«C E N A C O L O» CUD U STÓP GÓRY OBJAWIEŃ
Z pomocą Matki Bożej narkomani uwalniają się od nałogu
Założycielką Wspólnoty Cenacolo jest Siostra Elwira Petrozzi, która powołując ją do życia w roku 1982, postanowiła przyjść z pomocą narkomanom, aby potrafili poznać wartości chrześcijańskie i zarazem według nich żyć.
Poza głównym ośrodkiem Cenacolo we włoskim Saluzzo, istnieje i działa 35 wspólnot w całej Europie i Ameryce, w tym również w Medziugorju. O tym, że realizowany przez nią i jej współpracowników program jest dobry, świadczy fakt, że leczy się u nich już kilkaset młodych ludzi z 15 krajów. Są wśród nich także Polacy, wystarczy – jak mówi s. Elwira – że chcą zostać w ten sposób ocaleni: w miejscu, gdzie trzeba wcześnie rano wstawać, gdzie nie ma telewizji, książek, papierosów, tylko ciężka praca oraz cierpienie.
Działa już także dom pod Koszalinem, w Giezkowie. Wszyscy trafiają do wspólnot, także w Polsce, za pośrednictwem Kościoła i rodziców. Zawsze odbywa się to w ten sposób: najpierw wspólnotę odwiedza ojciec i matka, potem ich córka lub syn.
Siostra Elwira postanowiła utworzyć ośrodek Cenacolo w Medziugorju, świadoma, iż jest to miejsce szczególnych łask okazywanych poszukującym dróg do prawdy. Dom w Medziugorju został otwarty w dniu 1 czerwca 1991 roku. Żyje i działa poddany Bożej Opatrzności.
Kiedy pielgrzymujący do Medziugorja spoglądają z Góry Objawień w dolinę, dostrzegają u jej podnóża coś niezwykłego: młodzi murarze i kamieniarze, modląc się wykonują ciężkie prace. Są to młodzieńcy z Wspólnoty Siostry Elwiry, Cenacolo – Wieczernik. Na kilkuset metrach kwadratowych nagiej skały budują kolejne obiekty ośrodka. Wspólnie wykonywana praca umożliwia im również wejście na nową drogę w życiu.
„W Cenacolo uświadomiłem sobie, co znaczy ofiara, co znaczą wyrzeczenia – mówi Toni Nazor z Supera w pobliżu Splitu, który już w młodych latach wpadł w sidła narkotycznego nałogu. Dziś znajduję radość nawet w małych sprawach, a przecież nie zawsze tak było. Żyję w tej wspólnocie czwarty rok i coraz bardziej odczuwam, jak w tym czasie zmieniało się moje życie. Oczywiście muszę w nim jeszcze to i owo zmienić, ale i na to przyjdzie czas… Właśnie tu odnajduję dla siebie właściwą drogę i podążam nią. Zrozumiałem, że należy za wszelką cenę i wieloma staraniami dążyć, by nie wpaść ponownie w dawne nawyki, w chaotyczne życie, by nigdy już nie sięgać po narkotyki. Nie i nie. Nie mam zamiaru skończyć w rynsztoku! Moje wcześniejsze życie było jednym nieustannym zakłamaniem, ale to już poza mną i nie może wrócić!”
Ucieczka ze szponów narkomanii
„Już mając 15 lat zacząłem palić haszysz, dwa lata później sięgnąłem po strzykawkę i heroinę, a kiedy miałem dwadzieścia lat, zjawiłem się w tej Wspólnocie. To właśnie najbardziej znamienne momenty w moim życiorysie. Zażywałem narkotyki, ponieważ wszystko w otaczającym świecie wydało mi się bez sensu. Nieustannie szukałem czegoś nowego, zawsze jednak doznawałem rozczarowania. Kiedyś zdarzyło się, że coś mnie zafascynowało, ale przekonałem się, że to nie to, czego poszukuję. W myśleniu i działaniu pojawiał się wciąż rodzaj pustki, moja rozpacz przybierała na sile. Może wydać się dziwnym, że właściwie niczego mi nie brakowało, ale ja marzyłem o szczerych rozmowach i prawdziwej miłości ze strony rodziców. Oni niewątpliwie kochali mnie, ale nie potrafili tej rodzicielskiej miłości we właściwy sposób okazywać, nie odczuwałem jej i właśnie tego mi brakowało.
