O. Marinko Sakota: Droga nawrócenia

O. Marinko Sakota

DROGA NAWRÓCENIA

Rozmowę przeprowadziła M. E. Lang-Pertl

– Ojcze Marinko, jak postrzega ojciec fenomen tak wielu nawróceń, którego jesteśmy świadkami w Medziugorju?

– Dla mnie osobiście ważna stała się data 24 czerwca 1981. Zastanawiałem się, dlaczego akurat ten dzień wybrała Matka Boża na początek objawień. Mianowicie: jest to święto św. Jana Chrzciciela.

– Jaki związek widzi ojciec między tym świętem a objawieniami?

– Myślę, że niebo nie przez przypadek wybrało ten dzień. Jan Chrzciciel był ostatnim z proroków, człowiekiem przygotowującym na przyjście Mesjasza. I Matka Boża czyni w dzisiejszych czasach to samo: przygotowuje Jezusowi drogę w naszych sercach, abyśmy mogli Go spotkać. Oto istota Medziugorja: poznanie obecnego pośród nas, bliskiego Boga. Nie zawsze łatwo nam dostrzec obecność Jezusa, dlatego pomaga nam Jego Matka.

– Jakie jeszcze podobieństwa dostrzega ojciec między posłaniem Jana Chrzciciela a Maryją?

– Jan Chrzciciel nawoływał do nawrócenia. Dokładnie to czyni także Ma­ryja tutaj w Medziugorju, zapraszając do nawrócenia i pojednania. Pokój jest właściwie głównym tematem orędzi z Medziugorja. Jest to także jedno z centralnych pragnień każdego człowieka na świecie, ponieważ każdy z nas tęskni za głębokim, prawdziwym pokojem, szuka sensu i szczęścia, które przecież zawiera w sobie słowo „pokój”. Lecz nie każdy znajduje drogę do osiągnięcia upragnionego pokoju.

– Czyż zatem już Jan Chrzciciel nawoływał do pokoju?

– Jan Chrzciciel chrzcił po lewej stro­nie Jordanu. Dlaczego akurat po tej stronie? Był to symbol wyjścia z Egiptu, z niewoli faraona, właśnie z braku szczęścia i pokoju.

– Jak jest to powiązane z Medziugorjem?

– Medziugorje jest takim „drugim brze­giem Jordanu”, na którym stoi Maryja, nawołując do pokuty i nawrócenia, które są jakby warunkiem wstępnym, bramą prowadzącą do pokoju serca. Nie można osiągnąć trwałego, autentycznego pokoju bez osobistego nawrócenia. Wielu ludzi chciałoby, aby ktoś inny się zmienił: mąż, żona, dzieci, sąsie­dzi, politycy, społeczeństwo, Kościół – zawsze ktoś inny niż „ja”.

– A więc jaki konkretnie jest warunek wkroczenia na drogę we­wnętrznej przemiany i nawrócenia?

– Stanięcie w prawdzie o sobie samym, uznanie, że to ja jestem pierwszym, który ma się zmienić i który potrzebuje nawrócenia. Nie oglądaj się na osoby obok, lecz szukaj drogi, by zrobić pierwszy krok. Pytaj siebie, co musisz i możesz zmienić w sobie na lepsze, co w twoim sercu potrzebuje uleczenia, uwolnienia, nawrócenia ku Bogu.
Już w czasach Jana Chrzciciela ludzie pytali go, co powinni czynić, a on im odpowiadał, by przemieniali swoje serca.

– Czy w Medziugorju jest podobnie?

– Także tutaj ludzie pytają: Co powinienem zmienić? Każdy, kto poważnie traktuje swoje życie, stawia to pytanie. Medziugorje jest miejscem zapraszającym do wejścia w kontakt z najgłębszym miejscem w sobie – z sercem, z własną grzesznością i pięknem świętości. Tutaj człowiek ma odzyskać swoje wnętrze i wewnętrzny rytm, aby usłyszeć głos Boga. Trzeba odnaleźć głęboki pokój, aby wyzwolić się z niewoli rzeczy i być panem swojego życia.

– Czy wierzy ojciec, że dlatego Me­dziugorje cieszy się tak wielką popularnością?

