Salvador Inigues jest jedną z takich osób, które wnoszą sobą dużo inspiracji. Wyznaczył sobie za cel dotrzeć do ludzi, którzy szczególnie potrzebują miłości i przebaczenia. Bez lęku udał się na pogranicza społeczeństwa, na obrzeża Meksyku, gdzie często odwagę ma pójść jedynie policja. Razem z Matką Bożą i uzbrojony w różaniec poszedł pełnić apostolstwo do prostytutek. Uzbierane pieniądze często przekazywał nieletnim dziewczynom, żeby nie musiały sprzedawać siebie.
Jego posługa została pokazana także w znanym wielu osobom filmie pt.: „Ziemia Maryi”. Redakcja czasopisma „Medjugorje. Gebetsaktion… przeprowadziła z nim wywiad, w którym opowiada on o swoim życiu i poszukiwaniu Boga. Po nawróceniu towarzyszył mu ojciec duchowny, który pomógł mu na zawsze zmienić kierunek jego życia. Dzięki niemu Salvador poznał Medziugorje i nauczył się kochać Matkę Bożą, Królową Pokoju. Właśnie ten kapłan dał mu po spowiedzi generalnej to austriackie czasopismo. Dowiedzieliśmy się o tej historii przypadkowo po tym, jak chcieliśmy mu pokazać, gdzie ukaże się jego świadectwo. Okazało się wówczas, że je zna. Musiało to być doprawdy zrządzenie Opatrzności Bożej i działanie Maryi. Pismo to jest tłumaczone na cztery języki, m.in. na język włoski, w którym dotarło aż do Salvadora w Meksyku. Pokazał nam obrazek z Medziugorja w swoim mieszkaniu, wycinki z czasopisma. Spotkanie z nim było bardzo poruszające, czuliśmy, że wszyscy jesteśmy jedną rodziną, którą połączyło Medziugorje.
– Salvador, skąd znasz Medziugorje?
– Gdy miałem dziewięć lat moja babcia pokazała mi książkę o Medziugorju. Przeczytałem ją i od tamtej pory byłem przekonany, że Najświętsza Maryja Panna ukazała się w tym miejscu.
– Czy mógłbyś krótko przedstawić się naszym czytelnikom?
– Wychowałem się w katolickiej rodzinie, ale po 17 roku życia przestałem praktykować wiarę. Gdy miałem 15 lat rozpocząłem niższe seminarium duchowne, jednak w wyniku niezaliczenia egzaminu z chemii musiałem je opuścić. Może to się wydać irracjonalne, jednak kilku moich kolegów również opuściło seminarium z tego samego powodu. Dyrektor seminarium stwierdził krótko, że może nie mieliśmy powołania. Czułem wtedy duże rozczarowanie, byłem bowiem przekonany o tym, że mam powołanie do kapłaństwa. Skutkiem tych wydarzeń było moje nowe nastawienie: nie chciałem mieć nic wspólnego ani z Kościołem, ani z kapłanami. Interesowało mnie wszystko poza Kościołem katolickim, a moim celem było oczernianie go.
Kilka miesięcy później poznałem dziewczynę, która po jakimś czasie zostawiła mnie, ponieważ odkryła swoje powołanie zakonne. Byłem jeszcze bardziej wściekły na Kościół. Szukałem wypełnienia pustki w swoim życiu. Myślałem, że Kościół mnie nie potrzebuje, ponieważ nie mam pieniędzy. Zdecydowałem, że poszukam pracy i będę zarabiał na życie. Zacząłem się kształcić w zawodzie pielęgniarza. Nie miałem motywacji do pomagania innym, chciałem po prostu zarobić pieniądze. Ciągle podnosiłem kwalifikacje ze względu na większe zarobki. W szkole poznałem kolejną dziewczynę, lecz także ona zostawiła mnie i wstąpiła do zakonu.
Nie troszczyłem się wcale o moje życie duchowe, dlatego ważne stały się dla mnie drogie ubrania i markowe rzeczy. Miałem nadzieję, że uczynią mnie szczęśliwym. Wtedy otrzymałem w prezencie różaniec pobłogosławiony w Medziugorju, który przywiozła jedna ze znajomych mojej mamy. Nie bardzo mnie to jednak poruszyło, wrzuciłem go do plecaka i żyłem dalej jak dawniej. Pewnego dnia zamieniłem się dyżurami w szpitalu z moją koleżanką. Jadąc do pracy, miałem przy sobie – jako jeden z pierwszych – bardzo drogi smartfon. Chciałem posłuchać muzyki, więc szukałem słuchawek w plecaku, ale znalazłem tylko wspomniany różaniec z metalową pasyjką i medalikiem św. Benedykta. Gdy przeczytałem na odwrocie słowo Medziugorje, czułem się tak, jakby świat zawirował, czas jakby się zatrzymał, trwałem tak nieruchomy.