Dobrze by było, gdyby choć od czasu do czasu czegoś mi zakazywali, ale nie – oni na wszystko pozwalali. Życie rodzinne było powierzchowne, coś w rodzaju namiastki, główną uwagę skupiano na sprawach czysto materialnych, pomijając duchowe. Ojciec, matka, siostra i ja – każde z nas prowadziło własne życie, nigdy nie stanowiliśmy rodziny z prawdziwego zdarzenia… Ostatecznie opuściłem rodzinny dom, a ponieważ nigdy nie miałem nawet małej sposobności czegoś się wyrzec, stałem się łatwą ofiarą narkotyków. Dopiero we Wspólnocie Siostry Elwiry pojąłem istotną wartość wyrzeczeń; przekonałem się, że tym razem wybrałem właściwą drogę.
Krótko przed przybyciem do Wspólnoty, wskutek przedawkowania heroiny zmarł mój najbliższy przyjaciel. Jego śmierć otworzyła moje oczy, poczułem w sobie i wokół siebie pustkę, reszty dopełniła samotność, strach, obawa przed przyszłością. To głównie te przeżycia zaprowadziły mnie do Wspólnoty Cenacolo, aczkolwiek w tym momencie nie opuszczały mnie wątpliwości: czy zdołam odmienić swój los, pokierować go w dobrą stronę. Przecież aż do podjęcia tej decyzji moje myśli były wciąż zaprzątnięte jednym: czy zdobędę pieniądze na kolejną działkę narkotyku potrzebnego do przeżycia kolejnego dnia? W tym okresie nigdy się nie modliłem, jednak pamiętam, że nieraz wypowiadałem w myśli prośbę: „Panie Boże! Zakończ to szaleństwo!”
O Wspólnocie dowiedziałem się od mamy i właśnie to okazało się dla mnie ratunkiem. W przeciwieństwie do innych stosowanych wobec narkomanów terapii, tu nie zmierza się tylko do porzucenia nałogu, ale równocześnie uczy się rozpoznawania sensu życia, a tym samym i bliskiego poznania Boga. Zacząłem wierzyć, że istnieje szansa wyboru innego życia i teraz już wiem, iż nic nie zdoła mnie od tego przekonania odwieść. Tu czuję się chroniony, opadły ze mnie wszelkie obawy i lęki, czuję się potrzebny innym, a inni są nieodzowni dla mnie. Krótko mówiąc stałem się jakby nowym człowiekiem, który z pokorą potrafi służyć dobru Wspólnoty, pomagać innym”.
Uzdrowienie bez pomocy lekarza
Podobne wyznanie usłyszałem od innego Włocha, Vittorio Barbottoni. W szpony narkomanii wpadł w szesnastym roku życia i przez siedem lat przemierzał to piekło. Pewnego dnia – zapewne nie był to przypadek – zapukał do bramy pewnego klasztoru.
Mówi: „Narkomania opanowała mnie bez reszty. Kiedy miałem 18 lat, po gwałtownych nieporozumieniach, opuściłem rodzinny dom. Nocowałem w wagonach, żebrałem i kradłem, aby tylko zdobyć pieniądze na kolejną dawkę narkotyku. Czułem się opuszczony przez otaczający świat i wiem z całą pewnością, że pewnego dnia moje zrujnowane życie dobiegłoby kresu, gdybym kiedyś nie poprosił o datek duchownego.
Zamiast żądanych pieniędzy podał mi adres Wspólnoty Siostry Elwiry i w jej ośrodku jestem już od trzech lat. Obecnie wiem, że to Bóg mnie tu zaprowadził, bo z własnej woli nigdy nie byłbym zdolny tego uczynić. Jednak moje wejście do wspólnotowej grupy nie było łatwe, bezproblemowe. Od pierwszego dnia otoczyli mnie opieką i pomagali inni. W każdej godzinie, kiedy czułem się paskudnie, ktoś zawsze zjawiał się i w różny sposób okazywał mi pomoc. Pomagano mi pokonywać moje nie do zniesienia lęki, a przede wszystkim zdołano odwieść mnie od zamiaru ucieczki z Cenacolo. To bowiem oznaczałoby ponowne zażywanie narkotyków. Wytrwałem i pozostałem we Wspólnocie, prawdziwie zaskoczony okazywaną mi cierpliwością i miłością. Nie musiałem przyjmować żadnych lekarstw, nie poddano mnie nawet badaniom lekarskim”.
Oto dwa wyznania z życia narkomanów, którzy we Wspólnocie Siostry Elwiry uwolnili się od zgubnego nałogu – charakterystyczne przykłady, które mogą wystarczyć za wiele innych, jakże podobnych.
