O. Hannes Saurugg: Czy chcesz pomagać Matce Bożej?

CZY CHCESZ POMAGAĆ MATCE BOŻEJ PROWADZIĆ LUDZI DO JEZUSA?

O. Saurugg przyjmuje święcenia kapłańskie

Ojciec Hannes Saurugg, członek działającej w Austrii wspólnoty katolickiej Maryja – Królowa Pokoju przyjął święcenia kapłańskie w dniu 25 czerwca 2010 z rąk kardynała Christopha Schönborna w katedrze św. Stefana w Wiedniu.
Prymicjant z wielką radością został następnego dnia przyjęty w swojej rodzinnej parafii Gnas w landzie Steiermark.
W niedzielę, 27 czerwca 2010 r., nowo wyświęcony prezbiter odprawił swą pierwszą mszę świętą na Placu Kościelnym w Gnas.

– Czy mógłby Ojciec
powiedzieć kilka słów o sobie?

– Urodziłem się w roku 1972 w Graz jako pierwsze z trójki dzieci moich rodziców. Mój ojciec był kierowcą ciężarówki, a moja matka pracowała jako opiekunka. Obecnie oboje są na emeryturze. Razem z dwiema siostrami wychowałem się w Katzeldorf, w małej miejscowości w parafii Gnas. Tutaj zostałem ochrzczony, przystąpiłem do pierwszej Komunii Świętej. Tu skończyłem szkołę podstawową. Następnie uczyłem się zawodu malarza pokojowego. Rok po ukończeniu szkoły zawodowej pracowałem w wielkiej fabryce w Graz, lakierując samochody.
Już jako dziecko czułem nieodparty pociąg do aktywności sportowej. Moją pasją stało się kolarstwo, które przez kilka lat bardzo intensywnie trenowałem. Poświęcałem na tę pasję każdą wolną chwilę, tak że zaczęła negatywnie wpływać na moją relację z Bogiem, którego coraz bardziej odsuwałem na drugi plan. Zawody kolarskie, które w większości odbywały się w niedziele i w dni świąteczne, wydawały się ważniejsze niż uczestnictwo we mszy świętej.
Gdy spoglądam wstecz, moja codzienność nie różniła się od życia moich rówieśników…

– Czy to wtedy usłyszał Ojciec
wołanie Matki Bożej
z Medziugorja?

– Tak, można to tak ująć. Może to brzmi trochę dziwnie, ale pewnego dnia, stojąc przy taśmie produkcyjnej poczułem intensywne pragnienie wyjazdu do Medziugorja. Wówczas, jak już wspomniałem, kolarstwo stało na pierwszym miejscu w moim życiu. Plan treningów nie przewidywał wolnych dni na podjęcie pielgrzymki, a poza tym moje zainteresowanie takim wyjazdem nie było zbyt wielkie. Fakt, że Matka Boża sprowadziła mnie do Medziugorja, jest wielką tajemnicą Jej matczynej miłości. Wprawdzie słyszałem wcześniej o tym miejscu, ale nie czułem potrzeby odwiedzin. Nagle takie pragnienie przyszło i było tak silne, że dwa tygodnie później byłem już w autobusie jadącym do Medziugorja.

– Jak przeżył Ojciec tę pielgrzymkę?

– Dni spędzone w Medziugorju przepełnione były bogactwem łask. Zadziwiły mnie długie kolejki ludzi oczekujących na spowiedź. Zupełnie inaczej spojrzałem na adorację i doświadczyłem pokoju, który trudno opisać słowami. Naturalnie codziennie przed 6 rano chodziłem biegać, żeby utrzymać formę. Ale stopniowo czułem, że jest w życiu coś więcej, coś ważniejszego niż sport.
Może najbardziej zapadło mi w sercu doświadczenie związane z miejscem, którego zazwyczaj nie odwiedzałem często ani chętnie, mianowicie z konfesjonałem. Zapragnąłem przystąpić do sakramentu pokuty. Minęło już wiele lat od mojej ostatniej spowiedzi, więc uznałem, że już czas…
Pewnego popołudnia, po tym jak z siostrami zakupiliśmy pamiątki, udaliśmy się wcześniej do kościoła, żeby mieć miejsca siedzące. Uzgodniliśmy, że ja przypilnuję zakupionych pamiątek, a w tym czasie moja siostra pójdzie do spowiedzi. W ten sposób mogłem mieć trochę czasu na przygotowanie się do spowiedzi, ponieważ nie spodziewałem się jej rychłego powrotu. Nagle poczułem, jak potrząsnęła moimi ramionami, mówiąc: „Pospiesz się Hannes, biskup czeka na ciebie!” Oniemiałem, pytając się w myślach, czy musi to zaraz być biskup?
Przecisnąłem się przez tłum ludzi i zobaczyłem siedzącego na krześle, przy bocznym wejściu, arcybiskupa Salzburga, dr Georga Edera. Naprawdę na mnie czekał, ponieważ moja siostra zapytała go, czy jej brat także może przyjść. A trzeba na marginesie dodać, że biskup chciał już iść na mszę św.
W spowiedzi zostałem przyjęty przez miłosiernego Ojca, odczułem Jego przytulenie i usłyszałem w sercu słowa: „Moje dziecko, długo czekałem na ciebie, tak się cieszę, że już wróciłeś.”
Myślę, że właśnie w tej chwili zmieniło się moje życie.

