrystusem i pogłębienia wiary.
Potrzebujemy szukać dróg dotarcia z pokornym wsparciem do rodzin i weteranów wojennych, którzy cierpią na syndrom traumy powojennej, ludzi wypełnionych goryczą nienawiści i braku przebaczenia… Otwiera się przed nami szerokie pole duszpasterskiej pracy.
Przekład z niem.: s. Alicja B.
Tekst świadectwa ks. biskupa pochodzi z nr 3/2015 kwartalnika „Medjugorje. Gebetsaktion…” str. 36-37.