Rodzaj stosowanej w Cenacolo terapii jest jedyny w swoim rodzaju, a zarazem i bardzo prosty. Procesem odwykowym nie kierują ani lekarze, ani psycholodzy. Przyjęta zasada działania jest także bardzo prosta: narkomanowi może najbardziej pomóc ten, kto sam przeszedł przez to piekło.
Matka Boża przyśpiesza ten proces, pomaga uwolnić się od nałogu. Wspólnota w Medziugorju jest jedną spośród 20 innych, podobnych. Pozostałe znajdują się we Włoszech, na Florydzie, w Lourdes.
Wracając do początków działalności Siostry Elwiry należy wspomnieć, że zgodnie ze złożonym przez nią ślubowaniem służenia najbiedniejszym, zamierzała w domu otrzymanym od władz miasteczka utworzyć azyl dla bezdomnych. Wkrótce zmieniła ów zamiar, dochodząc do przekonania, iż właściwszym jej powołaniem jest udzielanie pomocy młodym narkomanom, umożliwienie im wyjścia ze zgubnego nałogu, powrót do normalnego życia. I tak powstał pierwszy z ośrodków Wspólnoty Cenacolo.
W Medziugorju Siostra Elwira zjawiła się przed siedmiu laty, a wraz z nią grupa narkomanów z namiotami. Ciężko pracując i poświęcając czas głównie modlitwie różańcowej w tych trudnych warunkach przebywali jeden rok, aby następnie rozpocząć budowę małego, murowanego osiedla. Stało się to w roku 1991 i od tego czasu niemal z każdym dniem rosła liczba przybywających do ośrodka narkomanów, poszukujących tu ratunku dla siebie. Siostra Elwira wybrała Medziugorje uznając, iż jest to miejsce szczególnych łask, w którym szczere modlitwy pozwolą młodym łatwiej wyjść z nałogu. Innym powodem wyboru Medziugorja było to, że do tego miejsca przybywało między innymi wielu narkomanów, a także ich rodzice, błagając Gospę o pomoc.
Zdania te usłyszałem od kierownika Wspólnoty w Medziugorju, Stefano Aragny. Wprawdzie on sam nigdy nie zetknął się z narkotykami, ale splot okoliczności sprawił, iż postanowił swe życie i pracę oddać służbie i pomocy tym, którzy w ów nałóg wpadli. W swoim czasie miał do wyboru: pobór do wojska lub podjęcie służby cywilnej; wybrał tę drugą możliwość. Co więcej – zamiast jednego roku jest tu już od sześciu lat i postanowił pozostać na zawsze.
Mówi: „Służąc tu, czuję się prawdziwym człowiekiem i chrześcijaninem. Żadne, nawet wysokie wynagrodzenie, nie zdołałoby zastąpić radości, którą odczuwam widząc jak młodzi ludzie, którzy najczęściej w niemal ostatnim momencie uchwycili szansę zmiany swego życia, wstępując do naszej Wspólnoty.
Kto przebywa w Cenacolo, musi być gotów zrezygnować z wielu rzekomych przyjemności, które oferuje świat poza ośrodkiem. U nas nie ma telewizora ani radia, nawet żadnych czasopism i gazet. Wszystkich obowiązuje zakaz spożywania alkoholu i palenia papierosów. Mężczyźni i kobiety przebywają oddzielnie, a każdego dnia główne zajęcia to praca i modlitwa, udzielanie pomocy nowoprzybywającym, służba dobru całej Wspólnoty”.
Z wyznań byłych narkomanów:
„Jednym z naszych życiowych problemów jest to, że nigdy nie byliśmy zdolni do jakichkolwiek wyrzeczeń, a to okazuje się pierwszym pomocnym warunkiem wyjścia z nałogu”.
W osiedlu, zbudowanym z kamieni i cegieł na skalistym gruncie, panuje zgoda i porządek. Każdy przestrzega harmonogramów pracy, które zmieniane są co dwa miesiące. Żyjący we Wspólnocie wstają o 6-tej rano i udają się do kaplicy, gdzie odmawiają różaniec, czytają Ewangelię, a zawarte w nich przesłania rozważają w ciągu dnia. Po śniadaniu przystępują do wykonywania różnych robót, co trwa od 8-mej do 19-stej. Jest też 1,5-godzinna przerwa obiadowa. Wieczorem ponownie spotykają się w kaplicy, odmawiają modlitwę różańcową. W godzinach późniejszych jest czas na roztrząsanie własnych spraw bądź przekazywanie innym świadectw własnych przeżyć z kryzysowych, wcześniejszych okresów życia.
