Świadectwo kapłana
MEDZIUGORJE – NAJWIĘKSZE ZGORSZENIE NASZEGO WIEKU…?
Zaproszenie
Od piętnastu lat słyszałem, jak mówi się o Medziugorju. Kiedy byłem w Malawi, pewna kobieta, kierująca firmą cukrowniczą organizowała pielgrzymki do Medziugorja. Mówiono mi wtedy, że od 24 czerwca 1981 roku Najświętsza Panna ukazuje się każdego dnia grupie młodych ludzi. Byłem zaskoczony, że Matka Boża mogłaby się ukazywać tak często i tak długo. Nie uczyniłem jednak nic, aby to zagadnienie pogłębić.
Po powrocie do Francji w 1995 roku często zdarzało mi się spotykać grupy ludzi, którzy udawali się do Medziugorja i powracali stamtąd pełni entuzjazmu. Mówiłem sobie: „Pojadę tam dopiero wtedy, gdy Maryja mnie zaprosi…”
W grudniu 1998 roku jeden z moich przyjaciół napisał do mnie: „Jadę wraz z żoną do Medziugorja. Czy chcesz udać się tam z nami? Zapłacimy ci za podróż.” Zaproszenie mojego przyjaciela wydało mi się tym oczekiwanym, pochodzącym od Najświętszej Panny, przyjąłem je więc.
Otwarcie serca
22 maja 1999 roku, w przeddzień Zesłania Ducha Świętego, dotarliśmy do Roissy wraz z 50-cioma innymi pielgrzymami. Wyjeżdżałem z oczyma otwartymi, uszami otwartymi i z otwartym sercem, bez uprzedzeń i sprzeciwów. Mówiłem sobie: „Zobaczymy”!
Na miejsce przybyliśmy wieczorem. Było zbyt późno, aby uczestniczyć we Mszy św. o 19.00. Po posiłku wzięliśmy udział w adoracji, która w każdą sobotę odbywa się wieczorem w kościele parafialnym. Był on tak przeludniony, że część pielgrzymów musiała pozostać na zewnątrz. Mnie udało się wśliznąć do przedsionka kościoła.
Na kolanach modliłem się wraz ze zgromadzonymi, kiedy nagle jakiś Amerykanin dał mi znak, abym poszedł za nim. Wyprowadził mnie na zewnątrz w miejsce, gdzie jakaś mówiąca po angielsku grupa odmawiała gorliwie różaniec. Nie pojmowałem jeszcze, czego ode mnie chciał, kiedy nagle usłyszałem krzyki małej grupy (dwóch mężczyzn i jednej kobiety), stojącej z dala od tłumu, blisko muru po prawej stronie kościoła. Zrozumiałem, że grupa modliła się intensywnie za te trzy krzyczące osoby, a widząc, że jestem kapłanem prosili mnie o pomoc.
Modliłem się z nimi. Potem, gdy krzyki zaczęły słabnąć, przyszedł jakiś franciszkanin, który stwierdziwszy, że spokój powoli wraca, dał znak grupie modlitewnej, aby się oddaliła. Jeden z dwóch mężczyzn miał głowę pochyloną w przód. Dwoje towarzyszących mu osób, podtrzymywało go. Podszedłem i położyłem dłoń na głowie chorego i trzy razy uczyniłem znak krzyża. Nie mógł widzieć ani mnie, ani moich gestów, gdyż znajdowałem się za nim. Byłem zaskoczony widząc, że wraz ze mną czyni znak krzyża. Potem wszystko się uspokoiło. Wróciłem do adoracji w kościele.
Nie przybyłem do Medziugorja, aby biegać w poszukiwaniu cudów…
…lecz aby odpowiedzieć pielgrzymom na ich potrzebę sakramentu pojednania. Pomagałem pielgrzymom języka angielskiego i francuskiego (Libańczykom, Kanadyjczykom i innym), oczywiście na pierwszym miejscu mojej grupie. Muszę powiedzieć, że miałem cały czas co robić!