– W Medziugorju wiele cudów dzieje się właśnie w sakramencie spowiedzi. Jak wyglądała dalsza droga Ojca?

– Po powrocie pytano mnie wielokrotnie, czy widziałem cuda albo czy miałem objawienia. Ktoś zapytał nawet, czy poddany zostałem… praniu mózgu. Nie było żadnego cudu na pokaz ani żadnego prania mózgu. Od czasu powrotu z Medziugorja próbowałem wcielać w codzienne życie wskazówki Matki Bożej przekazywane w orędziach. Jednocześnie wzrastała tęsknota za Bogiem i szukaniem Jego woli odnośnie do mojego życia.

– Co skłoniło Ojca do wstąpienia właśnie do tego zakonu?

– Był to okres mojego życia, gdy poznałem wielu ludzi modlitwy, także tę wspólnotę. Przy okazji odwiedzin wspólnoty, która miała wówczas swoją siedzibę w dolnej Austrii, okazało się, że potrzebują farby do malowania domu. Zaproponowałem, że zajmę się dostarczeniem potrzebnych materiałów. Gdy przyniosłem farbę, stwierdziłem, że przecież potrzebują także malarza. I w ten sposób mogłem wiele dni spędzić ze wspólnotą, poznając jej członków oraz sposób życia. W głębi czułem, że coś pociąga mnie do takiego życia. Jednocześnie pojawiło się dużo wątpliwości. Rozpoczął się etap rozeznawania.
Pewnego dnia przeczytałem w gazecie słowa: „Czy chcesz pomagać Matce Bożej prowadzić ludzi do Jezusa?”. Słowa te głęboko mnie poruszyły. Wiedziałem, że moja odpowiedź brzmi: „Tak, tego chcę!” W sierpniu 1999 r. wstąpiłem do wspólnoty „Maryja, Królowa Pokoju.”

– Jak zareagowali rodzice na tę decyzję?

– Z początku nie było im łatwo zrozumieć mój wybór. Szczególnie trudno przyjął decyzję mój ojciec, który potrzebował więcej czasu, żeby się z nią oswoić. Ale pewnego razu powiedział mi: „Teraz więcej strapienia sprawiłbyś mi, gdybyś z tej drogi zrezygnował.” Wtedy odpowiedziałem: „Jeśli zostanę kapłanem, będziesz pierwszym, któremu udzielę prymicyjnego błogosławieństwa.” Wdzięczny i radosny mogłem dziesięć lat później w mojej rodzinnej miejscowości wypełnić obietnicę.

– Jako kapłan musi się ojciec liczyć z pewnymi wyrzeczeniami. Czy była to trudna decyzja?

– Wybór kapłańskiej drogi nie jest łatwy. Gdy po kilku latach okresu próbnego odczułem to powołanie, rozpoczął się czas walki. Nie mogłem sobie wyobrazić, jak taki prosty człowiek z zawodowym wykształceniem i bez matury, ma studiować teologię. Przygotowywałem się na wiele przeszkód, ale jedna po drugiej znikały jak bańki mydlane. W końcu wypowiedziałem Bogu moje „tak”. Może przebyta droga nie była lekkim spacerkiem, ale właśnie przez to działanie Boga uwidaczniało się jeszcze wyraźniej. Z pewnością jest wiele kwestii, w których zakonnik i kapłan musi podjąć wyrzeczenie, ale czyni to dobrowolnie. Doświadczyłem, że łatwo rezygnuje się z określonych rzeczy, jeśli w zamian otrzymuje się coś większego. A co jest piękniejszego i ważniejszego niż należenie do Boga, życie dla Niego i służenie Mu?

– Jaką myśl przewodnią wybrał Ojciec dla swej kapłańskiej drogi?

– Zdanie z księgi Izajasza: „Panie, w Tobie pokładam ufność”. Te słowa wyrażają tę postawę wobec Boga, która wydaje mi się najistotniejsza.

– Jakie znaczenie ma Medziugorje dla Ojca kapłaństwa?

– Medziugorje jest miejscem modlitwy, pokoju i przebaczenia. Każdy kapłan powinien mieć takie swoje miejsce, do którego wraca. Rozważam często słowa, które Matka Boża wypowiedziała trzeciego dnia objawień: „Pokój, pokój, pokój i tylko pokój! Między Bogiem i ludźmi powinien zapanować pokój! Pokój powinien panować pomiędzy ludźmi!”
Jako jedno z najpiękniejszych zadań kapłana postrzegam bycie narzędziem w kochających dłoniach Boga, który posługuje się człowiekiem dla czynienia i rozpowszechniania pokoju. Każdy człowiek jest wyjątkowy. Także kapłan, służąc Bogu, może w niepowtarzalny sposób pomagać ludziom zbliżać się do Chrystusa.

Przekład z niem.: Alicja B. Vox Domini nr 1/2011