– Wierzę, że Matka Boża wybrała to miejsce, ponieważ nie ma tu nic, żadnych atrakcji turystycznych, po prostu swoiste pustkowie.
Kilka dni temu wróciliśmy z Rzymu, w którym turystyka kwitnie. Oczywiście można zwiedzić różne piękne kościoły, zależnie od ilości czasu, którym się dys­ponuje. Można zobaczyć wszystko, ale pomimo tego nie odnieść z tego duchowego pożytku. Matka Boża w Medziugorju pragnie, abyśmy przyszli do niej jak sy­nowie i córki marnotrawne i odnaleźli swoje zagubione serca. Do tego potrzeba wyciszenia, zatrzymania się.

– Czy jest to sposób Matki Bożej, aby ułatwić nam wejście na drogę nawrócenia? Czy wierzy ojciec, że większość pielgrzymów może dzięki temu lepiej odczytać obecność Boga?

– Oczywiście także Medziugorje nie stanowi gwarancji odnalezienia samego siebie w Bogu. Także tutaj można być ciągle jakby na drodze szybkiego ruchu. Właśnie dlatego musi dać sobie samym od­powiednią ilość czasu, aby wyhamować i odnaleźć ciszę, czyli otworzyć się na milczenie i słuchanie. Trzeba jednocześ­nie zaznaczyć, że w milczeniu nie chodzi o „nie-mówienie”, lecz o stworzenie w swoim wnętrzu przestrzeni słuchania, rezygnację ze skupiania się ciągle na własnych myślach, skierowanie całego pragnienia serca ku słuchaniu Boga.

– Jak Medziugorje pomaga w wyciszeniu, odsunięciu się od wrzawy i zgieł­ku codziennego życia?

– Matka Boża podała nam kilka sposobów. Można otworzyć serce na Boga dzięki uważnemu spędzaniu czasu na łonie natury. Maryja powiedziała pewnego razu: „Spotykajcie Boga, który jest Stwórcą. Znajdziecie Jego piękno w każdym kwiecie, ponieważ do Niego należy.”
Autentyczne nawrócenie, gruntowna przemiana swojego „ja”, nie wydarzy się w jednej chwili. Potrzebujemy cierpliwego procesu nawracania się. Jeśli ja zacznę się zmieniać, także inni podejmą trud zmiany siebie. Gdy zmienia się moje postrzeganie, odczuwanie i myślenie, wtedy wszystko wygląda zupełnie inaczej. Do tego odnoszą się słowa Jezusa: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.” (Mt 7, 3-5). A więc mamy najpierw zmieniać siebie samych, a wtedy z pokorą zwracać uwagę innym, by się zmienili.
Rzeczywiście jest to droga i proces, który potrzebuje dużo wewnętrznej determinacji, pokoju i równowagi.
Niedobrze jest działać, gdy jesteśmy targani niepokojami, tym bardziej w takim stanie zwracać uwagę innej osobie. Gdy nosimy w sobie negatywne uczucia, złość, gniew, i w takim stanie mówimy do innych, nie możemy się dziwić ich gwałtownym reakcjom. Sami jesteśmy sobie winni. Nasz wewnętrzny głęboki pokój działa także na drugą osobą, wpływa na nią kojąco i otwiera na przyjęcie tego, co chcemy jej przekazać.
Przypomniała mi się sytuacja z czasów, gdy uczyłem w szkole. Dzieci były na początku lekcji bardzo niespokojne. Inni nauczyciele krzyczeli, aby ich uspokoić. Zastanawiałem się, czy rzeczywiście trzeba krzyczeć, czy uczniowie są źli, czy też ja wnoszę swoją osobą jakiś niepokój. Wtedy zacząłem się modlić przed wchodzeniem do klasy: „Boże, napełnij moje serce Twoją miłością.” Sytuacja znacznie się poprawiła.

– A więc modlitwa stała się pomocą i ucieczką?

– Matka Boża pragnie, abyśmy pod wpływem modlitwy podejmowali konkretne decyzje, zmieniające naszą codzienność. Czas modlitwy jest również czasem przemiany. Św. Augustyn powiedział: „Modlę się nie po to, aby Boga informować, lecz pozwolić, by On mnie przemieniał.” Jezus pokazuje nam przykład faryzeusza i celnika, modlących się w świątyni. Celnik modli się dobrze, to znaczy rozpoznaje problem wewnątrz siebie i czyni pierwszy krok ku nawróceniu, czyli staje przed Bogiem z pokorą, w prawdzie o sobie. Faryzeusz pozostaje ślepy, dlatego modli się: „Dzięki ci Panie, że nie jestem jak inni ludzie.” Nie ma w nim przemiany. Mamy się modlić właśnie jak ten celnik z Ewangelii. Może jest coś, co powinienem zmienić, czego nie widzę. Może w drugim człowieku powinienem zobaczyć dobro, na które mam zamknięte oczy serca.