W poniedziałek nasza grupa poszła na spotkanie z jedną z osób widzących Matkę Bożą – z Vicką. Zrobiła na mnie wrażenie przez swą prostotę, dobroć, stały uśmiech. To co mnie najbardziej uderzyło u niej to podwójne otwarcie:
– wewnętrzne, na tajemnicę, której my nie widzimy;
– zewnętrzne na otaczający ją świat, widoczne w kontakcie z pielgrzymami, szczególnie tymi, których rozpoznawała w tłumie.
Są ludzie utrzymujący, że Vicka cały czas kłamie. Nie wiem, czy kłamie, ale musiała by być bardzo silna, gdyż to trwa od 24 czerwca 1981 roku. Tymczasem pokój, jaki bije z jej twarzy, słodycz, dobroć, jakie ujawniają się z całej jej istoty, nie są według mnie oznakami kłamstwa.
Uczestniczyłem także w spotkaniu z innym widzącym – Iwanem. On wydał mi się bardzo surowy, nie sprawiał wrażenia, jakby szukał pochlebstw. Zadowolił się daniem swego świadectwa, nic nie dorzucając. Wydał mi się w tym swoim ludzkim zachowaniu bardzo autentyczny.
W czwartek udaliśmy się na spotkanie z ojcem Jozo Zovko. Był proboszczem parafii w Medziugorju, kiedy rozpoczęły się objawienia. Podobno i jemu ukazała się Matka Boża. Został potem w parafii Siraki Brieg. I on nie sprawił na mnie wrażenia człowieka, który usiłuje zostać „gwiazdą”. Raczej pokorny i dyskretny mówił nam o tym, o co prosi Matka Boża. Na koniec Mszy św. położył ręce na wszystkich obecnych kapłanów, potem poprosił ich, aby uczynili to samo dla pielgrzymów obecnych. prosił z naciskiem, jakby o to prosiła Najświętsza Panna. Wielu pielgrzymów podchodziło, aby otrzymać to kapłańskie błogosławieństwo.
Jakie są moje wrażenia z pielgrzymki do Medziugorja?
Nie próbowałem dociec, czy <widzący> naprawdę widzą Matkę Bożą. Dla mnie pewne jest to, że Medziugorje to oaza pokoju, jakiej nigdzie indziej się nie znajdzie. Mieszkańcy tej miejscowości mają wciąż wielką gorliwość i uczestniczą tłumnie w rozmaitych uroczystościach. Niezwykle liczne są osoby przystępujące do sakramentu pojednania, a nawet powracające do wiary i na łono Kościoła.
«Ten, który kłamstwa rozgłasza, nie ostoi się przed mymi oczami…»
W czasie mojego pobytu w Medziugorju, we wtorek, 25 maja, w czasie nieszporów, odczytałem werset 7 psalmu 101: „Nie będzie mieszkał w moim domu ten, kto podstęp knuje. Ten, który kłamstwa rozgłasza, nie ostoi się przed mymi oczami.” I od razu skojarzyłem to z tymi, którzy mówią o widzących z Medziugorja: „To kłamcy. Są w zmowie z franciszkanami…”
W takim razie nie pochodzi z Nieba ten niebiański spokój, jaki się tu odczuwa i który jest naprawdę szczególną łaską? A nawrócenia, a powroty do przykładnego życia chrześcijańskiego? Skoro widzący są kłamcami i oszukują wszystkich, jak niektórzy uważają, to największym zgorszeniem tego wieku byłby fakt, że Niebo współpracuje z tymi kłamcami i oszustami zsyłając liczne dobrodziejstwa! Czyż więc kłamcami nie są raczej ci, którzy usiłują zaszkodzić Medziugorju, zniekształcając prawdę lub przedstawiając ją tylko częściowo?
Ja osobiście wierzę w prawdziwość objawień w Medziugorju. Poradziłbym wszystkim, którzy wątpią w to miejsce z powodu wpływu kłamiących o Medziugorju, aby udali się tam jak ja – wolni od uprzedzeń. Niech odwiedzą to miejsce z sercem dziecięcym i niech pozwolą się ogarnąć tym, co jest tam tak niezwykłe. Z pewnością wrócą stamtąd inni niż byli wyjeżdżając i bardziej wierzący.
Ojciec Alain B., Francja
Stella Maris luty 2000 r., str. 30-31 Przekład z franc. za zgodą Wyd. du Parvis.