Przebaczanie łagodzi konflikty
Praca oraz inne działania nie odniosłyby pożądanych wyników, gdyby uważać je tylko za możliwość zdobywania środków na utrzymanie ośrodka. Ciężka nieraz praca i wspólne modlitwy pomagają przede wszystkim wyzwolić się od dawnych, zgubnych nawyków, zapomnieć o samotności, rozpocząć nowe życie.
Jest rzeczą zrozumiałą, że gdziekolwiek jest grupa osób, przebywających razem, zatem również w Cenacolo, tam mogą pomiędzy nimi rodzić się pewne konflikty i nieporozumienia. Można jednak również i w tym dostrzec coś pozytywnego. Jest to swego rodzaju lekcja, jakimi sposobami można wybrnąć z trudnych sytuacji, zapobiec groźbie powrotu do narkomanii. Niektóre konflikty próbuje się rozwiązywać przez rozmyślania w kaplicy i najczęściej ich wynikiem są następujące potem przeprosiny oraz przebaczenie.
Oto co powiedział Boris Vidović ze Splitu, który przez osiem lat, zanim wstąpił do Wspólnoty, był narkomanem:
„Poza uciążliwą pracą, szczególne znaczenie posiada modlitwa. Kto potrafi szczerze się modlić, nigdy nie zdoła zagłuszyć głosu własnego sumienia, a to również bardzo ważne dla wydostania się z nałogu”.
Wśród wielu innych, różnych ośrodków odwykowych, Wspólnota Cenacolo w Medziugorju okazuje się być najbardziej skutecznym, skoro aż 90 % przebywających w tej Wspólnocie wyzwala się od nałogu. Osiedle, wzniesione przez samych narkomanów w okresie niewiele ponad trzech lat, obejmuje domy, których wnętrza zdobią liczne ornamenty, mozaiki i freski. Przypomina nieco architekturę z przeszłości. Poza domami mieszkalnymi, cały kompleks obejmuje jeszcze dwie duże sale jadalne, dwie kaplice, warsztaty, piekarnię, ogród warzywny, oborę i kurnik. W parku znajduje się miejsce z ołtarzem dla odprawiania Mszy świętych w plenerze. Wkrótce zakończona będzie budowa kaplicy ku czci Matki Bożej.
Wprawdzie władze oferowały Wspólnocie subwencję na utrzymanie ośrodka, jednak postanowiono korzystać jedynie z własnych środków, uzyskiwanych różnymi sposobami. Przebywający w Cenacolo z pełnym zaufaniem powierzają swój byt Bożej Opatrzności. Utrzymują się z dochodów za własną pracę oraz datków. Na przykład malowane w ośrodku ikony chętnie kupują kościoły w wielu krajach.
Goran Curković ze Splitu wyznaje: „Dawniej wyśmiałbym każdego, kto zechciałby przypisać mi jakiś talent artystyczny!”
Z techniką malowania fresków zaznajomił go artysta plastyk z Mediolanu, Robert Branabilla. W tej technice tej Goran stosuje stare metody, polegające m.in. na mieszaniu farb z naturalnych składników z jajkami i octem. Twarze świętych – tak się przyjęło – malowane są wyłącznie w dniach postu, w piątki.
Można mieć niemal stuprocentową pewność, że po czteroletnim pobycie w Cenacolo, dawni narkomani nie powrócą już do zgubnego nałogu. Wspólnotę opuszczają, zdobywszy tu jeszcze jedną dodatkową korzyść: umiejętność pracy w konkretnym zawodzie. Wspólnota organizuje w Splicie spotkania z udziałem tych, którzy w niej przebywają, oraz ich rodziców. Jest bowiem sprawą bezsporną, że jednym z częstych powodów popadania młodych w narkomanię są sytuacje w rodzinie. Harmonijne współżycie rodzinne może w znacznym zakresie przyczynić się do łagodzenia tej zgubnej i niestety rozszerzającej się w świecie plagi.
Żadnego z rozmówców nie znałem wcześniej, w kryzysowych okresach ich narkotycznego życia. Spoglądając na nich i rozmawiając z nimi obecnie można dostrzec ludzi, promieniujących energią, silną wolą – ludzi, którzy już wiedzą, jak kształtować dalszą przyszłość, swe życie po opuszczeniu Wspólnoty Cenacolo, której założycielką jest skromna zakonnica, siostra Elwira Petrozzi.
Petar Grubisić
Medjugorje Gebetsaktion. Przekł. z niem: B. Bromboszcz