– Niestety modlitwa w ogóle często zdarza się nie być taka, jaka być powinna.

– Zdarza się, że jesteśmy na niej duchem nieobecni. To normalne, lecz nie można przyjąć tego stanu jako zwyczajnego. Musimy starać się być uważni i obecni. Czasami jesteśmy duchowo zimni, nic nie czujemy ani na modlitwie, ani na Eucharystii. Możemy wtedy usprawiedliwiać się, mówiąc, że kazanie było nudne albo oprawa muzyczna mało interesująca. Nie poddawajmy się zniechęceniu i obojętności, lecz rozbudzajmy nasze serca i otwierajmy oczy na tajemnice, do których jesteśmy zaproszeni.

– Matka Boża często mówi o modlitwie serca.

– Maryja uczy nas, jak może płonąć nasze serce. Radość powinna być tym, co roznieca płomień naszych serc. Na początku modlitwa wydaje się trudem, lecz z czasem staje się słodka i lekka. Środkiem ku temu jest wdzięczność. Dziękujmy innym za dobro, które w nich widzimy. Właśnie postawy wdzięczności powinniśmy się nieustannie uczyć. Gdy jest nam trudno w relacji z jakąś osobą, ciężko nam widzieć ją w pozytywnym świetle. Jedynie wdzięczność Bogu za tę osobę rozjaśnia nasze spojrzenie i pozwala widzieć ją według Bożego spojrzenia, czyli tego prawdziwego i właściwego.

– Najwidoczniej Matka Boża także wychowuje nas do wdzięczności i radości.

– Dlatego zachęca nas do wyjścia na piękne zielone tereny – abyśmy na nowo zachwycili się cudami przyrody i zaczęli spontanicznie dziękować. Często mijamy piękno otaczającego nas świata, a nasze oczy są jakby na uwięzi, niby uczniów z Emaus, którzy z powodu zamknięcia się w swoich myślach i problemach nie rozpoznają Pana. Skutkiem dziękczynienia jest otwieranie oczu na to, co nowe. Inną stroną jest obudzenie serca ku radości. Widzieć proste rzeczy wokół i umieć się nimi ucieszyć.

– Niektórzy psychoterapeuci widzą we wdzięczności ważną część terapii.

– Wdzięczność potrafi uzdrawiać nasze wnętrza. Kiedy spotyka nas coś przykrego lub trudnego, jakiś krzyż, dzię­kujmy Bogu: „Za życie, za przeszłość, która pomaga mi rozpoznać sens tego, co się dzieje, za trudną osobę, z którą mam problemy, za chorobę.” Co się wtedy dzieje? Jednasz się z tym problemem, wydarzeniem z przeszłości, z tym krzyżem. A wtedy ogarnia Cię pokój.

– Modlitwa z sercem lub modlitwa serca jest tematem, do którego Matka Boża powraca.

– Jeśli chcemy nauczyć się modlić sercem, nauczmy się dziękować. „Jezu, dziękuję Ci!”, „Jezu, ufam Tobie!” lub po prostu imię „Jezus”. Te zdania lub jedno słowo łączymy z oddechem. Wówczas następuje proces, w którym zaczynasz oddychać tym słowem, np. Imieniem Jezus. Nie chodzi o mechaniczne powtarzanie słowa, lecz bycie uważnym na obecność Boga tu i teraz, chodzi o serce ukierunkowane na Bożą Obecność, pełne wdzięczności, zaufania i miłości. Powinniśmy włożyć wysiłek w to, aby rozbudzić w sobie postawę zaufania i wdzięczności wobec Boga. Prośmy: „Panie, obudź w moim sercu ufność Tobie, wdzięczność i miłość!”

Ojcze, dziękuję za rozmowę!

Tłumaczenie z niem.: Alicja B. z: Medjugorje. Gebetsaktion… nr 112, str. 16-19; Vox Domini nr 1/2014, str. 5-7.