Nagle zobaczyłem siebie jako małego chłopca z moją babcią, która wręczyła mi książkę o Medziugorju. Przypomniałem sobie wszystkie orędzia z książki. W wyobraźni przemykały mi wspomnienia z wcześniejszego okresu mojego życia. Czułem ogromny pokój serca, a jednocześnie wielki smutek. Uświadomiłem sobie, jak bardzo oddaliłem się od Eucharystii. Stała się dla mnie jasna waga sakramentu oraz posługi kapłańskiej, dzięki temu, że Jezus go ustanowił. Czułem wewnętrzną pustkę i ból, ponieważ oczerniałem księży…
Zacząłem płakać. Ludzie w autobusie pytali, czy trzeba mi pomóc, co się ze mną dzieje. Otworzyłem oczy i zobaczyłem ponownie krzyż oraz napis Medziugorje. Przesiadałem się z autobusu w autobus, ponieważ nie chciałem, by ludzie widzieli mnie płaczącego.
W pewnej chwili zobaczyłem po drugiej stronie ulicy dwie zakonnice. Zapytałem, czy mogę się u nich zatrzymać. Wpuściły mnie do domu zakonnego, w końcu mogłem spokojnie i w ukryciu wypłakać to poruszenie serca, które przeżywałem.
Stała tam figura Matki Bożej, zacząłem się wśród tych łez modlić. Przy każdym „Zdrowaś Maryjo…” wyrzucałem Jej moje pretensje i żal, dlaczego mnie zostawiła. Tak mijały godziny. W pewnej chwili wszedł jakiś mężczyzna, który poprosił mnie, żebym razem z nim przeniósł figurę Królowej Pokoju do ołtarza. Była środa, więc gdy weszliśmy z figurą do kościoła, był on wypełniony ludźmi. Prawie ich nie widziałem, ponieważ byłem skoncentrowany na Maryi.
Chciałem uciec z kościoła, gdy stanął przede mną kapłan ubrany w stułę spowiednika. Zawołał mnie i zapytał, co u mnie słychać.
Pomyślałem wówczas: „Czego on ode mnie chce, przecież mnie nie zna!” Dwukrotnie powiedziałem, że bardzo dobrze. Jednak on wymógł na mnie, żebym przyniósł krzesełko i usiadł obok niego. Zapytał mnie, czy chciałbym się wyspowiadać jako osoba konsekrowana czy świecka. Nie zrozumiałem go, nie znałem go ani on mnie. Wtedy kontynuował: „Jeśli wybrałbyś tę pierwszą opcję, byłbyś kłamcą!” Odczułem znowu znaną mi nienawiść do księży. A ponieważ byłem nadal ubrany w kitel pielęgniarza, wstałem i powiedziałem do niego: „Nie widzi ksiądz, że jestem pielęgniarzem, a nie zakonnikiem?!”
Na to ksiądz odpowiedział mi:
„Nie jesteś, ale byłeś! Twoja dusza jest pełna bólu, ponieważ wiele się nacierpiałeś.” Poczułem się tak, jakbym był nagi i zacząłem płakać. Ksiądz kontynuował:
„Wiem, że cierpisz. Potrzebujesz duchowego przewodnika, pomogę ci.” Napisał mi karteczkę, wsunął ją do kieszeni i dodał:
„Czekam na ciebie w niedzielę, abyś przystąpił do spowiedzi generalnej.”
Klęknąłem przed nim, a on położył mi dłonie na głowie i wypowiedział słowa rozgrzeszenia. Czułem, jakby coś przeze mnie przeszło i spadł z mojego serca ogromny ciężar. Płakałem. Kapłan powiedział do mnie: „Zostań tutaj i przyjmij Komunię, bo dziś rocznica objawień w Medziugorju.”
Po powrocie do domu nadal długo płakałem. Było dopiero popołudnie, ale w wyniku zmęczenia przeżyciami i emocjami spałem do następnego ranka. Gdy się przebierałem, znalazłem tę karteczkę od księdza. Widniało na niej to samo imię i nazwisko, które widziałem na książce podarowanej mi jako dziecku przez moją babcię…
– W filmie „Ziemia Maryi” opowiadasz o swojej pracy z prostytutkami. Jak to się stało, że pełnisz to apostolstwo?
– Po wszystkich tych przeżyciach bardzo mocno poruszało mnie doświadczenie przebaczenia. Jezus obdarzył mnie tak wielkim darem. Pragnąłem podzielić się ze wszystkimi tym, że Bóg nam naprawdę przebaczył! Obojętnie, co uczyniłeś i czego się dopuściłeś – Bóg jest tak blisko ciebie, aby ci przebaczyć!
Odszukałem księdza, który mnie wyrzucił z seminarium i powiedziałem mu: „Przebaczam ci. Przebacz mi, że przez tyle lat obmawiałem cię i nienawidziłem.”
Bardzo pragnąłem, aby ci, którzy żyją w grzechu, mogli doświadczyć daru przebaczenia. Jestem świadomy, że jako katolicy mówimy o przebaczeniu, ale najczęściej z ludźmi wierzącymi podobnymi nam. JEDNAK NIKT NIE GŁOSI PRZEBACZENIA TYM, KTÓRZY GO NAJBARDZIEJ POTRZEBUJĄ – JA CHCĘ DO NICH IŚĆ, DO TYCH, DO KTÓRYCH NIE IDZIE NIKT.
Tak zaczęło się moje apostolstwo.
Wywiad przeprowadziła Kristina Malina-Altzinger, 27. 08. 2016 w Wiedniu.
Rozmowę opublikowało pismo „Medjugorje. Gebetsaktion… nr 123, str. 16-20. Przekład z niem.: s. Alicja
Artykuł ukazał się w piśmie „Vox Domini” 2/2018, str. 2-3